Michał Kot Michał Kot
8933
BLOG

Krótki tekst o upadku Grażyny Szapołowskiej

Michał Kot Michał Kot Polityka Obserwuj notkę 23
Głośno jest obecnie o konflikcie jaki ma miejsce między Grażyną Szapołowską a dyrektorem artystycznym Teatru Narodowego Janem Englertem. Do konfliktu  doszło w sobotę. Wówczas w Teatrze Narodowym w Warszawie nie odbył się spektakl "Tango" Sławomira Mrożka. Powodem była nieobecność Grażyny Szapołowskiej, która w tym czasie uczestniczyła w emitowanym na żywo muzycznym show telewizyjnej Dwójki "Bitwa na głosy". Englert wyszedł na scenę i przepraszał widzów.
 
„Od strony prawnej wygląda to tak, że naturalną jest rzeczą rozwiązanie umowy z panią Szapołowską. To jest rzecz, która przechodzi przez wszystkie prawne instancje. (...) Pani Szapołowska dostała odpowiedź odmowną, kiedy zwróciła się z prośbą o nagrywanie programu w telewizji, ze względu na dwie kolejne soboty zajęte przez repertuar Teatru Narodowego. Repertuar ten był już ogłoszony i były już sprzedane bilety”– wyjaśnił Jan Englert w wydanym oświadczeniu.  „Podjęła decyzję taką, że ważniejszy jest dla niej występ w telewizji, co jest w niezgodzie z etyką i regulaminami teatralnymi. A teraz są jasne i oczywiste skutki prawne”. Sama  Grażyna Szapołowska  i po oświadczeniu Jana Englerta, że aktorka straci pracę w Teatrze Narodowym, sama wydała oświadczenie. Twierdzi w nim, że informowała o konflikcie terminów już przed miesiącem i zamierza oddać sprawę do sądu.
 
Sprawa na linii Grażyna Szapołowska-Jan Englert pokazuje jak bardzo podupadła etyka zawodowa aktora oraz jak bardzo zmieniły się współcześnie relacje aktor-dyrektor teatru.
 
 
 
 
Za czasów PRL-u wykonywanie zawodu aktora wiązało się z poczuciem misji, poczuciem sprzeciwu wobec otaczającej rzeczywiści, a występy aktorów w teatrze były zaszczytem dla każdego aktora. Jeszcze gdzie, w samym Teatrze Narodowym! W latach komuny relacje dyrektor-aktor były jasno określone i zhierarchizowane. To dyrektor decydował często o być, albo nie być aktora w świecie teatralnym, decydował nie tylko w której sztuce zagra ale i często czy w ogóle zagra.
Dziś w warunkach kapitalizmu te relacje uległy odwróceniu. Dziś aktor występujący w teatrze, nie traktuje spektaklów jako ważnej części artystycznej misji, traktuje deski jako dodatek do pracy w tasiemcowych serialach czy reklamach. Główną częścią zarobków aktorów jest bowiem telewizja i niekończące się role w serialach oglądanych masowo przez Polaków. Dziś to dyrektor musi zabiegać o dobrego aktora niż aktor o rolę na deskach teatru. Sam teatr podupadł w hierarchii ośrodków kultury dużej części społeczeństwa, której nie stać na drogie bilety, a wolą zwyczajnie przed telewizorem, w kapciach obejrzeć kolejny odcinek opery mydlanej „M jak miłość” czy pójść na kolejną  polską komedię.
 
Sytuację z Grażyną Szapołowską dobrze skomentowana Joanna Szczepkowska,aktorka i była prezes Związku Artystów Scen Polskich. Przedstawienie teatralne jest nie tylko zobowiązaniem między pracownikiem a dyrektorem, ale zawsze było i jest pewną honorową decyzją. My gramy nawet w tragicznych sytuacjach. Zdarza się, że ktoś występuje w dniu śmierci matki i odwołanie przedstawienia w takiej normalnej etyce aktorskiej jest ostatecznością. Niedawno w tymże samym Teatrze Narodowym grał ze mną aktor bardzo ciężko chory i do głowy mu nie przyszło, żeby odwołać spektakl. A ta konkretna sytuacja, zważywszy jej powód, naprawdę nie powinna się wydarzyć. To jest sprawa zwykłych reguł: pracowniczych i honorowych”.
Dziś często aktorzy wybierają rolę cele brytów, chcą cieszyć się popularnością i sławą, która może dać głównie mały ekran i występowanie w niezliczonej liczbie – nawet najgłupszych – seriali.
 
Krótki film o etyce aktora i jego upadku jaki funduje nam Grażyna Szapołowska i Jan Englert, jest sytuacją, które wiele osób oburzyła. Jednak czy takich sytuacji nie ma więcej w polskich teatrach? Czy nie jest tak, że często próby teatralne ustawiane są uwzględniając grafik grania scen w serialu przez aktora? O tym, że to aktor coraz częściej rządzi w teatrze świadczy przykład teatru Ateneum w Warszawie. Z teatru odchodzi dyrektor Bożena Cywińska, która argumentuje swoje odejście konfliktem z zespołem. „Niektórzy uważają, że jeśli aktor wie, z której strony ma wejść na scenę, a z której wyjść, to pracować nad rolą już nie musi. Pewna wielka aktorka, którą zresztą uwielbiam, cztery dni przed premierą nie przyszła na próbę. Powiedziała, że wszystko wie, po co jej ten reżyser, który tak strasznie dużo gada. Zdjęłam ją z roli, odeszła z teatru, za co ją zresztą szanuję. Kolejna gwiazda przyniosła dziesięć dni przed premierą zaświadczenie od lekarza, że z powodu złego stanu psychicznego nie może grać w smutnym repertuarze. W spektaklu miała monolog o tym, że ją mąż zostawi” („Gazeta Wyborcza” 16/03/2011). Takie sytuacje pokazują jak bardzo aktorzy rządzą w teatrach, i jak wielu z nich komercja zrobił prowincjonalnych, pełnych pychy aktorzynów.
 
Aktor to tylko narzędzie. Jego profesjonalizm i etykę zawodową wyznacza pokora wobec wartości, którym z założenia ma służyć, i wobec ludzi, którzy tworzą (i tworzyli) kulturę (także wobec reżyserów i dyrektorów artystycznych), by te wartości ukazywać i promować. Grażyna Szapołowska wybrała celebryckie życie. To, co zrobiła Szapołowska gwałci najpiękniejsze zasady etyki aktorskiej, które nakazują aktorowi w imię szacunku dla publiczności grać nawet, gdy przeżywa prywatne tragedie. To jej wybór, że chce rozmieniać się na drobne. Ale czy tego typu wyborów nie dokonują różni nasi aktorzy, tyle tylko że nie wychodzi to tak bardzo na jaw? Nieobecności na próbach, przesuwanie premier, niegranie spektakli, bo aktorzy mają występy w filmie, telewizji i wszędzie, gdzie lepiej zarabiają – to przecież codzienność wielu teatrów.
 
Na koniec zacytuję, jeszcze cześć wywiadu jakiego udzielił nieżyjący już, mistrz polskiego teatru Zbigniew Zapasiewicz z dedykacją dla Grażyny Szapołowskiej „W tej chwili ten zawód w ogóle przestaje istnieć, to jest więcej niż zagrożenie. Nie wiem, czy to rzeczywiście koniec tego zawodu, czy tylko okres przejściowy. Te wartości, na których byłem wychowany, które były wpojone w moje pokolenie, powoli zaczynają być nieważne(...)Aktor musi wszystko podporządkować wymaganiom, jakie stawia przed nim teatr i scena. Nie może pozwolić sobie na żadne ustępstwa wobec siebie, ponieważ krzywdzi tę instytucję, która jest bardzo wymagająca i bardzo zazdrosna o wszystko, łącznie z życiem prywatnym. To jest ogromny koszt, ale on powoduje, że można sobie rano w lustrze spojrzeć w twarz i powiedzieć: robię to, co jest zgodne z moim sumieniem. To jest moje miejsce i mam jemu podporządkować swój byt, swoją osobę, swoje postępowanie.” („Gazeta Poznańska” 27.10.2000).
Michał Kot
O mnie Michał Kot

Kto to wie?!!;-) Już nie młody, ale jeszcze nie stary...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka