Władza, której się wydaje, że może sobie pozwolić na wszystko w imieniu SUWERENA obdarzającego ją wyborczym zaufaniem, bardzo często łatwo zatraca kontakt z rzeczywistością. Wykonuje swoje konstytucyjne obowiązki w poczuciu wyższości, nie tylko nad przegraną opozycją, ale również ignoruje wszelkie społeczne sygnały czy społeczne niezadowolenie przeróżnych grup zawodowych lub opinie niezależnych instytucji i organizacji dążąc do zmonopolizowania swojego widzenia osiągania postawionych sobie celów. Jeżeli dołączymy do tego czysto ambicjonalne i jednostronne pojmowanie „interesu narodowego” nieuwzględniającego innych opinii dochodzi do mieszanki wybuchowej, której skutki mogą szybko się kumulować doprowadzając do eksplozji.
Nieumiejętność czy niemożność ujrzenia własnych błędów czy pomyłek, będących nieodłączną składnią nie tylko politycznych, lecz również ludzkich działań i ich korekcji w dobrze rozumianym wspólnym interesie, prowadzi do eskalacji, powoduje ambicjonalne skostnienie, uniemożliwia racjonalne reakcje i prowadzi do dalszych, kumulujących się błędów. Błędne koło bez wyjścia niezdolne do oceny sygnałów dochodzących z otaczającej rzeczywistości, odmiennych od wykreowanego przez siebie obrazu. Prosta droga do destabilizacji, dalszego przykręcania śruby, umacniania się na swoich pozycjach i obciążania „przeciwnika” wszelkimi konsekwencjami stworzonej przez siebie sytuacji.
Ustawa o ograniczeniu dostępu dziennikarzy do Sejmy została skrytykowana, poza nielicznymi wyjątkami, nie tylko przez wszystkich zawodowców łącznie z dużą grupą mediów popierających obecną władzę, ale również przez cała opozycję i wiele grup społecznych. Reguła BRAKU jakichkolwiek KONSULTACJI z zainteresowanymi, czyli środowiskiem dziennikarskim a przed wszystkim opinią społeczną zadziałała i tym razem. SUWEREN NARZUCIŁ projekt powszechnie krytykowany i musiał szukać konstytucyjnego KWORUM poza własnymi, partyjnymi szeregami, aby móc go przegłosować. Nie odbyło to się na Sali Sejmowej blokowanej przez opozycję, lecz w miejscu do tego nieprzystosowanym. Bez zachowania obowiązujących reguł, gdyż do tej pory nie jest jasne czy część wymaganych podpisów na listach obecności została złożona przed czy po zamknięciu obrad.
Kryzys eskaluje. Prezydenta ani widu ani słychu, chociaż jego „upolitycznienie” nie bardzo predestynuje go do roli mediatora, okupacja Sejmu trwa, dziennikarzom wstęp wzbroniony, demonstracje nie tylko w stolicy i wystarczy tylko iskra, prowokacja lub głupota, aby stało się jeszcze gorzej. Politycy z obu stron przerzucają się oskarżeniami, które żadnego rozwiązania nie przynosi, ambicje buzują, no bo to przecież nie MY rozpoczęliśmy, a PAŃSTWO ponosi porażkę.
Rządzący mają w rękach wszystkie ośrodki i środki władzy. Poprzez działania swojego przedstawiciela marszałka Sejmu Kuchcińskiego proponującego ograniczenie obecności dziennikarzy w Sejmie oraz wykluczającego posła opozycji z obrad doprowadzili do sytuacji wykorzystywanej teraz przez opozycję. Kneblowanie ust dziennikarzom i kneblowanie ust opozycji występującej w ich obronie doprowadziło do prawie niekontrolowanej sytuacji. A przecież można było skorzystać z mediacyjnej roli posła Kosiniak-Kamysza, ale odrzucił ją sam Jarosław Kaczyński. Z widocznymi skutkami.
Prawo i Sprawiedliwość nie umiejąc rozwiązać widocznego konfliktu pomimo wiodącej roli w Sejmie pokazuje tylko własną słabość i nieumiejętność zmierzenia się z tym co z polityką jest koherentnie związane: „uznanie własnych błędów”. Metoda siłowa nielicząca się z nikim i niczym nie jest najlepszą metodą politycznych działań. Tym bardziej, iż jest to kolejny przypadek patrzenia z wyższością na wszystko, co nie jest „PiS-em” i odrzucania wszystkiego niepochodzącego z własnych szeregów.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka