Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
3665
BLOG

Rocznica, czyli o stawianiu barier

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 262

       Długo już nie wypowiadałam się na tym forum - trochę z braku czasu a trochę dlatego, że teraz pisać jest nieco ciężko. Nikt o zdrowych zmysłach i jako takim smaku nie chce tworzyć notek zupełnie bezkrytycznych i wielbić w nich władzę na podobieństwo Korei Północnej. Z drugiej strony nie chce się też tej władzy szkodzić i jechać po niej, nawet wtedy, gdy popełnia błędy. Po prostu na lepszą chwilowo nie ma szans zaś powrót poprzedniej ekipy oznaczałby prawdziwą katastrofę. Po wczorajszej rocznicy muszę jednak coś napisać i ostrzegam, że nie będzie to miłe. Na pewno też będzie odbiegać od powszechnego zachwytu wczorajszymi obchodami.

      Nie wiem, kto organizował uroczystości a w szczególności kto zajmował się przepustkami oraz dopuszczaniem ludzi do miejsc obchodów. Nie wiem też, jakimi zamiarami i pobudkami kierowali się organizatorzy. Wiem natomiast z własnej obserwacji, że wszystko wyszło dość nieładnie i niesympatycznie – to łagodnie powiedziane, wczoraj wielu cisnęły się na usta mocniejsze słowa.

       Otóż tak się złożyło, że w tygodniu przed rocznicą byłam z rodziną na Południu Polski i po prostu nie miałam czasu latać po partiach, klubach i innych salonach i walczyć o przepustki czy o cokolwiek. W związku z tym musiałam się zadowolić statusem „zwykłego obywatela”, co zresztą po upadku feudalizmu i komuny nie powinno być problemem. Ostatecznie większość niezrzeszonych Polaków nie ma czasu na latanie po partiach i klubach. Każdy natomiast powinien mieć prawo i możliwość wzięcia udziału w rocznicy tej największej powojennej tragedii w historii Polski. Powinno to być także i w interesie partii rządzącej. Niestety – na miejscu wyszło coś zupełnie innego.

       Już podczas odsłonięcia pomnika okazało się, że kto nie załatwił sobie przepustek, nie ma żadnych szans na ich uzyskanie (w zeszłym roku było inaczej – można je było uzyskać na miejscu, ja je dostałam niebiurokratycznie i bez komplikacji od sympatycznych ludzi z PiSu z jakiegoś małego miasteczka). Oznaczało to, że dla „niezrzeszonych” nie było szans na wejście na Plac Piłsudskiego, szeroko ogrodzonego kordonami i barierkami. Mało tego nie dostała się tam również cała masa osób z przepustkami, choć pół placu pozostało puste. Kilka a może i kilkanaście tysięcy osób (trudno mi to ocenić dokładnie) „koczowało” w Ogrodzie Saskim. Nie dochodził tam ani żaden głos ani obraz z uroczystości zaś zgromadzeni tam mogli usłyszeć jedynie głośne wrzaski intruzów/obywateli RP.

       Ale to jeszcze nie koniec. Barierkami i kordonem policyjnym było odgrodzone prawie całe Krakowskie i boczne uliczki a dojście na Stare Miasto było niemalże niemożliwe dla osób bez przepustek. Jedyną szansą było obejście wokół przez Mariensztat do ruchomych schodów przy Pl.Zamkowym. Sama dałam radę w upale ale moja koleżanka chora na serce miała problemy. A co z osobami starszymi?. Policjanci byli wprawdzie uprzejmi ale nie udzielali konkretnych informacji, pokazywali ręką tylko ogólny kierunek. Sama znam tam akurat wszystkie przejścia i ulice, po drodze spotkałam jednak ludzi, którzy jechali po kilka godzin ze Śląska, z Poznania czy z Podlasia i zamiast uroczystości zobaczyli drzwi (mówiąc dosłownie kordony i barierki). I byli po prostu wściekli i rozgoryczeni. W pełni ich rozumiem, ja też byłam wściekła. I to elektorat partii rządzącej - a co mieli na to powiedzieć "zwykli Warszawiacy" czy Warszawiacy zgoła nieprzychylni obecnej władzy? I to krótko przed wyborami samorządowymi? Pozostawmy to lepiej w sferze domysłów celem uniknięcia głębszych, nieprzyjemnych rozważań.

       Na Pl.Zamkowym udało się nam znaleźć miejsca, skąd jako tako mogłyśmy na telebimie śledzić mszę świętą a przede wszystkim dalej obserwować i rozmyślać nad bezrozumną logistyką imprezy. Prawie cały plac był również odgrodzony zaś po mszy marsz-nie-marsz (bo to był jakiś dziki pęd i bieg luźnych grupek a nie żaden marsz, w każdym razie nic, co przypominało skupione i uduchowione miesięcznice i rocznice, w których do tej pory uczestniczyłam) ruszył a raczej popędził częściowo w wygrodzonym sektorze a częściowo w ogóle za barierkami. Kilka razy głośnik zacharczał i doleciały do nas z niego strzępy modlitwy, jaka zwykle miała miejsce w trakcie marszu. Zaraz potem głos zanikł razem z pędzącymi ludźmi, podobno przeszli w stronę Pl.Piłsudskiego. W tamtym kierunku ruszył też chaotycznie tłum spoza barierek, przynajmniej ten stojący od strony Krakowskiego. Ludzie stojący z drugiej strony Katedry w ogóle nie mieli szans gdziekolwiek przejść.

       Gdy dotarłyśmy na Pl.Piłsudskiego trwało przemówienie Jarosława Kaczyńskiego, dość słabo słyszalne dla „niezrzeszonych”. Zresztą szczerze mówiąc na tym etapie byłam już mało zainteresowana, co kto powie, dokładnie tak samo jak i organizatorzy byli wyjątkowo mało zainteresowani tym, co kto usłyszy i co kto z uroczystości wyniesie. Piszę to z prawdziwą przykrością i z niesmakiem, ponieważ niemalże od początku maszerowałam tam prawie co miesiąc. I sądząc po tym, co słyszałam od ludzi przybyłych z różnych stron Polski, nie jestem w tym odosobniona. Czemu to miało służyć? Bezpieczeństwu? Ochronie przed „obywatelami RP”? Nie wiem, bo większego sensu w takiej organizacji nie widzę ani z pierwszego ani z drugiego powodu. Jeżeli ktoś chciałby naprawdę zrobić coś zagrażającego bezpieczeństwu, to i tak mógłby to przeprowadzić w tej czy w innej formie. Przed „obywatelami RP” ta idiotyczna organizacja i tak nie uchroniła, bo np. w trakcie odsłonięcia pomnika „niezrzeszeni” przybyli na uroczystości słyszeli wyłącznie ich wycie.

       Może zresztą rozważania o bezpieczeństwie i zakłócaniu są zbędne, może to po prostu „tylko” jakiś ministerialny czy partyjny buc, któremu władza uderzyła do głowy i chciał się wykazać wobec swoich szefów – w końcu szefowie i władza ani nie musiała lecieć ileś kilometrów na mszę ani faktycznie intruzów nie słyszała. A co tam obywatele, uczestnicy miesięcznic, itp. – tych możemy mieć gdzieś, Murzyn swoje zrobił, Murzyn może odejść, ważne, że VIPom jest dobrze. A więc – Droga Władzo – jeżeli jest faktycznie tak – a wiele na to wskazuje - to naprawdę bardzo Was wszystkich przed tym przestrzegam. I albo pogońcie odpowiedzialnych za takie olewanie – w końcu, jakby nie patrzeć, Waszych zwolenników i Waszych wyborców – albo potkniecie się i wywalicie się szybciej, niż się tego spodziewacie.

       A teraz – wszyscy szczególnie nawiedzeni i obłudni - możecie mnie wyzywać od zdrajców i wichrzycieli. Odpowiem wam na to, że napisanie tej notki uważam za swój reporterski obowiązek i żadne obelgi ani wyzwiska nie powstrzymają mnie przed pisaniem prawdy ani nie nakłonią do obłudnej adoracji i uwielbienia tam, gdzie ono się nie należy.

       Chyba jednak coś nie tak, skoro o tak ważnej rocznicy do napisania jest głównie to, co powyżej, prawda?


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka