Andrzej Kmicic miał aż nadto powodów, by nie lubić kurdupli. Sponiewierany przez nikczemnego wzrostem Wołodyjowskiego nigdy mu jednak nie złorzeczył i między innymi dlatego tracąc Oleńkę i dobre imię nie stracił sympatii widzów.
Daniel Olbrychski po pierwsze zdaje się nie rozumieć, że sam Kmicicem nie jest, po drugie nie wie, na czym w sumie ten Kmicic polega. Nienawidząc niewysokich Kaczyńskich Daniel-Kmicic brnie w chore wymysły na temat rzekomego bicia ich w wieku wczesnoszkolnym.
Danielu, wstydu sobie oszczędź.
Wynurzenia Olbrychskiego o tym, jak to inni bywali bici i komu on by nie przyłożył przypominają bardziej fanfaronady Papkina. Tej roli Olbrychski nie ma życiorysie zawodowym. Szkoda, jako człowiek jest do niej wprost stworzony.
________________
szczątki wywiadu z Olbrychskim wysępione przez GW; nie zaglądaj, jeśli nie musisz.
http://wyborcza.pl/1,76842,9023824,Olbrychski_o_biciu_politykow_PiS.html
Inne tematy w dziale Kultura