Jeszcze osoby ocalałe w wypadku autokarowym pod Berlinem nie zdążyły dojść do siebie, ba! – nawet nie zdążyły się porządnie przespać w swoich domach, a już Nadleśnictwo w Szczecinie musiało szybko wprowadzić na swoim terenie dodatkowe zabezpieczenia przed kradzieżami drewna z okolicznych lasów.
Informacje o tym, że uczestnikami katastrofy pod Berlinem byli głównie pracownicy zachodniopomorskiego leśnictwa oraz ich rodziny i przyjaciele, z których 13 straciło w wypadku życie, a kolejnych 29 osób zostało lżej lub ciężej rannymi i jest zmuszonych do przebywania w szpitalach (niemieckich i zapewne polskich), stało się dla niektórych natychmiastowym sygnałem do działania.
Do działania ukierunkowanego wcale nie na niesienie pomocy poszkodowanym lub ich rodzinom, lecz na wykorzystanie przewidywanych luk w obsadzie zespołów pilnujących na co dzień zasobów leśnych przed złodziejami, kłusownikami i innymi przestępcami. Luk, które miały ułatwić zrealizowanie planowanych i organizowanych kradzieży.
Musiały one mieć, jak sądzę, skalę zwyczajowo dość rozległą, skoro już 24 godziny po wypadku autokaru szef nadleśnictwa szczecińskiego na konferencji prasowej zapewnia, że podjęte przez nadleśnictwa terenowe intensywne działania w województwie zachodniopomorskim zapobiegną nielegalnej wywózce drewna.
Jeśli nawet działania te rozpatrywać w kategoriach niezbędnej prewencji w sytuacji nadzwyczajnej, wywołanej nagłą utratą pokaźnej części kadr dotychczasowych strażników lasu, to i tak opierają się one na założeniu, że przestępcy – intensywniej, niż zwykle – będą teraz usiłowali realizować swój proceder.
W ciągu stosunkowo krótkiego okresu czasu (kwiecień-wrzesień 2010) bombardowani jesteśmy informacjami o towarzyszących katastrofom zjawiskach łupienia ofiar. Obrabowywania z dobytku, który znajdowano przy zabitych; z dobytku, który – jak np. powodzianie – musiały one czasowo pozostawić bez dozoru; z mienia, które ofiarom powierzone było do zabezpieczania i pilnowania... (Zauważmy, że 90% powodzian wolało pozostawić w obejściu chociażby jednego członka rodziny, narażając go niekiedy nawet na spore niebezpieczeństwo, by tylko przypilnował ocalałego mienia i zabezpieczył je przed złodziejami.)
Każdy rodzaj złupienia bezbronnej ofiary wykazywać się wydaje odmienny rodzaj motywacji kierującej złodziejem. (Pomijam tutaj zawodowców z tej branży, bo jest to zdecydowanie odrębna kategoria.)
Ta motywacja najprostsza, powiedziałabym, że nawet jakby odruchowa, opiera się na instynkcie: "znalazłeś? – zabieraj, nie pytaj, czyje to jest, jest twoje".
Motywacja bardziej złożona, bo podbudowana premedytacją – to penetrowanie terenów dotkniętych katastrofą. Penetrowanie "służbowe" lub "prywatne". W obu wypadkach zakładamy istnienie u poszukującego świadomości, że rzeczy znalezione na miejscu katastrofy należą do ofiar i ich rodzin, są dowodem w sprawie, ich zwrócenie ma znaczenie i etyczne i prawne. Ich zabór ma więc tym większe, dyskredytujące złodzieja, znaczenie.
Jak natomiast zakwalifikować próby wykorzystania nieszczęścia, w postaci nagłej utraty znaczącej części kadr określonej służby, do natychmiastowej intensyfikacji złodziejskiego procederu? Musi tym motywacjom przecież towarzyszyć jakiś rodzaj satysfakcji, że doszło do tej tragedii, bo tylko ona umożliwiła nieoczekiwanie przygotowanie kolejnego, bezkarnego – jak mogło się niektórym wydawać – skoku.
Przyznam, że przed kwadransem rozpoczynałam pisanie tej notki przepełniona jedynie wątpliwościami co do generalnej jakości kondycji ludzkiej. Tyle nieszczęścia, które w ostatnich kilku miesiącach dotknęło mnóstwo polskich rodzin , nieszczęścia pogłębionego dodatkowo doświadczaniem zagrożenia bycia obrabowanym przez bliźnich, rodzi pytania o psychologiczne i kulturowe źródła złodziejstwa. Nie tylko u nas przecież.
Zasygnalizowana publicznie gwałtowna konieczność zabezpieczenia lasów Zachodniego Pomorza przed kradzieżami, nasunęła jednak dodatkowo - niechciane absolutnie – analogie z łupieniem przez PO stanowisk po katastrofie smoleńskiej.
Nie ma bowiem chyba nic bardziej przykrego od skojarzeń złodziejskich procederów ze sposobem postępowania najwyższych władz własnego państwa.
Inne tematy w dziale Polityka