Co TY zrobiłeś dla diversity promotion in your workplace, brzmi pytanie numero uno podczas dorocznej oceny pracownika naszej korporacji i nie ma od niego ucieczki.
Pierwsza odpowiedź nasuwa się sama: w ramach wspierania różnorodności w miejscu pracy i jej godzinach oglądam azjatki (barely legal) na bluetube. Taka odpowiedź sprowadza jednak na człowieka CCO, czyli Carrier Change Opportunity, czyli mówiąc po ludzku jest zaproszeniem do bycia wykopanym.
Odpowiedź prawidłowa brzmiałaby pewno: wraz z partnerem pomogłem przystroić salkę konferencyjną na doroczną konwencję Kółka Pracowników Homo- i Transseksualnych. Straszne, ale niestety - prawdziwe, kółko takie istnieje i wraz ze Stowarzyszenie Rdzennych Amerykanów (w sensie: apaczów) szarogęsi się po firmie.
Firma ma kwaterę główną w mieście, w którym ostatnio wydarzyła się symptomatyczna awantura. Na miejscowym basenie, w szatni pełnej pań, dziewcząt i dziewczynek pojawił się dziarski czterdziestolatek wesoło wymachujący czym tam miał, bo był goły, jak to w szatni na basenie. Obezwładniony przez ratowniczki ani zipnął, ale jak przyjechała policja, wyciągnął papiery, że jest osobą transseksualną, a konkretnie kobietą w sensie zinternalizowanego dżenderu. I mogą mu skoczyć obunóż wiedzą gdzie. Czy szybko wróci do damskiej szatni nie wiem, ale pewno zaskarży miasto na grubszą sumę, bo to w końcu Ameryka.
http://radio.foxnews.com/toddstarnes/top-stories/college-allows-transgender-man-to-expose-himself-to-young-girls.html
W następnym odcinku: jak ominąć blokady działu IT by jednak dotrzeć do azjatek mna blutube, piratebaya i pisać homofobiczne notki nie zostawiając śladów na służbowym komputerze.
Inne tematy w dziale Kultura