Po raz kolejny okazuje się, że przewodniczący rządowej komisji badania katastrofy smoleńskiej dr Lasek jest wielkim kłamczuszkiem. Kiedy przyciśnięty przez Macierewicza musiał niechętnie wyjść na światło dzienne, jego sztandarowym hasłem było : "jako komisja, która zakończyła śledztwo, nie mamy dostępu do dokumentów śledztwa", dziś dodaje : "jesteśmy niezależną komisją, takie komisje na całym swiecie pracują z dala od polityków". Na całym świecie może tak....
Niefortunnie dla pana Laska, niezaprzyjaznieni dziennikarze nie przestają pytać. Portal wpolityce.pl ujawnia odpowiedz MONu jak naprawdę wygląda dostęp do dokumentacji :
"Z uwagi na zmianę przepisów w materii funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego dostęp do danych posiadają członkowie Komisji, powołanej do zbadania katastrofy lotniczej samolotu Tu-154 M, a także wskazani przez Przewodniczącego Komisji pracownicy Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów, pracujący na tych materiałach w celu zapobiegania wypadkom i zdarzeniom lotniczym lotnictwa państwowego. W związki z prowadzonym przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie postępowaniem przygotowawczym, zostały jej udostępnione materiały z prac ww. Komisji na czas prowadzenia postępowania.Decyzja taka podjęta została "na wyraźne polecenie Prezesa Rady Ministrów".
Trzeba przyznać, że szczególnie ostatnie zdanie świadczy dobitnie o "oddaleniu prac komisji od polityki". W pełni zrozumiała staje się też niechęć do spotkania z ekspertami spoza komisji. Dopóki dokumenty nie dostaną się w "niepowołane ręce", dopóty Lasek z Jedynakiem są bezpieczni i mogą uprawiać medialną propagandę. Nie mogą się jednak pojawiać na żadnej naukowej konferencji, ani Boże broń na spotkaniu z ZP, tym bardziej udzielać wywiadów zbyt dociekliwym dziennikarzom. Tych ostatnich zbywają niezwykle sprytnie: "Musicie odzyskać nasze zaufanie, musicie coś zrobić." Ciekawe co zdaniem rządowych ekspertów powinien zrobić dziennikarz, żeby móc zadawać im pytania? Macie jakiś pomysł?
Czy ktoś dziś jeszcze pamięta o inicjatywie prof Kleibera? Nie został po niej ślad :))))) A mogło być tak pięknie! Red Morozowski cały program chciał oddać, żeby tylko ktoś odrobinę powstrzymał Macierewicza. Prof Kleiber wyglądał na chętnego, coś jednak nie zagrało.... Przyczyna wydaje się prosta - lepiej niech ktoś, kto naprawdę zna się na fizyce nie weryfikuje obliczeń Laska! Przynajmniej tak długo, jak się da.
Pan przewodniczący w zamian za nieujawnianie dokumentacji wychodzi z inicjatywą utworzenia strony internetowej, na której "rozwiewane będą wątpliwości"...Jasne, każdy student wie, że będąc w posiadaniu "giełdy" znacznie ławiej zdać egzamin. Lasek proponuje nam kiszenie się w internetowym sosie, zamiast konfrontacji z niezależnymi ekspertami. I nie mam tu na myśli ZP, bo myślę, ze eksperci Millera będą unikać wszystkich po całości. Z wyjątkiem tych zasłużonych, od fizyki smoleńskiej.
http://wpolityce.pl/dzienniki/blog-stanislawa-zaryna/46000-ujawniamy-to-miller-decyduje-kto-ma-dostep-do-materialow-pkbwllp-lasek-moze-mowic-o-pracach-komisji-co-chce-nikt-nie-zweryfikuje
Inne tematy w dziale Polityka