Bulterier, syn marnotrawny, twórca „Nocnej zmiany” i dziadka z Wehrmachtu, wyrzucony z PiSu i Solidarnej Polski, rozwodzący się po europejsku w Brukseli, znany kierowca rajdowy na drogach z Wybrzeża, rozbawiający słuchaczy publicznym ukorzeniem się na kongresie PiSu i były dziennikarz jest zastępcą prof. Glińskiego w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Będzie prawdopodobnie reformował polską telewizję albo radio albo jedno i drugie. Jeden z największych cyników polskiej polityki, spryciarz kupujący za psie pieniądze leśniczówkę na Mazurach, odesłany do politycznego lamusa w wyborach do PE w Brukseli w 2014 roku będzie teraz propagował normy moralne i dziedzictwo narodowe w odzyskanych przez PiS mediach.
Jacek Kurski ma niezbyt wielu sympatyków nawet w szeregach PiSu. Znana na salonie24 blogerka „UFKA” jeszcze niedawno pisała o nim jako o cyniku i karierowiczu do sześcianu nie mogąc się nadziwić reakcji swoich kolegów na PiS-owskim kongresie oklaskującym i śmiejącym się z jego żartów, deklarując jednocześnie: „Kurski z urlopu politycznego - ja na urlop”. Tomek Laskus wystawia wiceministra jako z góry zwycięskiego, narodowego reprezentanta do Mistrzostw Świata Cynizmu a jego kręgosłup moralny porównuje z tyczką Moniki Pyrek.

Pan Jacek Kurski nie wyskoczył nagle jak królik z kapelusza i o uznanie Prezesa zabiegał długo ale skutecznie. Publiczne upokorzenie na kongresie PiSu pokazało jak bardzo jest zdolny do lizusostwa, ordynarnej samokrytyki w komunistycznym stylu i jak bardzo przypada do serca Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tacy ludzie nie mający w zasadzie etycznych zasad i kierujący się tylko zdobyciem dobrej pozycji lub niezłej pensji a jednocześnie nauczeni doświadczeniem, iż bez Prezesa niewiele znaczą są idealnym materiałem do spełnienia wszystkich życzeń bez oglądania się na jakiekolwiek zasady. Ot, robota do wykonania, wiadomo czego zleceniodawcy oczekują a jak się dobrze zrobi to frukta będą i nie trzeba troszczyć się o kawałek chleba.
Zdobycie mediów załatwiono szybko według coraz bardziej znanego wzoru: szybko, bez zbędnej dyskusji, wieczorową porą i bez jakichkolwiek konsultacji z tzw. opinią publiczną czy instytucjami społecznymi. Konkursy dla najlepszych? A po co? To tylko zawracanie głowy a kontrola czy nadzór też przecież niepotrzebna. To wymysły jakiś liberałów bełkoczących coś trzy po trzy a nie zdających sobie sprawy do czego służy WŁADZA. To już wyjaśniła prof. Pawłowicz deklarując:
„Hasło więc i żądanie „apolityczności” mediów publicznych do dysponowania którymi ma prawo każda kolejna legalna władza, jest szkodliwym wyidealizowanym mitem, utrudniającym rządzenie państwem”.
Oraz
„Trzeba jednak mocno podkreślić, że media publiczne, a poprawniej – media „rządowe” NIE są, co do zasady, od „kontroli władzy”, bo od „kontroli władzy” i „patrzenia jej na ręce”, jak też „rozliczania” władzy są media PRYWATNE" – dodaje posłanka i powtarza postawioną wyżej tezę: media publiczne to media jak najbardziej polityczne. Oczekiwanie ich „apolityczności" jest zdaniem posłanki „nielogiczne".
Wykład „logiczny”, zrozumiały dla sympatyków i nie pozostawiający wątpliwości, teraz MY decydujemy co jest a co nie jest dobre dla spełniania zadań postawionym nam przez wyborców a słowo KRYTYKA, DYSKUSJA, WYMIANA POGLĄDÓW nie znajdują się w słowniku pojęć, które będziemy stosować w mediach publicznych. Jest to nieznaczna modyfikacja komunistycznej wiary iż media mają za zadanie tylko i wyłącznie popieranie rządu i jego działań a wszystkie działania to utrudniające będą uważane za niebezpieczne, wywrotowe i szkodzące słusznej sprawie. Będziemy chyba teraz oczekiwać iż zostanie po latach reaktywowany Główny Urząd Konroli Publikacji i Widowisk a jego siedzibą zostanie piękna siedziba likwidowanego przecież Trybunału Konstytucyjnego.
Pana Jacka Kurskiego czeka teraz niełatwe zadanie. Ilość fuch do obsadzenia jest przecież niewielka a szeregi „niezależnych dziennikarzy” liczne i spragnione długim wyczekiwaniem. Ale przecież można stworzyć nowe instytucje zajmujące się śledzeniem nieprawidłowości w życiu publicznym czy politycznym, mogą powstać think tanki opracowujące metody zjednywania sobie poparcia opinii publicznej lub resocjalizacji dziennikarzy we współpracy z Radiem Maryja.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka