Czy jest jakaś możliwość rozwiązania skandalicznej sytuacji wyprodukowanej przez PO a następnie podtrzymywanej przez część Trybunału Konstytucyjnego? (piszę tu o części ze względu na unikanie uogólnień oraz krzywdzenia ew.osób, które w tym procederze nie uczestniczyły). Zapewne tak. Można byłoby sobie wyobrazić jakiś wariant, żeby np. wszystkie strony sporu politycznego uzgodniły jakiś inny, rozsądny i satysfakcjonujący wszystkich tryb wyboru sędziów TK w połączeniu z wariantem honorowym, czyli podaniem się przez wszystkich członków tego szacownego ciała razem i to od zaraz do dymisji.
Na wariant honorowy oczywiście nie ma co liczyć, bo honor dziś staniał. Na porozumienie też nie, bo awantura została wszczęta przez PO i PSL nie po to, żeby nasąpiło porozumienie tylko po to, żeby była możliwość blokowania ustaw nowego Sejmu. I będzie pewnie co będzie - czyli dalszy cyrk w jednym z najważniejszych organów państwa. I - to należy zaznaczyć z całą stanowczością - tego organu nie ośmieszyli żadni politycy, anarchiści, cykliści i nie wiadomo kto tam jeszcze. Organ ośmieszył się i skompromitował sam. Po pierwsze przez polityczne deklaracje jego prezesa w mediach. Nie wiadomo powszechnie, czy reszta TK podziela poglądy polityczne sędziego Rzeplińskiego czy też nie, to nie jest zresztą aż takie istotne. Istotne jest, że żaden z sędziów nie zgłosił wobec wyskoków swego prezesa jakiegoś sprzeciwu czy choćby nie zdystansował się do nich - a przecież nie są oni takimi zwykłymi podwładnymi swego szefa, których ten szef może wywalić na bruk, są niezależnymi sędziami.
Kolejna odsłona tego konstytucyjnego dramatu to wystąpienia Presesa TK w mediach podczas których zabierał głos w sprawie, w której TK miał orzekać oraz kulminacja napięcia konstytucyjnego - czyli wieczorna wizyta w Sejmie i konsultacje z "zaprzyjaźnionymi" partiami - PO i Nowoczesną na oczach wszystkich. Przy okazji zdumiony naród dowiedział się, że sędziowie TK są współautorami ustawy, którą tenże TK dziś uznał za "częściowo niezgodną z konstytucją". Tak więc społeczeństwo ma wszelkie prawo w związku z tym zadawać sobie jeszcze pytanie, kim są ci najwybitniejsi znawcy prawa, którzy nie są w stanie sformułować ustaw zgodnych z prawem, na mocy którego mają orzekać w najważniejszych sprawach państwowych i ustrojowych. I za co tak właściwie pobierają wysokie gaże - bo jakiegoś byle gniota "zgodnego częściowo z konstytucją" to sformułować może sobie każdy na swój własny użytek, do tego wybitni konstytucjonaliści potrzebni niewątpliwie nie są.
Finał dramatu społeczeństwo mogło obejrzeć sobie dzisiaj. Najpierw pani sędzina otwierająca posiedzenie rozedrganym głosem, jakby za moment miała zemdleć. I trudno się dziwić, bo jak widać nawet sami konstytucjonaliści zaplątali się w meandrach, które sami swojego czasu powytwarzali. A przed TK czeka wściekły naród - z jednej i z drugiej strony. Potem komplikowanie zamiast wyjaśniania - jak zwykle. A więc ustawa jest "częściowo niezgodna z konstytucją" i jakieś wygibasy, dlaczego TK zajmuje się uchwałami Sejmu, czym zajmować się nie powinno. Kolejne wygibasy orzekały, że Prezydent musi przyjmować przysięgę niezwłocznie. To znaczy jak? Ma przyjmować przysięgę od sędziów, których wybór był nieważny i niekonstytucyjny? I w ogóle co z tym się dzieje? A co z sędziami wybranymi zgodnie z procedurami przez Sejm? Przecież TK nie ma prawa podważać wyboru dokonanego przez Sejm, może najwyżej kwestionować konstytucyjność ustawy. A w ogóle dlaczego tych sędziów TK było pięciu, skoro sprawa bardzo ważna - tak przynajmniej prawie wszyscy mówią. Czy w ogóle wiadomo konkretnie od których trzech sędziów ma przyjąć przysięgę? (dziś po południu nie potrafili tego określić, wymieniali tylko dwóch) To pytania, które po obejrzeniu tego konstytucyjnego kabaretu zadaje sobie każdy o zdrowym rozsądku, niekoniecznie prawnik (bo i nie ma takiego wymogu, że każdy musi być prawnikiem).
A przed dzisiejszym finałem dramatu jeszcze ten nieszczęsny liścik szacownego trybunału do Sejmu, że po prostu Sejm ma zaprzestać swojej pracy i wykonywania mandatu powierzonego mu przez naród. Czyli mówiąc prosto - najwyższa władza sądownicza wtrąca się w bieżącą działalność władzy ustawodawczej, całkowicie wbrew prawu, którego ma strzec za to z manierą władcy absolutnego. Zaś społeczeństwo dowiaduje się, że - bez względu na jego werdykt wyborczy - tylną furtką jakoś tam ma na koniec współrządzić PO (bo - przepraszam - ale jak zwykły obywatel ma mieć zaufanie do tego bałaganu i wierzyć w jego bezstronność, kiedy Prezes TK otwarcie deklaruje swoje sympatie polityczne a w Sejmie odbywa na oczach wszystkich konsultacje ze swymi zaprzyjaźnionymi partiami?).
Czyli co taki "każdy normalny człowiek", który nie jest prawnikiem, może o tym wszystkim myśleć? Ano pomyśli sobie - "wszyscy won". Rozwiązać to wszystko i powołać na nowo i na zupełnie innych zasadach. I tak jakoś paradoksalnie wyszło, że TK, którego Prezes najwyraźniej chciał wspomóc PO i Nowoczesną, wspomógł ugrupowanie Pawła Kukiza a zapewne i inne ugrupowania z wypisaną antysystemowością na sztandarach. "Antysystemowcy" mogą zacierać ręce - sędziowie TK skutecznie obrzydzili "system", którego mają pilnować kolejnym, szerokim rzeszom obywateli. A układ broniący status quo powinien się liczyć z tym, że w pewnym momencie może zostać skonfrontowany z przeciwnikiem, który nie będzie zajmował się - jak robi to PiS - mozolnym i przynudnym rozpatrywaniem gniotów ustawowych na drodze prawnej tylko takim, który strażników systemu po prostu wywiezie na taczkach. Bez zbędnych pytań i dyskusji o ustawach i procedurach.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka