Jak mawiają Chińczycy, ślepiec nie boi się węża. Z tego samego powodu Polacy cieszą się z Euro.Tymczasem przy obecnych założeniach i dla Polski i dla Ukrainy przygotowanie infrastruktury jest po prostu niewykonalne. Euro od Gdańska po Odessę, po stronie polskiej wymaga np. zbudowania autostrad nr 1, 2 i 4.
Mimo nadawania autostradom najwyższych priorytetów przez ostatnie paręnaście lat zbudowano ich niewiele, drogo i kiepskie. Najgorzej wypada wciąż remontowana autostrada A2, dziecko doktora Kulczyka, którą oszczędny potentat buduje w eksperymentalnej technologii, trochę tylko lepszej od tej stosowanej na europejskich drogach gminnych.
Najlepiej wypada A1, bo jej w ogóle nie ma.
Kompromitacja jest wszakże do uniknięcia. Wystarczy ograniczyć euroambicje do miast i stadionów w pobliżu europejskiej drogi E40, przecinającej oba kraje. W Polsce E40 to A4, której mamy już 400 kilometrów, do tego przyzwoitej jakości, a wzdłuż niej Wrocław, Śląsk i Kraków. Brakuje sporego kawałka od Krakowa do granicy ukraińskiej w Korczowej, ale mimo rosnących kosztów, braku wykonawców itp. do 2012 powinno się udać.
Oby.
Inne tematy w dziale Polityka