Internet wordpress archiwum
Internet wordpress archiwum
LechGalicki LechGalicki
230
BLOG

My, wy, oni nieśmiertelni - powrót

LechGalicki LechGalicki Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

                                                                                                         


  Byłem tam. Ja, myśl tylko. Ja dusza tylko. Widziałem ciało moje. Moja ręka, której nie miałem, trzymała rękę postaci ze światła. Odpowiadałem: tak, ustami, których nie miałem... Wiedziałem, że o grabarzach mówią, iż są jak tanatopraktycy... Fenomen życia po śmierci. Anestezjolog   i zjawy.

Życie po śmierci. Jak o tym mówić, pisać, by przekazać fakty, które nie są fantazją, lecz doświadczeniem. To wrażliwe dane. Potrzeba powagi i odwagi. Opisującego i Czytelnika.

I.


Kiedy przeżywa się śmierć w jej funkcji przyjęcia,

ziemia objawia się jako łono.

Gaston Bachelard

 Jesienne liście wirując wolno spadają z drzew. Już niedługo nagle powieje silny wiatr i wszystkie spadną kobiercem na cmentarny teren. Grabarze skończyli swoją pracę. Jeszcze któryś pedantycznie wyrównuje dno dołu, do którego zostanie opuszczona trumna. Teraz przerwa, a potem zakopywanie uprzednio wykopanych i wykopywanie tych miejsc na groby, które później zasypią ziemią i odpowiednio uformują.

 Nie chcą rozmawiać, bo co kogo obchodzi, co czują podczas swojej pracy. Czy oprócz mechanicznego, rutynowego działania myślą, na przykład o tym: "nie ma nic pewniejszego od śmierci i nie ma nic mniej pewnego niż jej godzina". Spotykają się codziennie. W końcu jeden z nich wyraża zgodę na krótką rozmowę i, jak śmieją się pozostali, staje się rzecznikiem prasowym grabarzy.
Piotr

Jest coś takiego w człowieku, że może się przyzwyczaić do czynności, które kiedyś zawsze wywoływały w nim lęk, czy też wręcz obrzydzenie. Ja jestem dość dziwnym grabarzem. Studiowałem medycynę. Przerwałem studia - może zbyt często myślałem o sensie ludzkiego bytowania - i trafiłem właśnie tu. Z premedytacją. Wiedziałem, że o grabarzach mówią, iż są jak tanatopraktycy, czy też lekarze sądowi. No więc jestem nim z wyboru, a moje narzędzia pracy to szpadel, deski, liny... Miejsce pracy: cmentarz. Jest on odgrodzony od reszty miasteczka płotem, tak jakby żywi chcieli zbudować zaporę między życiem, które mają, a śmiercią tych, którzy odeszli.

Tak, to tylko metafora, ale coś w tym jest. Na początku wszystko tu było dziwne, a nawet straszne. Często znieczulałem codzienne przygnębienie i śmiertelny nastrój, ot, ćwiarteczką wódki. Inaczej bym nie wytrzymał. Teraz już przyzwyczaiłem się - zarówno do cmentarnego nastroju, jak i do ćwiartki. Ciągle boję się jednak, że przyjdzie czas, a nadejdzie, iż będę musiał opuszczać do grobu trumnę z ciałem bliskiej mi osoby. Wtedy chyba ucieknę. A może nie?

Mnie też ktoś kiedyś będzie zasypywał grobowym piachem. Śmierć jest straszna, bo ostateczna, ale sprawiedliwa. Dla wszystkich jej starczy. Raz kopiemy grób dla bogatego, to znowu dla żebraka. We wtorek pogrzeb pięknej panienki i w tym samym dniu starej kobiety, która całe swoje życie unieruchomiona była w wózku inwalidzkim. Kto tak dziwnie i zapewne precyzyjnie układa rozkłady jazdy naszego życia i śmierci? Pan rozumie, wie? Bo ja nie!

W trakcie pogrzebów, gdy tak stoję z boku, spoglądam na zapłakanych żałobników i myślę sobie: a co wy tak łkacie, kiedy to i wasz los. Często, gdy kopiemy świeżą mogiłę, znajdujemy ludzkie kości i czaszki nawet. Ze starych pochówków. Patrzę wtedy na taką czaszkę, biorę w chronione rękawicami dłonie i w głębi duszy myślę: żył tak jak ja, oddychał, śmiał się, płakał...Gdzie teraz jest? Tego nie wiem. Jedno czuję: dobrze jest być. Nawet grabarzem. A może aż grabarzem. Dzisiaj chowamy lekarza.

 Jesienne liście wolno wirując spadają z drzew.

a.

Ja

liść żółty

opadłem na ziemię tak niespodziewanie

gdy wiatr uderzył niepostrzeżenie

proszę drzewo o godzinę rozmowy

choćby o minutę na słów kilka

o jedną chwilę

zapomniałem powiedzieć dziękuję

zapomniałem powiedzieć przepraszam

a tyle czasu miałem

ja

liść żółty

opadłem na ziemię tak nagle

bez słowa

gdy nadszedł mój dzień

gdy przyszła moja godzina

minuta

chwila

nie zdążyłem

i leżę w ziemi błotnistej

liść opadły

ja

II.

  Fenomen życia po życiu, życia po śmierci, czy też doświadczenia z pobytu poza ciałem, zwany jest w skrócie OOBE (Out of the Body Experience). Od wielu lat zjawiskiem tym zajmuje się zarówno nauka instytucjonalna oraz psychotronika. Badający mogą się opierać wyłącznie na relacjach osób wyrwanych ze śmierci klinicznej i przywróconych do ziemskiego życia.

Z literatury znane są ogólnie wrażenia osób, które przeżyły stan OOBE. Uczucie oderwania się od własnego ciała fizycznego, wychodzenie przez tunel ciemności w kierunku świetlistego otworu, retrospektywny obraz własnego bytowania na ziemi, aż do momentu narodzin oraz spotkanie z istotą pomagającą im w przejściu do innego stanu egzystencji. To te podstawowe.

Co ciekawsze, wspomnienia z OOBE, które wystąpiły u innych pacjentów są całkowicie odmienne i często wręcz negatywne. Pozostaje trzecia grupa badanych, która  w trakcie narkozy, reanimacji lub stanu ekstremalnego - nie odczuwała, nie pamięta dosłownie nic.

Profesor Dean Shiels opublikował wyniki własnych badań nad wiarą, nie popartych żadnymi relacjami, w OOBE występującą w rozmaitych kulturach. Zebrał dane z  około siedemdziesięciu  krajów krajów, przede wszystkim Trzeciego Świata. Okazało się, że wiara ta występuje tam u dziewięćdziesięciu procent populacji. Prawie powszechnie.

Ciało astralne, to według psychotroników znajdująca się w ciele fizycznym superdokładna kopia obrazu naturalnego ciała człowieka, utworzona z bardzo delikatnej materii. Zgodnie z przypuszczeniami, to właśnie ono opuszcza swojego ulegającego zniszczeniu, ubogiego krewnego(ciało materialne) i pozwala nam być świadkami własnej śmierci na ziemskim padole.

III.

   Rozmowa z dr med. Henriettą Uherek, anestezjologiem.

W wypowiedzi rozmówczyni autor wplótł swoje pytania, tak, aby tekst był bardziej przejrzysty i krótszy. Wywiad był autoryzowany.

Czy ktoś z chorych zgłosił się do mnie, aby opowiedzieć o swoich dziwnych przeżyciach, które wystąpiły u niego podczas operacji? Zawsze staram się, aby pacjent spał na tyle głęboko, żeby nie dopuścić do ewentualnego przerwania takiego procesu. Nie, nikt spontanicznie nie przyszedł do mnie z podobnym problemem. Nawet po bardzo poważnej operacji lub zabiegu reanimacyjnym. Natomiast raz wykazałam wielką ciekawość i próbowałam dowiedzieć się od jednego ze zreanimowanych pacjentów, co pamięta, co odczuwał podczas krótkiego okresu śmierci klinicznej. Nie mogły nastąpić wówczas duże zmiany w mózgu. Stwierdził, że woziliśmy go szybką, bardzo oświetloną windą. Mówił, że bardzo szybko przemieszczał się do góry. W rzeczywistości leżał na podłodze, nie żył, był reanimowany i szybko powrócił do świadomości.

Skąd więc ta oświetlona, szybko unosząca się winda?

Można to porównać ewentualnie do opisywanego swego czasu przez Raymonda Moody'ego w książce Życie po życiu wrażenia błyskawicznego poruszania się w tunelu.

Czy tego typu odczucia mogą wywoływać stosowane podczas operacji środki medyczne?

Tak. Sposób znieczulenia i rodzaj użytego środka. Jest to moja prywatna opinia. Obserwacja własnego ciała z boku była prawdopodobna przy narkozie eterowej. Zbyt płytkim znieczuleniu. Natomiast, gdy w grę wchodzi głębokie znieczulenie barbituranami i halotenem, jest to prawdopodobnie zupełnie niemożliwe. Następuje wówczas zablokowanie funkcji percepcyjnych mózgu. Ale myślę, że tego rodzaju wrażenia może zrelacjonować chory, który nie jest znieczulany, lecz umiera.

Na czym to polega?

O to trzeba już ewentualnie zapytać psychotronika i mieć przekonanie, że w człowieku fizycznym znajduje się jeszcze postać niefizyczna.

Ciało astralne?

Tak. Niektórzy określają to pojęciem: dusza. A istota ta składa się prawdopodobnie ze świadomości, podświadomości i dopiero te dwie nałożone na siebie części stanowią to, co nazywane jest ciałem astralnym. Z tym, że matrycę między ciałem astralnym, a ciałem fizycznym stanowi przypuszczalnie jeszcze ciało energetyczne. Ono też prawdopodobnie sprawia, że istnieje możliwość wymiany pomiędzy tymi dwoma ciałami i ich połączenie. Ta teoria przemawia do wyobraźni. Podkreślam - tych wiadomości nie wyniosłam z Akademii Medycznej. Jednak spotkałam się prawdopodobnie z przejawem pozafizycznej egzystencji człowieka cztery razy i zawsze w szpitalu. Podczas dyżurów.

Najbardziej frapujący przypadek?

Było to w Z. Miałam dyżur w czterech oddziałach. Odpoczywałam po zajęciach. W dyżurce. Nagle ogarnęło mnie przemożne uczucie, że ktoś stoi w drzwiach. Leżałam w łóżku i nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Moje ciało było jak z ołowiu. Mimo to myślałam precyzyjnie i za wszelką cenę usiłowałam opanować moje ciało. Jednocześnie ta, jak później to określiłam, zjawa przekazywała mi, nie wiem, w jaki sposób, kim jest. Szukała pomocy. Myślę - koniecznie muszę biec na chirurgię, bo tam coś się dzieje. W tym czasie usłyszałam na schodach kroki. Zjawa znikła. Wbiegła pielęgniarka. Natychmiast trzeba iść na chirurgię, bo ktoś umiera. Pytam: czy chodzi o panią X. - A skąd pani doktor wie? - krzyknęła  zdumiona pielęgniarka. - Nie wiem, nie wiem! - wołam i biegnę na chirurgię. Niestety stwierdziłam zgon pacjentki X. Podkreślam, że nie była to osoba, z którą w jakiś sposób byłam uczuciowo związana. Po prostu pacjentka z jednego z czterech oddziałów. Był to nagły zgon w czasie snu, a przyczynę - rozległy zator tętnicy płucnej - ujawniono w trakcie sekcji. Myślę, że na pewno istnieje dalsze trwanie przynajmniej części osobowości człowieka. Nie wiem w jakiej postaci. Poza przekonaniem, że z ciała fizycznego uwalnia się po śmierci widziane przeze mnie, nazwijmy to, ciało astralne - więcej nie wiem. Jakie są dalsze losy człowieka uwolnionego z fizycznej klatki, to zagadka. W tym względzie nie mam doświadczenia.

b.

Ja jestem władcą nieposkromionym,

poletka, które Światło mi dało,

a to misternie, z komórek tkane,

moje stworzone i glinne ciało,

gładzone ręką w położnym puchu,

i prowadzone w mocarnym chwycie,

wolne, posłuszne w każdym swym ruchu,

a w głębi Światło, a w głębi Życie,

i wola wolna, niebo i piekło,

w dzbanie, co nie zna swego naczynia,

i pęka z czasem, bo Jestem rzekło,

wieczność bez końca, zasługa, wina,

i jestem władcą nieposkromionym,

w zgrzebnym tunelu powiadam: amen

w całunu kokon zwijam embriony,

i idę w wszechświat za moim Panem.

