Last.fm kończy darmowe nadawanie, zanim udało mi się obczaić, jak ono właściwie działa. Mam dość staroświecki stosunek do wykorzystania internetu, sięgający jeszcze numeru dostępowego 0202122 i Trumpet Winsock. Marnotrawienie pasma na takie fidrygałki, jak słuchanie radia do niedawna wydawało mi się ciężkim grzechem przeciwko tcp, a może nawet ip.
Last.fm zapamiętam jako wynalazek, który nainstalował mi furę spyware, a jak dostroiłem je do stacji np. Cassandra Wilson, to zamiast czarnej bluesmenki z głośnika słyszałem białego brodatego piosenkarza kantry.
Mała strata, krótki żal. Niestety, alternatywy czyli pandora i spotify w nikczemny sposób dyskryminują polskie numery ip i nie chcą grać. Nam, Polakom.
Pozostają tradycyjne netradyjka, wśród których niedawno odkryłem dla siebie jedno, hmm, wyjątkowe. To właściwie
strona internetowa z programem "Sjesta", prowadzonym w trójce przez młodego Kydryńskiego. Grafoman Kydryński działa mi czasem na nerwy, jest też niezośnym pozerem, takusieńko jak stary Kydryński, ale ma gusta muzyczne zbliżone do moich. W dodatku w wersji internetowej można jego ględzenie pominąć suwakiem. Sponsorowany przez czeskie piwo serwis ma, ococho: indeks po utworach, wykonawcach i albumach. Jak kliknąć w tyłek Sade, śpiewa Sade, a nie Tom Jones.