Problemy się zwiększają. Nieubłagane następstwa koronawirusa dotykają nie tylko olbrzymie połacie gospodarki, ale przede wszystkim życie coraz większe ilości rodzin. Wielorakie obostrzenia utrudniają życie, powodują wiele konfliktów, zwiększają nieufności i podejrzenia, dezorganizują działania przedsiębiorstw i oczywiście rodzą obawy i strach przed mniejszymi zarobkami czy utratą pracy. Strach o życie ustępuje powoli przed strachem o zapewnienie rodzinie i dzieciom utrzymania do jakiego zostały przyzwyczajone i przenika myślenie o niepewności jutra.
Władza wprowadza w życie antykryzysowe ustawy zapewniające finansową pomoc większym i mniejszym przedsiębiorstwom,, próbuje zwiększać zasiłki i zapomogi, pożycza pieniądze i szuka nowych zasobów, aby pomóc dołującej gospodarce. To wszystko nie wystarcza, gdyż skala „zniszczeń” dopiero się uwidacznia i będzie pogłębiać. Ludzie wkurzają się tym bardzie, im ponura rzeczywistość zaczyna im coraz bardziej zaglądać w oczy. Ludzie nie tylko zaczynają się obawiać o swoje zdezorganizowane życie, ale zaczynają protestować wychodząc na ulice. Nieliczni zresztą.
Oglądając zdjęcia i filmy z ostatniej demonstracji na warszawskim Placu Zamkowym widać jak w zasadzie nieznacząca ilość osób próbuje w zgromadzeniu wyrażać swoje niezadowolenie z niewystarczających, ich zdaniem, antykryzysowych działań. Z polskimi flagami, kilkoma transparentami i tablicami, grupa mogąca zmieścić się w kilku autobusach komunikacji publicznej, otoczona zostaje podwójnym czy potrójnym kordonem policyjnym. Za nimi krąg kilkudziesięciu policyjnych suk gotowych do transportu „zakłócających publiczny porządek”. A z tyłu pusty Plac Zamkowy.
Demonstranci zostali fachowo spacyfikowani. Zagazowani pieprzowym preparatem i wylegitymowani Oczywiści po ostrzeżeniu PROSZĘ SIĘ ROZEJŚĆ. Gaz łzawiący czyli pieprzem po oczach działa tak jak powinien. O wyrażaniu swoich poglądów w stosunku do WAADZY zapomina się na jakiś czas. A przecież o to chodzi.
Demonstracje podobno są nieodłączną częścią systemu demokratycznego i pozwalają nielicznym obywatelom wykrzyczeć na ulicy to o czym w domowych pieleszach się rozmawia. Niepochlebnie o WAADZY, gdyż to jest prawie zawsze jedynym powodem protestów. A tych WAADZA z wiadomych powodów nie lubi. A jeszcze bardziej nie lubi, jeżeli demonstranci chcieliby przemaszerować ulicami stolicy.
Reakcja policji mająca swoje naczalstwo w osobie ministra Błaszczaka i standardowe tłumaczenia jakoby: "w związku z czynną napaścią na funkcjonariuszy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i gazu" znamy doskonale. Używane są pod każdą szerokością geograficzną i w każdym systemie łącznie z tym z PRL-u. Dziwi jednak, że tak nieliczna grupa protestujących wymagała użycia tak skomasowanych działań policyjnych. Widać było dobre przygotowanie i wolę stłumienia w zarodku niezadowolenia „nieprawomyślnych” obywateli chcących głośno, w legalnej demonstracji, wypowiedzieć co myślą o rządowych działaniach.
WAADZA zaczyna bać się SUWERENA. Nawet tych nielicznych na Placu Zamkowym w W-wie.
https://moneyv.wp.pl/gospodarka/protest-w-warszawie-przyjechalam-po-prace-i-chleb-6511210631173761v.html
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo