W pierwszej chwili byłem zbulwersowany wiadomością, że w loży prezydenckiej _polskiego_ Stadionu Narodowego zasiądzie prezydent Rosji Putin. Tłumaczenia dziennikarzy, a raczej medialnych współpracowników rządu, że loża prezydencka to tak jak apartament prezydencki w - dajmy na to- hotelu "Darzbór" przy - powiedzmy - drodze na Łomżę tylko mnie rozdrażniły.
Hotel "Darzbór" nie został pobudowany bowiem z moich podatków i nie jest własnością państwową, jak przedmiotowy Stadion.
I w ogóle hotel "Darzbór" ma głeboki sens ekonomiczny, a Stadion - raczej nie. Nie wnoszę jednak o zwrot moich podatków na Stadion, bo oprócz aspektu ekonomicznego istnieją inne, np. Stadion buduje prestiż.
Szkoda, że jest to prestiż prezydenta Putina, a nie Polski.
Po namyśle jednak obecność Putina w loży prezydenckiej właśnie, konkretnie polskiej ma pewien sens.
Nie da się ukryć, że prezydent Putin ma więcej do powiedzenia w sprawach Polski niż prezydent Komorowski, niestety i obecność Putina tam, gdzie mu się zechce, jest tego stanu rzeczy egzemplifikacją.
Prezydent Komorowski o tym wie i nie zgłasza najmniejszych obiekcji wobec oddania Putinowi lozy, w której niezorientowani widzieliby własnie Komorowskiego.
Temu ostatniemu będzie dobrze tam, gdzie zechcą go zaprosić.
O ile podadzą bigos.
Inne tematy w dziale Polityka
