Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
1012
BLOG

Gdzie są Tusk, Juncker i reszta - odpowiedź Katalończykom

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

       Nic nie wskazuje na szybkie zakończenie konfliktu w Katalonii. Zdymisjonowane przez Madryt władze Autonomii Katalońskiej twierdzą, że działacze i pracownicy katalońskich instytucji są represjonowani z powodów politycznych, władze centralne w Madrycie natomiast są zdania, że wszystko to jedynie działania zgodne z konstytucją i literą prawa. Faktem jest, że w więzieniu wylądowali wszyscy „dostępni” członkowie rządu i działacze a wobec „niedostępnych” (w Brukseli) wydano europejski nakaz aresztowania. Zarzuca się im m.in.rebelię oraz defraudację. Od razu zaznaczam, że nie znam się na prawie hiszpańskim, i żadna siła nie zmusi mnie do studiowania tamtejszych paragrafów - co można robić z paragrafami przekonałam się dobitnie w trakcie naszych przepychanek o TK. Być może tamtejsze prawo przewiduje wobec ludzi wybranych w demokratycznych wyborach i mających za sobą kilka milionów obywateli natychmiastowe pozbawienie ich wszelkiej ochrony i wszelkich immunitetów, zamknięcie za kratkami a następnie skazanie na 50 lat z powodu m.in. rebelii, o której nawet prasa hiszpańska czy inna europejska nigdy nie donosiła (rebelia to wg definicji coś w rodzaju powstania zbrojnego z elementem siłowym, zbrojnym). Mało tego, nie krążyły nawet żadne doniesienia o choćby skromnej grupie terrorystycznej czy czymś podobnym, gdyż Katalończycy – w odróżnieniu od Basków – zawsze podkreślali, że będą walczyć o niepodległość wyłącznie metodami pokojowymi, co i od lat czynią.

       Mnie jako obywatelkę Europy zastanawia natomiast i dziwi coś zupełnie innego niż przepisy prawa i to obcego. Otóż okazuje się, że w UE można cały rząd regionu, posiadający jednak bardzo silny mandat społeczny, tak sobie o – z dnia na dzień – wsadzić po prostu za kratki i twierdzić, że to tylko przepisy prawa i że to z polityką w ogóle nie ma nic wspólnego. Całe prezydium parlamentu można natomiast dać pod dozór policyjny. I nic. I wszystko jest zgodne z prawem, nie ma w tym żadnych motywów politycznych i to tylko wewnętrzna sprawa. Władze UE potakują, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, władze co większych unijnych państw też potakują i spieszą z wyrazami poparcia dla rządu Rajoya, tak samo jak i władze wielu co mniejszych państw, chcące zapewne skorzystać z okazji, żeby podlizać się tym większym (a nóż jakąś forsą sypną czy gdzieś poprą - choć przytaczany przykład pokazuje akurat, że z podlizywaniem się możnym trzeba bardzo uważać, bo wypiąć mogą się tak czy tak a smród zostaje).

       A Katalończycy, do tej pory całkowicie przekonani do demokratycznych mechanizmów UE i dosłownie „wierzący” w UE, przecierają oczy ze zdumienia i nie mogą się nadziwić, co się z UE dzieje, że ich problemów nie dostrzega, popiera natomiast represjonujące ich władze centralne. Wczoraj do Brukseli przybyła delegacja 200 merów katalońskich miast i gmin, aby zaprotestować  i zwrócić uwagę Europy na problem. Przed PE pocałowali klamki, gdyż, jak krążą wieści, jedna z partii opozycyjnych „załatwiła”, żeby ich spotkanie nie odbyło się w gmachu PE. Spotkanie merów ze ściganymi katalońskimi politykami odbyło się więc w innym miejscu.

       Już przed spotkaniem zdymisjonowany Prezydent Katalonii zapytał w wywiadzie radiowym dla jednej z katalońskich rozgłośni: „jak to, że Europa tak troszcząca się o Polskę czy o Węgry nie pyta Państwa Hiszpańskiego, czy zaakceptuje rezultaty wyborów 21 grudnia, gdy wygrają independentyści”? Nic dodać, nic ująć, dobre pytanie – dlaczego UE siedzi ciągle w Polsce i na Węgrzech a tam o nic nie pyta. Merowie, którzy na spotkanie przybyli z tradycyjnymi laskami, byli jeszcze bardziej dosadni (mer mający mandat społeczny „na dole” może mieć euromanipulacje równo gdzieś tam i pozwolić sobie na więcej). Ze strony katalońskich merów padały słowa, że „Europa nie jest przykładem tak, jak myśleliśmy”, że „Europa kieruje się interesami niektórych państw” czy że to w ogóle „bardzo rozczarowujące”. „Panie Juncker, Panie Tusk, Pani Merkel, Panie Macron – gdzie jesteście!?” – dopytywał się bezradnie ktoś inny. „Señor Juncker, Señor Tajani, czy to Europa, której chcemy?” – na koniec spotkania głos zabrał zdymisjonowany Prezydent Autonomii Katalońskiej, Carles Puigdemont, którego przybyli merowie – jak i ogromny odsetek Katalończyków (trudno w tej chwili powiedzieć ilu, bo rozdźwięk w ocenach różnych mediów jest tak duży, że skala manipulacji przekracza najwyraźniej te stosowane u nas za czasów koalicji PO-PSL) - w dalszym ciągu uważają za prawowitego Prezydenta. Emocjonalne spotkanie zakończyło się odśpiewaniem hymnu katalońskiego Els Segadors.

       Więc, Drodzy Katalończycy, którzy jesteście generalnie bardzo sympatycznymi ludźmi, odpowiem Wam na pytanie, gdzie oni wszyscy są. Ano do niedawna siedzieli przede wszystkim w polskim TK a teraz siedzą sobie głównie w Puszczy Białowieskiej. Bez przerwy przesiadywali natomiast i przesiadują jeszcze ciągle po różnych gabinetach i kawkach czy innych koniaczkach z polską opozycją total(itar)ną. I tam snują swoje absurdalne wizje, jak to w Polsce łamane są prawa człowieka i prawa drzewa, jakie to w kaczystowskiej Polsce prawo i paragrafy złe, jaki to w Polsce ten Sejm demokratycznie wybrany niedemokratyczny i jak to Kaczyński z Premier Szydło i Prezydentem Dudą na dokładkę sądy chcą likwidować i naród brutalnie prześladują. Czasami jeszcze utną sobie miły spacerek po warszawskich ulicach – gdzieś pod Sejm czy pod Pałac Prezydencki i tam popatrzą na zadymiarzy blokujących np.przejazd rządowych limuzyn. Z nudów poobserwują sobie jeszcze, jak czterech funkcjonariuszy policji wynosi jednego z drugim i przenosi w miejsce oddalone o 50m tak delikatnie, jak ja to robię z nadpękniętymi jajkami w mojej kuchni. Następnie zadekretują, że to faszyzm i brutalne prześladowania opozycji. I tak sobie roztaczają po całej Europie te swoje wizje pijanego wariata o zaniku demokracji i państwa prawa w Polsce. Potem te wizje pijanego wariata adaptuje sobie cała usłużna prasa, od prawa do lewa i poświęca zadymiarzom delikatnie przenoszonym przez policję czy sfrustrowanym opozycjonistom odsuniętym od państwowych kas dużo więcej miejsca niż Waszym politykom wsadzonym w środku Unii Europejskiej za kratki z powodu „rebelii”.

       I na koniec jeszcze jedna uwaga – niestety, katalońscy eurodeputowani nie byli bierni w histerii rozpętanej przeciwko Polsce. Jeden z przedstawicieli partii współrządzącej w Katalonii, ERC, Josep M.Terricabras, tutaj o dziwo ramię w ramię z przedstawicielem hiszpańskiej PP, uczestniczyli w idiotycznym i nikczemnym ataku na Polską Premier i Rząd RP. Señorowi Estebanowi Gonzales-Pons można jedynie doradzić, żeby się zajął praworządnością i sytuacją-demokracją we własnym kraju a nie ględził jakieś duby smalone o sprawach, o których nie ma żadnego pojęcia. A Profesorowi Terricabrasowi – no cóż, leżących się nie kopie – ale można zwrócić uwagę, że jeżeli planuje się zadania takiego kalibru jak uzyskanie niepodległości, to należy starać się budzić sympatię ludzi a nie zrażać ich sobie debilnymi oskarżeniami. Gdyby wówczas katalońscy eurodeputowani, zamiast podlizywać się euroobłudnikom, sprzeciwili się atakowi przeciwko Polsce, mieliby w Polakach jeśli nie sojuszników (bo płaszczyzna państwowa to coś zupełnie innego) to na pewno sympatyków (na płaszczyźnie ludzkiej). A tak mogą liczyć w najlepszym wypadku na obojętność – co powinno być także nauczką i dla nas w relacjach międzynarodowych.


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka