Zderzyłem się dzisiaj czołowo z wyborcą Palikota. Mentalnie. Wyborca poinformował mnie, że nie życzy sobie utrzymywać mojego księdza ze swoich podatków. Pośpiesznie zapewniłem, że ja również tego nie chcę i po staremu będę utrzymywał księdza i jego skodę felicję łożąc na tacę.
Wyborca wyjaśnił mi, że się nie znam, bo przecież wszyscy księża dostają od państwa pensję z jego - ateisty - podatków.
Grzecznie umówmy się, że oboje zbłądziliśmy.
Wg Gazety:
"Tymczasem z tacy ksiądz nie ogląda ani złotówki. Te pieniądze są przeznaczane na parafialne wydatki, związane z utrzymaniem kościoła i biura parafialnego. A więc za to płaci się np. za prąd w kościele, za wodę, za remonty itp. Spora część tacy trafia do kurii. W jakim charakterze? Otóż w charakterze podatku. Tak jest - księża zatrudnieni w parafiach, jeśli nie mają dodatkowych dochodów i nie są katechetami, płacą podatek zryczałtowany obliczany według liczby parafian. Składkę ZUS księża parafialni muszą płacić sami."
Z czego wobec tego żyje ksiądz? Z intencji mszalnych i opłat za chrzty-śluby-pogrzeby.
Myślę, że to świetna wiadomość dla Palikota, który spokojnie będzie mógł na koniec kadencji ogłosić pomyślne uzusowienie i opodatkowanie księży. Jego wyborcy oszaleją ze szczęścia.
W następnej kadencji może zawalczyć o zakaz palenia czarownic i ruch prawostronny.
Inne tematy w dziale Polityka