Jedna z zasad wygrywania wojen, przypisywana Sun-Tzu mówi, że aby zwyciężać, trzeba wiedzieć kiedy walczyć, a kiedy nie walczyć.
Przeczytałem przed chwilą notatkę na portalu www.historia.wp.pl, poświęconą najnowszej książce Piotra Zychowicza: "Pakt Piłsudski-Lenin". Z zamieszczonego tam skrótu wynika, że - zdaniem autora - w 1919 i później drugi raz w 1920, Polacy mieli szansę dobicia czerwonych i starcia komunizmu na proch, co zapewne zapobiegłoby późniejszemu rozprzestrzenieniu się komunistycznej gangreny, na trzy czwarte świata. Zdaniem autora za niewykorzystanie szansy odpowiada Piłsudski, który większe zagrożenie dla Polski widział w carskiej, niż w sowieckiej Rosji, a także odpowiedzialny za podpisanie traktatu ryskiego Grabski, dla którego jak to pisze autor: "oddawanie Sowietom polskiej ziemi było pasją..."
Jeżeli to co pisze autor, o pakcie Piłsudski-Lenin, opiera się na solidnych podstawach, to Piłsudski - który wrogość do Rosji miał we krwi - popełnił fatalny w skutkach błąd. Nie rozumiał, że w polityce międzynarodowej nie istnieją ani trwała sojusze, ani też nie może być mowy o "sojuszach-nie-do-pomyślenia".
A to oznacza, że dzisiaj głoszone hasło: "nigdy razem z Rosją", używane jako kontrargument na przykład dla przedstawicieli Ruchu Narodowego - należy zapisać na kartce i włożyć sobie w buty, bo tam jest jego miejsce. Dlatego nonsensowne jest oskarżanie o prorosyjskość wszystkich tych, którzy całkiem rozsądnie mówią, że sprzymierzać się należy nie z tymi, który lubimy (albo wydaje nam się, że lubimy), ale z tymi, z którymi mamy akurat wspólny interes.
Ktoś może powiedzieć, że interes z diabłem zawsze będzie kiepski - i na pewno coś w tym jest!
Zawsze należy zastanowić się nad konsekwencjami podejmowanych decyzji i dobrze je rozważyć. Są sytuacje - jak na przykład rok 1939 - że do wyboru mieliśmy koalicję z diabłem czarnym, diabłem czerwonym, a wybraliśmy sojusz z diabłem przebranym na biało, który tak nas wystawił do wiatru, że pozostałe dwa diabły doprowadziły nasz Naród na skraj przepaści. Jeżeli ktoś powie, że w ówczesnej sytuacji nie dało się wybrać inaczej, nie będę się spierał, ale prywatnie uważam, że wybraliśmy źle...
Nawiązując do zasady wygrywania, od której zacząłem niniejszą notatkę, można by powiedzieć, że to była ta sytuacja w której trzeba było walczyć, aż do całkowitego, fizycznego zniszczenia czerwonej zarazy. Samą zasadę Sun-Tzu należałoby też rozwinąć. By zwyciężać, trzeba wiedzieć z kim walczyć a z kim nie walczyć. Wydaje mi się, iż Piłsudski mógł przyjąć błędne założenie, że wschodni sąsiad Polski będzie słabszy pod rządami czerwonych niż białych. Teraz, z dzisiejszego punktu widzenia widzimy, jak wielkim błędem było takie przewidywanie! Ale Piłsudski mógł tego nie wiedzieć! Czy mógł wtedy rozumieć, jakim potwornym zagrożeniem dla cywilizacji jest komunizm? Czy mógł przewidzieć, że lewactwo rozpleni się na cały świat? Czy mógł spodziewać się że przyniesie takie szkody w umysłach ludzi, jakie przyniosło?
z poważaniem
Lech Mucha
Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe". "Chirurgiczne cięcie. Opowieści jeszcze bardziej prawdziwe" i dwóch powieści: sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama", oraz "Wojownicy Kecharitomene".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura