Zamieszanie wokół oświadczeń majątkowych samorządowców to fajna lekcja prawa. Duralex i takie tam. Oczywiście jestem w tej sprawie legalistą i uważam, że oświadczenia trzeba składać na czas, choć niezawodny Zoll zrobiłby wyjątek dla Gronkiewicz i innych ludzi na poziomie.
Oświadczenia muszą zostać, choćby dlatego, że ich lektura świetnie masuje przeponę w te słotne dni. Przykład z brzegu - radny gminy Goniądz z 35 ha gospodarstwa wyciąga rocznie 62 tysie. Jego farma z zabudowaniami etc. jest więc warta... Bingo, 60 tysięcy peelen. Daj radnemu złotówkę, w rok wyciśnie z niej drugą i ciut. Fotel prezesa PKO BP dla geniusza z Goniądza.
Wrocławska radna - 120 kzł dochodu, zero kredytów, oszczędności złotych - tysiąc pięćset. Łał. Do komisji budżetowej - w trymiga zlikwiduje ewentualną nadwyżkę.
Jednocześnie ci sami ludzie od czasu do czasu biorą kredyty. Nie uwierzycie państwo, jak błyskawicznie rośnie wtedy wartość ich nieruchomości, jak zwielokrotniają się dochody... Szczegóły spowite są niestety zasłoną tajemnicy bankowej.
Pomysł, by apiać poluzować przepisy o oświadczeniach majątkowych to pomyłka. Odwrotnie, proponuję, by oświadczenie traktować na równi z ofertą sprzedaży. Masz, wójcie, willę z basenem i stawem za sto tysięcy po cenach "wyborczych" - licz się z korowodem chętnych do zakupu.
Tak oto wolny rynek jeszcze raz wsparłby demokrację.
Inne tematy w dziale Polityka
