Była sobie pewna organizacja pożytku publicznego. Zbierała pieniądze, które wykorzystywała na potrzeby oddziału szpitala. Można było w ten sposób poprawić nieco los chorych. Wiadomo, że pieniędzy na wszystko brakuje, więc, jak się znaleźli chętni, żeby przekazać swój jeden procent na ten cel...
Aż przyszła kontrola. I ta kontrola wykryła, że jedna z zasiadających w zarządzie osób miała wiele lat wcześniej wyrok za jazdę samochodem po pijanemu. I się nie przyznała nikomu. I to wystarczyło, żeby organizację zlikwidować i żeby uniemożliwić jej ponowne powołanie na okres kilku lat (nie pamiętam ilu). Nie było żadnego przekrętu finansowego. Nie było nawet cienia podejrzenia o przekręt finansowy! Sprawa jazy po pijanemu, dotyczyła innego stulecia, innego tysiąclecia! No, ale: dura lex, sed lex!
Pacjenci, którzy korzystali z pieniędzy organizacji, też mieli pecha. Podobnie, jak opisywany poprzednio pan Łukasz. Ich pech polegał na tym, że organizacja źle się nazywała...
LM.
Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe". "Chirurgiczne cięcie. Opowieści jeszcze bardziej prawdziwe" i dwóch powieści: sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama", oraz "Wojownicy Kecharitomene".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo