Hands of Big Joe Williams, New York City 1966 © David Gahr
Hands of Big Joe Williams, New York City 1966 © David Gahr
LechGalicki LechGalicki
215
BLOG

Onomatopeja według Łilisa i Klajda w strefie Jasnych Błoni i Parku Kaprowicza w Szczecinie

LechGalicki LechGalicki Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

A oto nowela z życia wzięta, nazwana w pełnym tytule przez obserwatora i autora:  Onomatopeja według Łilisa i Klajda w strefie Jasnych Błoni i Parku Kaprowicza w Szczecinie w rytmie kropli dżdżu i zgodnie z partyturą wirów Rusałki.
Szum liści, o które uderzały krople wiosennego deszczu rozpraszał ciszę w parku noszącym imię Jana Kasprowicza. Delikatny plusk wody jeziorarzeczki o niebanalnej i wdzięcznej nazwie Rusałka, jak spojrzenie płochej dziewicy z dzielnicy Niebuszewo muskał uszy swą namiętną paplaniną.                                                                                                                                                    imageJezioro Rusałka w Szczecinie; fot. Łukasz Zawidzki

Właściwie, to wszędzie, dookoła cisza natury w okolicznościach przyrody.
Ale, ale... Zwykle tu o tej porze machina odtwarzająca stare, rockowe kawałki z ubiegłego wieku rżnęła muzykę tnąc na drobiny ciszę aż ziemia drżała, że miło.
Łilis i Klajd, smętni coś, choć po kilku szklanach wody ognistej jak cholera, brrr!, siedzieli osowiali jak szare sowy w parkowym buszu na rozpołowionej ławce jednym, lub dwoma uderzeniami kija baseballowego: trzask!, szast!, grrrr! , bach!
Klajd oglądał ze zdumieniem starą gazetę w obcym mu od dawna dziale rozrywek umysłowych.
Łilis przysypiał zmęczony rozpaczliwą ciszą wywołaną zepsuciem się magnetofonu szpulowego, w którym na magnetycznych taśmach zapisane były, no i przecież odtwarzane na maxa takie kawałki, że hej!Schody do nieba na ten przykład ! Dą dą dą dą dą dą dą dą dą dą dą!- mruczał ochryple Łilis.- Czu czu czu czu czu czu czu czu czu czu czu! - kontynuował.
- Jes jeeeeees! - ryknął Klajd nagle ocucony wspomnieniem.
Rolling Stones, Midżi Dżager, Dip Perpl, czy też Dżimi Pejcz i Let Cepelin, no to były kapele i soliści,że chciało się żyć...i pić...i w mordę bić...i być...
A teraz ten szpulowy grat przedpotopowy zastopował: wrrr! trask! Koniec pieśni. No, cisza nie do zniesienia.
- Ghłe ghłe ghłe -, czy jakoś tak, grzmiały ropuchy w jeziorzerzeczce Rusałka.
- Bzzzzzzzz - wtórowały im chmary komarów.
Klajd zapytał niespodziewanie, tak, że sam z wrażenia dostał tiku nerwowego. - Tej, Łilis, wiesz trzymam gazetę i jest tu krzyżówka i trzeba odpowiedzieć na pytanie i wpisać, słuchaj: ono - ma - to - peja. Ono...ma ...to...peja. Fersztejen?
- A co nie fersztejen, więcej Klajd : anderstend. Łilis łyknął pół szklanki ognistej wody i przymierzał się do tłumaczenia niedouczonemu Klajdowi, który zawsze odstawał od niego intelektem na wiele mil morskich i jescze kilka centimetrów. Otóż: ono, to ono. Kapujesz, dziecko, dzieciak, chłopiec, dziewczyna mała.To ono. Kontynuuję. Ma - to ma. Po prostu. Posiada. Ma.Flaszkę na ten przykład. Anderstend? Czyli mamy już :ono - ma. To, to to.
- Co? - pyta Klajd.
- Wiadro! No, może być wiadro.To wiadro. Złożyliśmy : ono - ma - to. I została peja. A peja to wesz. Wiesz? Po poznańsku. Mam rodzinę w Wielkopolsce.Resztę sam dokombinuj. Pomyśl.Dę , dą, dyn - cholera, że ten taśmowy grat tak nagle siadł. Trochę muzyki, rocka, dzwięków potrzebuje dusza moja!Dę, du, dę...łupp...pą.
Klajd myśli i myśli i wrzeszczy nagle na głos cały, zatacza się pod wpływem ognistej wody.
- Onomatopeja - wyrzuca jednym tchem, to znaczy : to ma to wesz!
- I widzisz Klajd i widzisz - ty czasem andersten,że dziw bierze!- piszczał ze śmiechu Łilis.
Klajd w przypływie szczęścia intelektualnego kopnął taśmowy magnetofon, a ten ruszył całą parąi zaczął wyrzucać z siebie :dą dę, dżask, prask...Głos Dżimiego Pejcza,muzykę Let Cepelin i Dip Perpl...
- Machina działa - zaszumieli oboje jak las liściasty
A wróble z wrażenia naśladowały strumień dzwięków i ropuchy oraz komary nie pozostawały w tyle. - Bzzz, bzzz, rech, rech, ghłe, ghłe...łup..dubu,...dubu
I wszystko było jak kiedyś.
- Widzisz Klajd, co to znaczy wiedza! - wrzasnął Łilis.
Tylko krople wiosennego deszczu uderzając w liście nie rozpraszały ciszy w parku noszącym imię Jana Kasprowicza.A delikatny plusk jeziorarzeczki Rusałka zamilkł zawstydzony. Gdzie mu tam do takich dzwięków.
 A wszystko w rytmie kropli dżdżu i zgodnie z partyturą wirów Rusałki.

Ale życie  trwa  niesamowicie tutaj i tylko tutaj i tak.

                                                                                                                      


(gal)

LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura