Co z tym "antygenderowym" listem?

  List o szkodliwości ideologii wykorzystującej naukę o gender już na kilka dni przed publikacją stał się sławny. Dlatego też z zainteresowaniem oczekiwałem na odczytanie tego listu w kościele, zwłaszcza, że już przed jego odczytaniem spotkał się on z bardzo agresywnymi atakami ze strony różnej maści ideologów i lewicowych środowisk. Jakież było moje rozczarowanie, gdy w Niedzielę Świętej Rodziny, w kościele w którym byłem nie odczytano tego listu. Powiedziano, że list znajduje się na stronie internetowej parafii. Rzeczywiście, na stronie internetowej parafii znalazł się list, ale jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że w internecie można znaleźć również inną wersję tego samego dokumentu, na innych stronach, różniącą się znacznie od tej, którą znalazłem jako pierwszą! To znaczy, że są co najmniej dwie wersje tego samego listu! (?) Koresponduję z moim znajomym z Lublina, któremu chciałem wysłać list do przeczytania. Jaką wersję mam mu wysłać? Próbowałem również znaleźć ten list na stronie Archidiecezji Katowickiej, ale albo go tam nie ma, albo jest za bardzo ukryty.

  Dlaczego tak istotny dokument, nie jest odpowiednio nagłaśniany? Jak my katolicy, zwykli ludzie, mamy dyskutować, bronić się przed atakami używając rozsądnych i mądrych argumentów, skoro Kościół Katolicki, nasz Kościół, nam ich nie dostarcza? Dlaczego dopuszczono do tego, że lewica i środowiska LGBT zanim list w ogóle został opublikowany, mogły go krytykować, mogły obrzucać Kościół błotem, a Kościół nawet nie był w stanie dobrze i jednoznacznie ogłosić tego, co oni krytykują? Dlaczego podłożono się pod krytykę, a potem całą sprawę pozostawiono niedokończoną? To już lepiej było niczego nie pisać, nie dając lewakom okazji do ponawieszania psów na Kościele. 

Losek