IV.

   Doprawdy, trudno opowiedzieć o przeżyciu, którego sam doświadczyłem. Na dodatek było ono tak niezwykłe, że na samo wspomnienie moje ciało przebiega dreszcz. Rozmawiali ze mną na ten temat niemieccy lekarze, psychologowie, również psychotronicy. Próbowałem (pod pseudonimem) zasygnalizować w prasie, że coś takiego zdarza się w rzeczywistości. Dawałem ogłoszenia, w których prosiłem o kontakt osoby, które doświadczyły w swym życiu wyjścia poza własne ciało. Bez odgłosu. Zdecydowałem się opisać ten przypadek, który miał miejsce w trakcie zabiegu operacyjnego w Klinice Steglitz w Berlinie. Przed laty. Pacjentem byłem ja.

   Miałem ciężkie okaleczenia twarzy. Pękniętą czaszkę, złamaną kość jarzmową... Natychmiast poddano mnie wielu badaniom: rentgen, tomografia komputerowa, badania krwi, oczu... rutynowe zabiegi. Bałem się operacji, gdyż nie wiedziałem jakim zabiegom zostanę poddany i jaki jest stopień ryzyka. Leżałem w izolatce i modliłem się. Odczuwałem wewnętrzną ciszę. Także inną niż zwykle formę koncentracji. W każdym razie byłem w pełni świadomy.

   Operacja. Narkoza całkowita. Odczuwałem chłód i niepewność. Nie wiem dokładnie, kiedy usnąłem. I nagle... To było niesamowite! Nie do wiary! Czułem, że cała moja świadomość opuszcza moje ciało. Jakby była z niego wysysana. Jakby uchodziła z ciała mojego. Nie miałem żadnego ciała. Byłem tylko myślą. Zaszokowany i zdziwiony. Ujrzałem bokiem, z góry wszystkich, którzy brali udział w procesie operacyjnym. Pięć osób w zielonych uniformach medycznych, a także moje ciało. Lekarze zupełnie mnie nie interesowali. Mógłbym ich usłyszeć, lecz nie to mnie w niezwykłym zagubieniu i zadziwieniu sytuacją interesowało.

    Niespodziewanie wpłynąłem, przeniknąłem, nie wiem... do labiryntu świateł. Inaczej nie jestem tego w stanie opisać. Była to niemożliwa do opisania struktura jasności. Miałem wrażenie, że płynę przez różne wymiary. Widziałem między nimi granice, ale nie potrafię ich opisać. To nie były materialne podziały. Na dodatek wiedziałem, miałem świadomość, że ktoś mi pomaga w tej podróży. Była to postać ze światła. Stale miałem wrażenia, że trzyma mnie za rękę, choć ani ramion, ni rąk nie miałem. Nie miałem przecież ciała.

   Wymiary, w których przebywałem, zmieniały się, a świetlista istota nieprzerwanie do mnie mówiła. Nie pamiętam jej głosu. Wiem, że czasami odpowiadałem: tak. Czułem ją całym moim jestestwem i świadomością. Zaś wszystko było bardzo spokojne, jasne i przyjemne...

  Nie potrafię powiedzieć, jak i kiedy wróciłem do mojego ciała. Ja, Lech Galicki. W momencie przebudzenia zdawało mi się, wiedziałem, iż zabrano mnie z tamtej strony. Mamrotałem pod nosem: - Chcę wrócić, chcę wrócić, chcę...

  Ale gdzie?

c.

Byłem tam,

ja myśl tylko,

ja dusza tylko,

widziałem ciało moje,

unosiłem się zdumiony,

odchodziłem daleko,

moja ręka,

której nie miałem,

trzymała rękę postaci ze światła,

odpowiadałem: tak,

ustami,

których nie miałem.

Byłem tam.

                                                                          * * *

      Lech Galicki

 Opisane zdarzenia nie są fikcją literacką. To fakty. Autor dołączył do tekstu wiersze własne: a, b, c.

                                                                                                                 



Zobacz galerię zdjęć:

Supernatural wordpress
Supernatural wordpress Fronda Images Fronda ZIELONEK Świety Andrzej Bobola PIEŚŃ STRZELISTA NASA-LICENCJA POETICA
LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości