Była taka książka „Zabić drozda”. Faktycznie drze się niemiłosiernie.
Jedno wiadomo na pewno: za rok będziemy śmiali się z koronawirusa. Oczywiście nie wszyscy. Koncept ten wyczytałem w internecie i to chyba jedyny sensowny głos na temat tej straszno śmiesznej epidemii. Być może wszyscy umrzemy, ale czy musimy dodatkowo skazywać się na te piramidalne bzdury wypisywane przy okazji?
Teksty o wirusie nieodmiennie podpadają pod jedną z dwu kategorii, często umieszczonych na sąsiednich kolumnach. W jednych zarzuca się władzom zbrodniczą lekkomyślność, bo nie zapewniła ludności maseczek. W drugich pisze się, że maseczki to humbug i ściema i nie pomagają na nic.
Mili, jeśli się nie mylę kraj nasz zamieszkuje prawie 40 milionów ludzi, z których połowa to kobiety, przynajmniej 10 milionów dorosłych. Gdyby każda zamiast nudą i tyciem zajęła się szyciem maseczek przez godzinę dziennie codziennie, to do środy mielibyśmy ich miliard. Z jakiegoś powodu nasze Panie postanowiły jednak poczekać, aż maseczki uszyją za nie Chinki.
Tak czy śmak za chwilę zostaniemy z górą maseczek na pawlaczach, jeśli zdołamy upchnąć je między makaronem i papierem toaletowym.
Kiedy jednak Ponury Żniwiarz przyjdzie po twoją głowę, będzie mu wszystko jedno, czy ozdobiłeś ją maseczką czy pióropuszem. Zamiast maseczki i pióropusza lepiej przygotuj na tę okazję hasło do banku, żeby rodzina nie musiała pielgrzymować po oddziałach.
Ja poza hasłem do konta pozostawię po sobie zdjęcie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo