Reakcje nierzymskokatolickich związków wyznaniowych na orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r.
I
W dwadzieścia lat po zakończeniu II wojny światowej, w roku 1965, biskupi polscy uroczyście zaakcentowali obecność Kościoła polskiego na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Ich intencją było m. in. przypomnienie, że tereny te około 1000 r. wchodziły w skład polskiej prowincji kościelnej z siedzibą w Gnieźnie oraz, że „promotorem ich polskości po 1945 r. stał się Episkopat Polski z kardynałem Hlondem na czele”. Ukoronowaniem tych działań był list pasterski „Na 20-lecie organizacji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych” z 23 czerwca 1965 r. a także uroczyste obchody we Wrocławiu 1 września tegoż roku z udziałem wszystkich biskupów. Jednak wydaje się, że dla prymasa Wyszyńskiego było podówczas jasne, iż do czasu zawarcia oficjalnego układu polsko – niemieckiego nie będzie możliwe pełne uregulowanie statusu kościelnego polskich Ziem Zachodnich wobec formalistycznego stanowiska Stolicy Apostolskiej w tej materii oraz silnych wpływów Episkopatu RFN w Kurii Rzymskiej. Drogą do sukcesu mogło być skłonienie biskupów niemieckich do zmiany stanowiska np. w kwestii zachodnich granic Polski, co jednocześnie wzmocniłoby pozycję negocjacyjną Kościoła wobec władz Polski Ludowej. Oprócz motywów ściśle religijnych to właśnie mogło zadecydować o zaakceptowaniu przez prymasa myśli o skierowaniu bezpośrednio do Episkopatu niemieckiego „listu o przełomowym we wzajemnych stosunkach znaczeniu”.
Dokument taki powstał przy okazji zakończenia ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II, gdy biskupi polscy wystosowali do członków 56 episkopatów świata zaproszenie na obchody milenijne 1966 r. w Polsce. List do biskupów niemieckich pt. Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim został wysłany 18 listopada 1956 r. Dokument ten, którego głównym pomysłodawcą był arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek, zawierał „prawie cały splot skomplikowanych stosunków polsko – niemieckich, podkreślając zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty tysiącletniego sąsiedztwa”. 5 grudnia 1965 r. Episkopat Niemiec wystosował oficjalną odpowiedź na Orędzie.Zawierała ona podziękowania i prośbę o przebaczenie, w liście zabrakło jednak zdecydowanej deklaracji o nienaruszalności i ostatecznym charakterze granicy państwowej na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Pięć dni później, 10 grudnia 1965 r. władze partyjno – państwowe rozpoczęły zmasowaną „antyorędziową” kampanię propagandową skierowaną przeciwko Kościołowi w Polsce. W tym dniu właśnie w numerze 295 „Życia Warszawy”ukazał się obszerny tekst pt. „W czyim imieniu?”,skąd argumenty czerpali późniejsi krytycy Episkopatu Polskiego. Szczególnie krytykowano słowa biskupów polskich: „W tym najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Jak pisze ks. Józef Swastek „o ile słowo <<przebaczamy>> nie wywołało większych kontrowersji, to wyrażenie <<prosimy o przebaczenie>> inspirowało do dyskusji”. Wystąpienie biskupów polskich i samą treść Orędziawładze PRL potraktowały bez mała jako zdradę stanu. Rozpętano zakrojoną na szeroką skalę antykościelną akcję propagandową, wykorzystując zrozumiałe poczucie krzywdy Polaków w stosunku do Niemców w celu zdyskredytowania autorów przesłania. Jak pisze K. Stróżyna: „Kampania prasowa ruszyła […] na łamach „Życia Warszawy”, a następnie w „Trybunie Ludu”, „Słowie Powszechnym” i innych dziennikach i tygodnikach o zasięgu ogólnopolskim i lokalnym. Zdecydowana większość tych publikacji miała podobną zawartość i sprowadzała się do powtarzania tych samych zarzutów. Odnosząc się do poszczególnych zdań a nawet wyrażeń, propaganda komunistyczna wydobyła z listu Episkopatu rzeczy najmniej istotne, odebrała im rację bytu, jaką posiadały w pełnym kontekście międzyepiskopalnej korespondencji. Atakowano Orędzie jako przejaw rzekomej samowoli biskupów i podejmowanie własnej, nieuprawnionej inicjatywy dotyczącej polskiej polityki zagranicznej. Wyeksponowano fragmenty listu dotyczące granicy na Odrze i Nysie określone w Orędziu jako „poczdamskie obszary zachodnie” oraz potępiono fakt pojednawczego gestu ze strony biskupów polskich. Sądzono, iż te kwestie odwrócą sympatię Polaków od Kościoła”. Nie oszczędziły Episkopatu Polski także niektóre tytuły zachodnioniemieckie. Oto po liście biskupów organ wypędzonych „Deutscher Ostdienst” napisał: „Pobożna gadatliwość Kominka i faryzejska dialektyka graniczy z bluźnierczym wyobrażeniem Boga jako herszta rozbójników”.
Jednakże z najostrzejszą chyba krytyką Orędzia wystąpili chrześcijanie - przedstawiciele nierzymskokatolickich związków wyznaniowych funkcjonujących podówczas w Polsce.
II
Pomimo, iż ogłoszenie tekstu Orędzia oraz opublikowanie pierwszych krytycznych artykułów prasowych nastąpiło w adwencie, kiedy duchowni wyznań chrześcijańskich szczególnie obciążeni są pracą duszpasterską, reakcja niektórych związków wyznaniowych nastąpiła bardzo szybko. Jako pierwsze wypowiedziało się kierownictwo Starokatolickiego Kościoła Mariawitów i Kościoła Polskokatolickiego w PRL. Mariawici już w połowie grudnia 1965 r. zwołali Radę Naczelną Kościoła, ta zaś przygotowała projekt oświadczenia, które opublikowane zostało w numerze 1 (styczeń 1966 r.) czasopisma „Mariawita”. Tekst, noszący tytuł „Nasze stanowisko wobec >>Orędzia<< biskupów polskich do biskupów niemieckich” zawiera charakterystyczne dla tego typu pism (niezależnie od przynależności konfesyjnej autorów) i praktycznie jednobrzmiące „wyrazy oburzenia przeciwko samowolnemu wystąpieniu biskupów polskich do biskupów niemieckich w sprawie uregulowania wzajemnych stosunków pomiędzy narodem polskim i niemieckim” oraz stwierdzenie, iż Orędzie jest „zwykłą grą polityczną”. Mariawici zwrócili uwagę biskupom polskim, że owi lepiej uczyniliby, gdyby „pilnowali […] obowiązującego ich głoszenia Słowa Bożego i nie wtrącaliby się tak szkodliwie i ośmieszająco w nie swoje sprawy, do których nie mają żadnego prawa ani też mandatu”. Wskazano także, że polscy biskupi katoliccy „wysługiwali się interesom Watykanu”. Na zakończenie mariawici stwierdzili: „Autorzy nieszczęśliwego >>Orędzia<< w swym bezpodstawnym i zgoła szkodliwym zaangażowaniu się politycznym powiększają listę biskupów urzędujących w Polsce i działających na jej niekorzyść”. W tymże numerze „Mariawity” znajdują się także dwa inne artykuły odnoszące się do Orędzia. Autor tekstu zatytułowanego „Polityka Watykanu” starał się wykazać proniemieckość i co za tym idzie, antypolskość Stolicy Apostolskiej, zaś artykuł pt. „Dwa sumienia” przeciwstawia Orędziu „memorandum Rady Kościoła Ewangelickiego w NRF w sprawie unormowania stosunków pomiędzy narodem niemieckim, a jego wschodnimi sąsiadami, Polską i Czechosłowacją” (opowiadające się za uznaniem przez rząd w Bonn granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej), nazywając je „głosem sumienia prawdziwie chrześcijańskiego”. Obszerne wystąpienie w przedmiotowej sprawie opracował także Rafael Wojciechowski, arcybiskup Kościoła Katolickiego Mariawitów w PRL, który poinformował o tym specjalnym pismem Urząd do Spraw Wyznań. Zaznaczył w nim, że „wypowiedź ujęta jest w płaszczyźnie wybitnie duchowej […], chociażby nie była przychylnie przyjęta przez adresatów, musi nimi wstrząsnąć i przyczynić się do ich upokorzenia”. Arcybiskup był zdania, że „do rozsądku rzymskokatolików, uporczywie trzymających się kleru, można trafić tylko z pozycji głębokiej wiary i autorytetu Biblii”. Jednak elaborat ten nie spotkał się najwyraźniej z przychylną oceną UdSW, gdyż wysoki urzędnik tej instytucji (prawdopodobnie tow. Janitz lub Jenitz) skomentował go następującymi słowy: „Moim zdaniem sprawie orędzia to może tylko zaszkodzić zgodnie z zasadą >>broń nas p. Boże od przyjaciół<<. Oczywiście materiał może zostać wykorzystany częściowo w ich [mariawitów- AS] wydawnictwach regulowanych corocznym planem”.
Przedstawiciele Kościoła polskokatolickiego podczas sesji plenarnej Rady Kościoła, która odbyła się z udziałem świeckich przedstawicieli poszczególnych diecezji 17 grudnia 1965 r. podjęli uchwałę potępiającą Orędzie i – jak relacjonuje UdSW - „politykierską działalność episkopatu rzymskokatolickiego w Polsce”. Owa uchwała „poprzez dziekanów została niezwłocznie przeniesiona w teren, wywołując prawie natychmiastowy oddźwięk w postaci oświadczeń i uchwał poszczególnych jednostek dołowych Kościoła […]. Zgodnie z uchwałą, w całym Kościele odbyły się zebrania dekanalne księży, a także zebrania ogólno parafialne we wszystkich parafiach […] w kraju, poświęcone Orędziu. Rezolucje w tej sprawie zostały wysłane przez księży i parafie Kościoła polskokatolickiego w PRL do właściwych prezydiów wojewódzkich i powiatowych rad narodowych”. Autorzy rezolucji zaznaczali, że „naród polski ani rząd Polski Ludowej nie upoważnił biskupów rzymskokatolickich, by prosili o darowanie win. Jeśli one istnieją, to tylko w narodzie niemieckim, a nie w polskim”. Protestowali także przeciwko „zawstydzającym i obrażającym nasze poczucie narodowe stwierdzeniom orędzia w którym mówi się o rzekomej „winie” Polaków wobec Niemców i w upokarzający sposób zabiega się o „przebaczenie”, którego sensu nikt w Polsce nie jest w stanie zrozumieć”. Rada Kościoła była zdania, że „w stosunku do winnych biskupów – autorów orędzia winny być wyciągnięte daleko idące konsekwencje”. Użycie natomiast w tekście Orędziatytułu „prymas Polski” jest pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia i winno być zabronione, ponieważ „tenże winien działać w interesie dobra państwa polskiego, a nie na jego szkodę”. W spuściźnie archiwalnej po UdSW zachowały się projekty rezolucji Rady Kościoła polskokatolickiego z poprawkami naniesionymi przez pracowników Urzędu, a także dokumenty stwierdzające przesłanie odpisu tejże do Biura Prasowego KC PZPR, Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu czy Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich.
Artykuł piętnujący polski Episkopat pt. „Szkodliwe wystąpienie polskich biskupów rzymskokatolickich” ukazał się także w ukazującym się w Scranton w stanie Pensylwania tygodniku polonijnym „Straż”, związanym z polskim kościołem narodowym.
Jak już wyżej wspomniano, tekst rezolucji Rady Kościoła polskokatolickiego z 17 grudnia 1965 r. rozesłany został „w teren”, skąd niebawem zaczęły napływać do UdSW, lokalnych prezydiów rad narodowych oraz Rady Kościoła polskokatolickiego w PRL pełne oburzenia pisma, potępiające Orędzie Episkopatu katolickiego. Lojalnie wyrazy potępienia nadesłały m.in. parafie polskokatolickie pw. Wniebowzięcia NMP w Hucisku, pow. Końskie, w Bolesławiu, Tarłowie, Jaworzu Górnym, Okole, Ostrowcu Świętokrzyskim, Gozdnicy pow. Żagań czy Warszawie. Niektóre dekanaty polskokatolickie nadsyłały do UdSW własne rezolucje. W pismach tych znajdowały się czasami dość daleko idące stwierdzenia teologiczne, jak np. „Aby przebaczyć ludobójstwo łotrom bez ich wyraźnego żalu, poprawy i zadośćuczynienia, trzeba być współłotrem”.
26 stycznia 1966 r. przedstawiciele Kościoła polskokatolickiego zebrani we Wrocławiu na konferencji dekanalnej miasta Wrocławia i dekanatu opolsko – wrocławskiego, po zapoznaniu się z tekstem Orędzia biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusieoraz listu biskupów niemieckich do biskupów polskich oświadczyli m. in., że niektóre fragmenty Orędzia do głębi ich wzburzyły i „wzbudziły uczucie prawdziwego żalu i rozgoryczenia, ponieważ jego fragmenty godzą w najżywotniejsze i suwerenne interesy narodu polskiego”, zaś „postawa, jaką zajęli autorzy orędzia nie licuje z godnością obywateli kraju i jest szkodliwa i sprzeczna z punktu widzenia polskiej racji stanu”. Orędzie ponadto „nie ma nic wspólnego z problematyką soborową ani działalnością religijną Kościoła rzymskokatolickiego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, lecz jest w istocie swej dokumentem o treści politycznej i grzeszy brakiem elementarnego rozsądku patriotyczno – politycznego”. Orędzie „zostało opracowane przez biskupów samowolnie, bez dyskusji i uzgodnienie z właściwym organem Rządu Polskiego na temat wypowiedzi i zamierzeń z dziedziny polityki międzynarodowej”. Co więcej, jak piszą polskokatolicy: „Dokument wydany przez 36 biskupów polskich do episkopatu niemieckiego uważamy za najhaniebniejsze wystąpienie polityczne, na jakie zdobyli się hierarchowie rzymskokatoliccy w Polsce na przestrzeni tysiącletnich dziejów chrześcijaństwa…”.
Równie bezkompromisowym krytykiem poczynań Episkopatu Polski był znany polskokatolicki biskup, były kapłan rzymskokatolicki ks. dr Maksymilian Rode, który w swoim tekście pt. W sprawie „orędzia” biskupów…”często używa zwrotu „kompromitujące orędzie” twierdząc jednocześnie wbrew faktom, że począwszy od wczesnych lat powojennych „stosunek episkopatu rzymskiego w Polsce do naszej granicy zachodniej był zdecydowanie negatywny; takim był też stosunek Watykanu”.
W tym kontekście ważny jest też list otwarty, skierowany przez Prezydium Rady Kościoła Polskokatolickiego w PRL do ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski w lutym 1966 r. W liście tym powtórzony jest cały zestaw znanych już argumentów antyorędziowych. Pewnym novum jest twierdzenie o rzekomym wyposażaniu armii NRF w broń atomową, co w zamyśle autorów listu miało być – jak się wydaje - silnym argumentem przeciwko wybaczeniu Niemcom popełnionych przez nich zbrodni. Autorzy listu otwartego solidaryzowali się z protestami przeciwko wystąpieniu biskupów polskich, a także twierdzili nieco dramatycznie: „Dotąd między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem polskokatolickim istniały jedynie różnice dogmatyczne – odtąd, od chwili ukazania się „orędzia” zaistniały również różnice patriotyczne”. W liście znalazły się także wskazówki dla Episkopatu Polski: „Chciejcie nam wierzyć, że tylko miłość wobec Ojczyzny i lojalność wobec władzy państwowej jest słuszną drogą”. Idąc ową drogą lojalności wobec władzy ludowej Prezydium Kościoła Polskokatolickiego w PRL zwróciło się do UdSW z propozycją wykorzystania tekstu listu otwartego w radiu, telewizji i prasie. List otwarty celem publikacji otrzymała za zezwoleniem UdSW m.in. także redakcja „Życia Warszawy”, Polska Agencja Prasowa, bp Leon Grochowski z Kościoła narodowego w amerykańskim Scranton (do wykorzystania w prasie kościelnej), a także Czesław Wycech, marszałek Sejmu PRL.
Jest rzeczą interesującą, iż do siedziby Prezydium Rady Kościoła Polskokatolickiego w PRL przy ul. Wilczej 31 w Warszawie swe „spontaniczne” wyrazy oburzenia nadsyłały różne grupy osób oraz instytucje świeckie, takie jak np. młodzież z Technikum i Zasadniczej Szkoły Przemysłu Spożywczego w Zabrzu, „pracownicy naukowi, inżynieryjno-techniczni i fizyczni zatrudnieni w Instytutach: Metalurgii Żelaza, Metali Nieżelaznych i Materiałów Ogniotrwałych” w Gliwicach, pracownicy Zasadniczej Szkoły Górniczej KWK „Nowy Wirek” w Rudzie Śląskiej 7.
Istotnym głosem w kwestii zwalczania Orędzia biskupów polskich do niemieckich było wspólne oświadczenie czterech duchownych wyznań niekatolickich z województwa koszalińskiego (ks. kan. Dymitr Dorożkiewicz, dziekan Kościoła prawosławnego, ks. Eryk Smoleński, pastor Kościoła ewangelicko – augsburskiego, ks. Mieczysław Ostrowski, pastor Kościoła metodystycznego oraz ks. Jan Materek, proboszcz parafii polskokatolickiej). Owi przedstawiciele „kościołów ekumenicznych działających na terenie województwa koszalińskiego” – jak określali samych siebie w omawianym piśmie – stanowczo potępili „stanowisko polskich biskupów rzymskokatolickich wyrażone w orędziu do episkopatu niemieckiego, jako sprzeczne z interesami narodu polskiego oraz obrażające najświętsze uczucia wszystkich Polaków”. Ponadto duchowni zadeklarowali „całkowitą solidarność z […] rządem i narodem w sprawie nienaruszalności granicy na Odrze i Nysie” oraz oświadczyli, iż do spraw polityki międzynarodowej jest wyłącznie powołany i upoważniony […] Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”.
Z kolei Zarząd Centralny Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego 28 grudnia 1965 r. podjął, na podstawie uchwały nr 88 z dnia 21 grudnia 1965 r. rezolucję w sprawie Orędzia, w którym czytamy: „Kościół […] solidaryzując się z narodem polskim w proteście przeciw orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich, oświadcza, co następuje: Kościół rzymskokatolicki i jakikolwiek kościół chrześcijański nie powinien mieszać się do spraw, które z natury swojej należą do władz świeckich, a tym bardziej do polityki zagranicznej pozostającej w gestii Rządu. Traktowanie Ziem Zachodnich jako „terenów poczdamskich” jest niezgodne z prawdą historyczną o polskości tych ziem i powrocie ich do macierzy oraz z ogólnonarodową polską opinią publiczną. Pominięcie dwudziestolecia Polski Ludowej i obecności narodu polskiego na Ziemiach Odzyskanych, ich odbudowie i rozwoju, stanowi nieliczenie się z rzeczywistością i faktami. Narodu polskiego i Polski nie można identyfikować z „Polską katolicką”. Kościół rzymskokatolicki nie może występować w imieniu całego narodu, wszystkich kościołów chrześcijańskich. Nie życzymy sobie, aby występował również w imieniu naszego Kościoła. Jedynym i prawowitym reprezentantem narodu jest i pozostaje rząd Polski, a nie hierarchia rzymskokatolicka z biskupami i kardynałem Wyszyńskim na czele”.
Niezwykle interesujące stwierdzenia znalazły się w niedatowanym projekcie dokumentu Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego autorstwa ks. dra A. Znosko, zatytułowanym roboczo przez urzędnika UdSW „Orędzie biskupów polskich w oczach „braci odłączonych” ze Wschodu”. Autor na wstępie zaznaczył, że „dyskusja w prasie krajowej i zagranicznej nie potrafiła […] wystarczająco zanalizować Orędzia biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusie”. Dalej czytamy, że prawosławie (określone jako „wschodni katolicyzm”) powinno zaproponować wykładnię z punktu widzenia dogmatyki i prawa moralnego. Tekst jest dość zagmatwanym wywodem, w którym autor, odwołując się do „dwumilionletniego” dziedzictwa ludzkości, nader licznych autorytetów, takich jak Budda, Teilhard de Chardin czy św. Cyryl i Metody, dochodzi do mało oryginalnych wniosków w sposób o wiele przystępniejszy wyegzemplifikowanych przez przedstawicieli innych omawianych tu kościołów. Jak się wydaje, chodziło o wskazanie „sztucznego wyolbrzymienia kultury rzymskiej w Polsce i pomniejszenia innych prądów religijnych, akcentowanie przedmurza zwróconego na Wschód”. Ks. dr Znosko wskazuje jednak, w przeciwieństwie do innych, „uboczne znaczenie pozytywne Orędzia”, które jakoby „zaktywizowało obywateli polskich i na nowo zaakcentowało potrzebę rozwiązania problemu: teokracja czy etatyzm”. Tego problemu nie sposób jednak rozwiązać bez „planetyzacji teologii i prawa międzynarodowego”. Na koniec ks. Znosko wyraża zadowolenie, iż „społeczeństwo polskie dojrzało już do dialogu ze swoimi biskupami, bowiem demokracja w życiu cywilnym wywodzi się z poszanowania suwerenności wolnej woli jednostki i z dopuszczalności zachowania odmienności poglądów nawet wbrew błądzącej większości”. Opracowanie to sprawia wrażenie pseudointelektualnej, chaotycznej zbitki dość przypadkowych pojęć, nic zatem dziwnego, że wraz z roboczymi wersjami uchwał Soboru Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego nie znalazło uznania w oczach pracowników UdSW i pomimo obficie naniesionych przez nich poprawek, pozostało jedynie na etapie redakcji wstępnej.
Na temat Orędzia głos zabrała także Polska Rada Ekumeniczna (PRE), zrzeszająca osiem największych kościołów nierzymskokatolickich. Stało się tak zgodnie z decyzją UdSW, który był zdania, że „lepiej będzie, jeśli w sprawie „Orędzia” nie będą się wypowiadały poszczególne kościoły, a zajmie stanowisko Polska Rada Ekumeniczna”. Już 21 grudnia 1965 r. Rada upubliczniła komunikat z zebrania poświeconego sprawie memorandum Rady Kościoła ewangelickiego Niemiec. PRE oceniła wystąpienie ewangelików niemieckich pozytywnie, zwracając jednak uwagę na pewne niedociągnięcia: „Analiza treści memorandum umożliwiła wydobycie walorów humanistycznych tego dokumentu, sugerując konieczność uznania naszej granicy na Odrze i Nysie jako trzeźwej refleksji politycznej poczętej ze zdrowego rozsądku. Jednocześnie wykazała ona niedoskonałość i braki, tudzież błędne przesłanki, od których dokument ten nie jest wolny. Jednym z błędów i potknięć jest ujęcie sprawy przesiedlenia ludności niemieckiej z polskich ziem zachodnich i północnych. Mowa o bezprawiu jest sięgnięciem do niewłaściwego słownika tzw. ziomkostw, kół rewizjonistycznych i odwetowych, które cieszą się poparciem władz państwowych w Niemieckiej Republice Federalnej. Innym brakiem jest niewykorzystanie doświadczeń Niemieckiej Republiki Demokratycznej. To drugie obok NRF państwo niemieckie zrealizowało z własnej woli i własnych zasad politycznych niezastąpiony w stosunkach polsko – niemieckich przykład współżycia i przyjaźni z narodem polskim i państwem polskim, wyrzekając się rewizjonizmu i uznając granicę na Odrze i Nysie jako ostateczną”. W dokumencie PRE nie brak odniesień do Orędzia: „[…] wyrażamy […] ubolewanie, że głośne „Orędzie” polskich biskupów rzymskokatolickich do rzymskokatolickiego episkopatu Niemiec wychodzi poza specyfikę ściśle kościelną i porusza żywotne dla całego narodu polskiego kwestie polityczne w sposób niejednoznaczny. Orędzie to jest wykorzystywane przez rewizjonistyczne i antypolskie ośrodki w NRF do osłabienia znaczenia memorandum Rady Kościoła Ewangelickiego Niemiec, a nawet jest ono używane do atakowania autorów memorandum z pozycji odwetowych”.
Kolejnym „orędziowym” dokumentem PRE jest oświadczenie oddziału wrocławskiego, podjęte na zebraniu w dniu 6 stycznia 1966 r. przesłane do UdSW przez Wydział do Spraw Wyznań Prezydium Rady Narodowej miasta Wrocławia 17 stycznia tegoż roku. Wyciąg z tekstu, podpisany inicjałami „ks. T.R.M.” ujawnia dość twarde stanowisko dolnośląskich chrześcijan – niekatolików w kwestii kontaktów polskich biskupów katolickich z ich niemieckimi konfratrami: „Z całym stanowiskiem podkreślamy, że nie możemy przejść do porządku dziennego nad faktem, że w „orędziu” jest mowa o zajętym stanowisku przez biskupów polskich. Tego błędnego i nieścisłego sformułowania nie możemy przyjąć do wiadomości […]. Pod „orędziem” złożyli swoje podpisy rzymskokatoliccy biskupi z Polski. Śmiemy twierdzić, że wielu z tych dostojników Kościoła rzymskokatolickiego ciałem jest w Polsce ale duchem w Watykanie”. Czytamy także, że „biskupi Kościoła rzymskokatolickiego nie reprezentują całego społeczeństwa polskiego i nie możemy zgodzić się z tym, by w żywotnych sprawach całego narodu […] zajmowali stanowisko sprzeczne z polską racją stanu […]. […] protestujemy przeciw absurdalnemu twierdzeniu episkopatu […], że „polski” oznacza również „katolicki”, bowiem obywatele Polski nie wszyscy są rzymskokatolikami i przynależą do różnych denominacji…”. Podkreślono ponadto, iż „Kościoły wchodzące w skład Oddziału Polskiej Rady Ekumenicznej we Wrocławiu zajmują w sprawie granic na Odrze i Nysie zgoła odmienne stanowisko niż episkopat rzymskokatolicki w Polsce i uważają, że granice te nie mogą być przedmiotem przetargu i jakiejkolwiek dyskusji, ponieważ Ziemie Północne i Zachodnie stanowią integralną część Polski, które w wyniku praw historycznych i sprawiedliwości dziejowej na zawsze zostały złączone z Macierzą”. Wydaje się, że autorzy omawianego tekstu popełnili błąd logiczny, odmawiając biskupom katolickim z Polski miana „biskupów polskich”. Wiadomym jest, że chodziło tutaj głównie o fakt, że w Orędziu nie wspomniano o hierarchach należących do niekatolickich denominacji chrześcijańskich, jednak określenie „biskupi polscy” jest w tekście Orędzia użyte poprawnie.
W dalszej części dokumentu czytamy: „Spodziewaliśmy się „orędzia” do chrześcijan w Polsce. Z punktu widzenia nauki chrześcijańskiej tam, gdzie jest mowa o winie i przebaczeniu musi być nieodłącznym elementem skrucha i zadośćuczynienie. Każdy chrześcijanin w pierwszej kolejności prosi o przebaczenie „domowników wiary”, a jednocześnie zadość czyni wyrządzonym krzywdom. Historia krzywd wyrządzona przez Kościół rzymskokatolicki kościołom chrześcijańskim w Polsce jest obszerna i wiele mówiąca o nieprzestrzeganiu przez kler rzymski przykazania miłości Boga i bliźniego”. Dalej następuje obszerne wyliczenie owych krzywd, obejmujące odbieranie w okresie międzywojennym cerkwi prawosławnych, winy wobec Kościoła narodowego, Kościoła metodystycznego i Kościoła Chrześcijan Baptystów (głównie chodziło o przejmowanie opuszczonych świątyń w okresie powojennym). Na zakończenie autorzy tekstu wyrażają smutek, iż „nad tymi bolesnymi sprawami Kościół rzymskokatolicki pragnie przejść do porządku dziennego, chociaż ten problem musi być właściwie i po chrześcijańsku rozwiązany. Dlatego też polskie kościoły ekumeniczne są zaskoczone, iż polscy ojcowie [Soboru Watykańskiego II – AS] nic nie przywieźli do Polski z nakazu miłości bliźniego…”.
W dniu 8 marca 1966 r. obradowało w Warszawie, w poszerzonym składzie, prezydium Polskiej Rady Ekumenicznej. Jednym z ważniejszych punktów obrad było określenie stanowiska PRE wobec Orędzia polskich biskupów rzymskokatolickich do Episkopatu Niemiec. Uczestnicy posiedzenia przedyskutowali i zaakceptowali dokument w sprawie Orędzia, przygotowany przez zespół roboczy. Ten obszerny dokument był przeznaczony przede wszystkim dla wyznawców kościołów zrzeszonych w PRE. Dla potrzeb UdSW sporządzono resume zawierające najważniejsze stwierdzenia i konstatacje, m.in.: „Orędzie podkreśla dobitnie związek Kościoła rzymskokatolickiego z narodem i państwem. Nie dziwimy się, że nie ma tu mowy o nierzadkich w tysiącleciu rozbieżnościach interesów Polski i Watykanu… Nie ma też wzmianki o obecnym stanowisku Watykanu w odniesieniu do administracji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych. Stanowisko to respektuje mity i sentymenty rewizjonistów niemieckich, a nie interesy państwa polskiego ani też interesy samego Kościoła rzymskokatolickiego w naszym kraju… Ale, czy znakiem pokuty i znakiem zadośćuczynienia nie byłoby odżegnanie się episkopatu rzymskokatolickiego Niemiec zachodnich od ducha ziomkostw i rewizjonizmu, stwierdzenie, że polska administracja kościelna zaspokaja w pełni potrzeby Kościoła rzymskokatolickiego na tych terenach i dopomaganie stolicy apostolskiej (w oryginale z małych liter – AS.) do uznania tego stanu za trwały a nie tymczasowy? Względnie, czy autorzy Orędzia nie powinni byli wysunąć takiego postulatu, którego spełnienie byłoby jednym ze znaków pokuty i pojednania?” Czy też: „Musimy być dalecy od kwestionowania patriotyzmu i poczucia narodowego naszych biskupów rzymskokatolickich. Przeciwnie, powinniśmy być gotowi do uznania i szacunku dla ich postawy, kiedy się manifestuje ona zgodnie z najistotniejszymi interesami narodu. Wszyscy mamy w pamięci uroczystości XX – lecia polskiej administracji kościelnej rzymskokatolickiej na ziemiach zachodnich i północnych. W Olsztynie, Wrocławiu, Szczecinie padły wówczas z ust biskupów rzymskokatolickich i ich zwierzchników bardzo mocne, godne i stanowcze słowa o naszym powrocie na te ziemie, o ich nierozerwalnym związku z macierzą. Wystąpienia te tak podrażniły zachodnioniemieckich ekstremistów, iż ocenili je [oni] jako wyraz szowinizmu. Orędzie jest o tyle smutnym i trudnym do pojęcia zjawiskiem, iż stanowi jawne odżegnanie się episkopatu rzymskokatolickiego od pozycji wyrażonych na uroczystościach dwudziestolecia w jesieni ubiegłego roku”. W pełnej wersji stanowiska PRE, ocenzurowanej i opatrzonej poprawkami przez UdSW znajduje się podsumowanie Orędzia: „Szkoda, że słowo polskiego episkopatu rzymskokatolickiego do Niemców przybrało taki kształt […]. Ani to nie poprawiło stosunków polsko – niemieckich, ani nie zbudowało, a przeciwnie, głęboko zgorszyło nasze społeczeństwo, ludzi zarówno wierzących jak niewierzących, katolików jak i chrześcijan innych wyznań. Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim skutki Orędzia przeminą i zapomni się o nich, jakkolwiek w historii pozostanie ono na pewno dokumentem niezaszczytnym”.
W końcu marca 1966 r. Polska Rada Ekumeniczna poprosiła Ministerstwo Kultury i Sztuki za pośrednictwem UdSW o „wydanie zezwolenia na druk broszury pt. „Stanowisko Polskiej Rady Ekumenicznej wobec orędzia episkopatu rzymskokatolickiego Polski do niemieckich biskupów rzymskokatolickich” w wersji polskiej, niemieckiej i angielskiej”. Nakład wersji polskiej miał wynosić 10 000 egzemplarzy, natomiast wersji obcojęzycznych po 1500 egzemplarzy. Po dokonaniu odpowiednich korekcji broszura została wydana w proponowanym nakładzie.
W piśmie skierowanym przez S. Kiryłowicza, naczelnika Wydziału Wyznań Nierzymskokatolickich UdSW do Władysława Skrzypczaka z Wydziału Administracyjnego KC PZPR znalazło się następujące częściowe podsumowanie akcji antyorędziowej „na odcinku wyznaniowym: „To są materiały, którymi obecnie rozporządzamy. Zasługuje na uwagę fakt b[ardzo] ostrożnego sformułowania komunikatu PRE, reprezentującej 8 wyznań największych. Z tych wyznań tylko 2: Kościół PK (polskokatolicki – AS) i Starokatolicki Kościół Mariawitów dodatkowo wystąpiły z publicznymi deklaracjami. Ponadto wystąpił Kościół ADS (Adwentystów Dnia Siódmego - AS), oficjalnie w PRE nie uczestniczący. Najbardziej ostro wypowiadał się Kościół PK, który zawsze swoistym stylem oznaczał się w publicznych wypowiedziach na temat Kościoła RK (rzymskokatolickiego – AS). Stąd nienawiść wzajemna Kościoła RK też ostro występującego wobec Kościoła PK (np. list bpa Lorka) i ignorującego całkowicie ten Kościół w swoich zachodach „ekumenicznych” (nie zapraszają katolików polskich na swoje imprezy ekumeniczne itp.). Rezerwa i wstrzemięźliwość w wystąpieniu PRE tłumaczy się m. in. obawą represji w terenie ze strony rzymskokatolickiej (wybijanie szyb w kościołach, napady sfanatyzowanej młodzieży na księży itp.)”.
III
Wobec powyższego wypada zapytać, dlaczego najważniejsze polskie kościoły nierzymskokatolickie wystąpiły z tak miażdżącą krytykę treści zawartych w Orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich? Czyżby ewangeliczna nauka o obowiązku przebaczania i czynienia miłosierdzia stała im się obca? Oczywiście, że nie! Stwierdzenie takie byłoby krzywdzące oraz nosiłoby cechy nieprzemyślanego i nieuprawnionego osądu. Wydaje się, że kościoły o których mowa, będąc wspólnotami daleko mniej liczebnymi niż Kościół rzymskokatolicki w Polsce, starały się wykorzystać swoje szczególnie bliskie relacje z władzą ludową do wzmocnienia swojej pozycji i przyciągnięcia nowych wyznawców, niezadowolonych z postępowania polskiego Episkopatu. W tym celu należało przede wszystkim podkreślać istniejąc różnice doktrynalne w stosunku do wyznania dominującego, a także ukazywać wszelkie jego – prawdziwe lub wydumane - słabe punkty i niekonsekwencje w działaniu. Stąd w tekstach kościołów nierzymskokatolickich odniesienia do rzekomego sprzeniewierzenia się przez hierarchów polskich duchowi Soboru Watykańskiego II, naruszenia nauki katolickiej dotyczącej pokuty i wybaczenia za grzechy czy też innego rodzaju historycznych zaszłości. Starano się także zagrać na uczuciach patriotycznych Polaków i ich zrozumiałym poczuciu krzywdy w stosunku do Niemców, chociażby rozpowszechniając nieprawdziwe informacje dotyczące jakoby negatywnego stosunku biskupów rzymskokatolickich (i Stolicy Apostolskiej) do tak „wrażliwego” podówczas problemu, jakim był przebieg granic Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej oraz kwestia powrotu „prastarych ziem piastowskich” do Macierzy.
Podkreślić należy bardzo daleko idące, strukturalne wręcz uzależnienie większości funkcjonujących w Polsce wspólnot nierzymskokatolickich od Urzędu do Spraw Wyznań, który oceniał, poprawiał i ewentualnie akceptował wszystkie ważne dokumenty przez nie wydawane, a także cynicznie wykorzystywał niezbyt liczebne i ekonomicznie oraz organizacyjnie uzależnione od władzy ludowej wyznania do bieżącej walki politycznej z Kościołem rzymskokatolickim oraz do skłócenia ze sobą wspólnot religijnych funkcjonujących podówczas w Polsce. Wykorzystywanie kościołów mniejszościowych do atakowania wyznania dominującego oraz rozbijanie go od wewnątrz poprzez organizowanie grup dysydenckich było jedną z głównych wytycznych polityki wyznaniowej prowadzonej przez władzę ludową w Polsce. Elementem takiego programu było tolerowanie, a nawet wspieranie mniejszościowych związków wyznaniowych w zamian za pełną uległość. Jak pisze K. Białecki, „serwitutami płaconymi władzy były m. in.: udział w akcjach propagandowych, kształtowanie „właściwej postawy obywatelskiej” wśród wiernych, propaganda antykatolicka, itd.”.
Nie wydaje się jednak, aby to uzależnienie i dyspozycyjność mogły być wystarczającym powodem do jednoznacznego potępienia nierzymskokatolickich związków wyznaniowych, gdyż pamiętać należy, że i w łonie Kościoła rzymskiego w naszym kraju znalazło się wcale niemało osób duchownych i świeckich, skłonnych z różnych przyczyn do współpracy z władzą komunistyczną (np. tzw. księża patrioci, księża zbowidowcy, „księża intelektualiści”, środowiska PAX, ChSS i inni). Podkreślić także wypada, że pojednawcze wystąpienie biskupów polskich do hierarchów niemieckich spotkało się z niezrozumieniem niemałej części, w ogromnej przecież większości katolickiego społeczeństwa polskiego.
O ile jednak jedynym znaczącym posunięciem represyjnym władz komunistycznych wobec Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce w związku z Orędziem było cofnięcie kard. Wyszyńskiemu paszportu, a przez to uniemożliwienie mu wyjazdu do Stolicy Apostolskiej, to jednak doświadczenia kampanii antyorędziowej były dla wspólnoty kościelnej bolesne (przejściowa utrata zaufania części wiernych, niezrozumienie etc.) to jednak w dłuższej perspektywie czasowej owoce wystąpienia biskupów rzymskokatolickich z listopada 1965 r. okazały się błogosławione. Orędzie stanęło bowiem u podstaw dialogu pomiędzy katolikami Polski i RFN oraz stało się początkiem trudnego procesu prawdziwego pojednania pomiędzy narodami polskim i niemieckim.
Inne tematy w dziale Kultura