Arch. Ide.vidmate
Arch. Ide.vidmate
LechGalicki LechGalicki
338
BLOG

Swawole z panią Łyżeczką

LechGalicki LechGalicki Odkrycia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Aby uwierzyć, każdy musi zrobić to sam. Tylko, aby to uczynić, trzeba najpierw uwierzyć. Zamyka się tajemne koło.

 Psychokineza. Zjawisko to obserwowane i rejestrowane wiele razy. I cóż dziwnego się zdarza? Ano , latają, wbrew swojemu przeznaczeniu: buty, garnki, czapki, widelce i łyżeczki. Nawet pragmatyczni  Japończycy z laboratorium metalograficznego twierdzili wielokrotnie, że badane przez nich solidne łyżeczki, wygięte mocą równie solidnej  psychokinezy, to efekt oddziaływania * jakiejś niesamowitej siły *.

 Wziąłem udział w eksperymencie psychokinetycznym.

 Łyżeczek jest trzynaście i tyluż samo ich posiadaczy. Co prawda trzynastka jest ponoć pechową liczba, ale teraz nikt o tym nie myśli. Niekonwencjonalne spotkanie prowadzi Mistrz Wiedzy.  Mówi: - Nie przyszliśmy, aby ciężko pracować, robimy to dla w ramach eksperymentu i  swoistej zabawy.

 Teraz następuje sprawdzenie, czy wszyscy posiadają  łyżeczki wykonane ze stali. Aluminiowe są mniej elastyczne i pękają.

 Ktoś włącza magnetofon. Z głośnika płynie rytmiczna muzyka. To pewnego rodzaju witamina dająca   energię życiową i niezbędny luz. Zaraz potem sugestia słowna, i wszyscy mówią, krzyczą wręcz:  - Zginaj się, zginaj się ( łyżeczko). To nie czary, to pomaga.

 Kołyszę się, trzymając kurczowo w dłoniach  moja łyżeczkę, może trochę zbyt nerwowo ja pocieram w tych swoistych frykcyjnych ruchach. I jest  zupełnie jak na pierwszej szkolnej potańcówce. Tylko partnerka - zimna i stalowa.

 Tam - tamy, bongosy,  Afric Simone, Ramaya. To jest to. Trzynastoosobowy tłumek faluje, podryguje, rusza się jak w amoku. Każdy już  spokojnie gładzi swój oporny jeszcze skarb.  Po kilku minutach słychać okrzyk radości nieokiełznanej.


  Umówiliśmy się przed seansem, że gdy zdarzy się cud - to ręce w górę i krzyczeć. I tak jest.  Stało się.  Widzę: jego  łyżeczka zgina się powoli ale zupełnie bez oporu, jakby z plasteliny była.  Oklaski. Potem już prawem serii: druga osoba, trzecia, czwarta krzyczy radośnie. Sukces.  Zauważyłem, że udało się nawet panu, który z upływem czasu zaczynał chyba wątpić w swoje możliwości, ale zapewne, gdy zobaczył, iż  kobiety mogą, wówczas męska ambicja pobudziła wiarę w siebie i psychotroniczna potencję.

 Ja trę ile wlezie moją panią łyżeczkę. I nic.  Podchodzi do mnie jeden z uczestników eksperymentu i mówi: - Wyluzować się trzeba, delikatnie nacierać, z wyczuciem  zespalać się.    

 Czuję dotkniecie na kręgosłupie. To radiesteta wzmacnia z zacięciem moja energię życiową.  Fala ciepła.  Autosugestia może? Nie! Moja łyżeczka wygina się. Czuję, że jest kleista, jakby puszczała soki i uległa. Wygląda, jakby rozciągnęły się jej tajemnicze postronki ściągające żelazny upór. Widać spory łuk na stalowym uchwycie.

 Koniec eksperymentu. Wszystko poszło nadzwyczaj dobrze. Dzielimy się wrażeniami. Ktoś mówi:

 - Było mi gorąco, straszliwie gorąco. Czułem, ze pot leje się ze mnie ciurkiem.

Albo:

 - Pamiętam taki moment, że moja  skóra łączyła się z metalem, czy też łyżeczka chciała wejść w moje ciało.

 Muzyka odegrała wielka wagę.  Rytmiczny Afric Simone i jego Ramaya wycisnęła z pana Jana tajemnicza moc. On eksperymentuje z łyżeczkami od dłuższego czasu. Próbował nawet z gwozdziem,  ale to już nie to i jeszcze można się skaleczyć. Mówi, że zawsze ma tak wielkie zadowolenie wewnętrzne  w sobie, gdy one się wyginają, zawsze, nieważne pierwsza to łyżeczka, czy ostatnia. Nie wie jak ma ten stan określić. Po prostu jest pięknie.

 I wszystkim swawolącym z łyżeczkami, tym którzy ujarzmili ich chłód i nieprzystępność, doprowadzając je do swoistego spazmu -   pięknie było.

Aby uwierzyć, każdy musi zrobić to sam. Tylko, aby to uczynić, trzeba najpierw uwierzyć. Zamyka się tajemne koło.





   
















Zobacz galerię zdjęć:

Nieznane - arch
Nieznane - arch
LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości