Na atrakcje w rodzaju polowania na beduina jeździmy pod opieką Ahmeda. Nasz przewodnik uczył się polskiego przez pół roku w jakimś studium w Kairze, a włada nim niewiele gorzej od pewnej leniwej, rodowitej Polki, nie wiedzieć czemu nazywanej przez biuro podróży pilotką-rezydentką.
Ahmed chciałby kiedyś pojechać do Polski, obok przeszkód finansowych ma jednak zahamowania również innej natury.
- A w Polsce, czy jest w Polsce tolerancja? - pyta trochę, przyznacie, nieelegancko
- Ależ oczywiście jest! - odpowiadamy chórem, na co Ahmed robi powątpiewającą minę, po której łatwo zgadnąć, że bez sensu naczytał się Wyborczej.
- Ahmed, ja sam studiowałem z czterema (przerażającymi - dodaję w myśli) Palestyńczykami i jednym Jemeńczykiem.
Ahmed nie wygląda jednak na przekonanego.
Po drodze, z tyłu autobusu już we własnym gronie urządzamy krótką dyskusję na zgrany temat - "Polska ostoją tolerancji".
Wiosek końcowy: to nie to, że w Polsce jest za mało tolerancji, to ten Ahmed jest trochę jednak za czarny.
Inne tematy w dziale Kultura