Naoczny Obserwator Naoczny Obserwator
189
BLOG

Ziemia obiecana

Naoczny Obserwator Naoczny Obserwator Polityka Obserwuj notkę 1
wyścig szczurów, globalizacja, ignorancja społeczna, upadek wartości, zniewolenie społeczne

    Żyjemy w czasach kiedy dostęp do wszelkiego rodzaju dóbr jest większy niż kiedykolwiek w historii (przynajmniej dla ludzi cywilizacji Zachodu), a nasze cechy wrodzone sprawiają, że by je zdobyć jesteśmy w stanie harować od świtu do nocy kosztem zdrowia, relacji rodzinnych i więzi społecznych. Wizja powszechnego dobrobytu, którą gonimy jest złudna i dla większości niedościgniona. Atuty współczesnego świata stają się powoli naszym przekleństwem. Dla podwyższenia, lub choćby utrzymania statusu i poziomu życia gotowi jesteśmy nie tylko wyzbyć się swoich poglądów i wartości (a przynajmniej powstrzymać się od głośnego ich wyrażania), ale także zgodzić się na ograniczenie naszych swobód. Pożądamy pieniędzy już nie dla samej przyjemności wydawania - motywacją do ich zarabiania stała się sama chęć ich posiadania. W końcu zgromadzony majątek ma zagwarantować w spokojny sen i niezależność, ale posiadanie daje tylko pozory niezależności, gdyż w dzisiejszym świecie prawdziwą niezależność osiągają tylko nieliczni posiadacze prawdziwych fortun. Mamy czasy najgorszego możliwego połączenia niezdrowego kapitalizmu, który pod pretekstem wydajności i efektywności do cna wyżyma pracownika, ze zgniłym socjalizmem, który w ramach jałmużny chce poprawić mu byt. Klasy wyższe dzieląc się z klasami niższymi częścią bogactwa (przez biedotę wypracowanego) zyskały ich lojalność i przychylność przejmując nad nimi jeszcze większą kontrolę. Te wymuszone ustępstwa nie zmieniły jednak nastawienia elit do niższych warstw społeczeństwa, gdyż ich interes jest przeciwstawny interesowi dobra publicznego i zawsze będą działać wbrew niemu, jednocześnie tym dobrem publicznym grając przy ubieraniu swojego interesu w zasady i normy prawne.

    Trwamy w dobie przewlekłego kryzysu nie tylko gospodarczego, ale i ideowego. Nie jesteśmy już społeczeństwem, tylko zbiorem konkurujących ze sobą jednostek. Lepiej sytuowane warstwy próbują za wszelką cenę utrzymywać swoją nadrzędność i status społeczny, podtapiając całą resztę. Ta reszta to neopańszczyźniani chłopi, z trudem utrzymujący głowę nad powierzchnią - ich status nie zmienił się od wieków, mimo posiadania markowych ubrań, telefonów, zmywarek, samochodów i innych modnych gadżetów. Trwa obecnie gotowanie żaby. Bezbolesność przystosowania wpływa na brak reakcji z naszej strony. Wygodne życie mimo posiadania wszelkich dóbr dalej jest feudalizmem, tylko dziesięcina jest pięć razy wyższa. Wygodne życie to tylko jedna strona medalu z drugiej jest zastraszanie i rozbudzanie pragnień przez opanowaną przez media kulturę, niepewność jutra i pogoń za pieniądzem, sprawiające, że czujemy się wyobcowani we własnym kraju, nienawistnie spoglądając na sąsiada i próbując dorównać mu stanem posiadania. W końcu zwykły człowiek od zarania dziejów o przetrwanie walczy sam, a wpływ na przebieg wydarzeń w kraju czy na świecie ma niewielki. Demokracja dała mu jednak złudne nadzieje, że to się zmieni. To złudzenie powoli gaśnie, choć idealiści wierzą, że społeczeństwo znajdzie jakieś wyjście z tej straconej pozycji, na której stoi. Ludzkość wychodziła przecież z gorszych opresji. I zaraz wpadała w następną.

    Dzisiejszy system społeczno-gospodarczy, nazywany najlepszym z wymyślonych, staje się mało wydolny. Problemy migracyjne, szkodliwe trendy gospodarcze i światopoglądowe, technokracja, galopujące zadłużenie, chwiejny pokój światowy, podszyta interesami moda na ekologię i postępująca dewaluacja pieniądza sprawia, że coraz głośniej mówi się o potrzebie szukania nowych rozwiązań ustrojowych, problem w tym, że nie mamy zbyt wielu opcji. Słyszałem ostatnio opinię, że jeśli demokracja ma przetrwać musi przestać być demokracją. Sprowadza się to do powrotu władzy silnej ręki, co już wielokrotnie przerabialiśmy, z marnym skutkiem. Zresztą nieważne czy żyjemy w systemie autorytarnym czy demokratycznym, głównym problemem jest zawodność człowieka, u którego zdolność do kierowania się szlachetnymi pobudkami zanika z wiekiem. W masach z przyczyny braku możliwości wykazania się, u klas wyższych - wykonujących zajęcia wyznaczone im przez stanowisko lub społeczność - z samej przyczyny dzierżenia władzy, która skutecznie ich deprawuje. Jeśli Państwo jednych i drugich do roli przykładnych obywateli nie przygotuje, nie wyedukuje ich należycie, to żaden system się nie sprawdzi. Polska jest tego świetnym przykładem. Kto dziś traktuje szkołę jako przywilej? Rodzice traktują ją jak przechowalnię, a uczniowie jako nieprzyjemny obowiązek. Kadrę nauczycielską zrównano z motłochem i nie robi się nic, aby przywrócić jej należny status, zresztą cały system edukacji władze traktują jak kulę – nie kulę armatnią przebijającej mury ciemnoty, ale kulę u nogi. Bijących na alarm nie trzeba uciszać, nikt ich nie słucha, dla ogłupiałych tłumów los przyszłych pokoleń to przecież czysta abstrakcja.

    Pisałem już wielokrotnie, że w zastraszającym tempie tracimy zdolność samodzielnego myślenia, ale także kolektywnego działania. Potężny strumień informacji docierający do nas każdego dnia trudno przekuć w użyteczną wiedzę. Coraz bardziej upolitycznione media karmią nas propagandą strachu, jak nie wirus to wojna, jak nie kryzys gospodarczy, to zabójcze ocieplenie klimatu. Do tego trwające w nieskończoność thrillery na scenie politycznej w cyklu spory-kampania-wybory. To wszystko poprzecinane reklamami, które wciskają nam całą masę zbędnych produktów (od leków na potencję i suplementów diety, przez roboty odkurzacze, szczoteczki soniczne i niemieszczące się w kieszeni smartfony, po szybkie pożyczki, które mają to wszystko sfinansować). Trwanie w tej tragikomedii zubaża naszą świadomość, i kieruje nasze myślenie na boczne tory. Masy walcząc o okruchy tortu zjadanego przez nielicznych tracą odruch solidarności i więzi ze społeczeństwem stając się łatwym celem dla dobrze zorganizowanych podmiotów gospodarczych, korporacji i instytucji nastawionych na zysk i kontrolę obywateli. Samo zarządzanie tymi organizacjami (a tym bardziej Państwami) stało się tak problematyczne i cechuje je taka bezwładność, że nawet zarządzający nimi od szczytów władzy przez wszystkie stopnie drabiny zostają takimi samymi niewolnikami wszelakich zależności, bezwzględnej ekonomii i poprawności politycznej, jak cała reszta biernych wykonawców poleceń.

   Przyjęliśmy zasady gry, której skutków nie przewidzieli nawet Ci, którzy ją stworzyli. Uśpiono nas, skłócono i zaprzęgnięto do niezdrowej rywalizacji. Karmieni strachem i żądzą widzimy jedynie mętny obraz świata, gdzie jedyną drogą do szczęścia jest wspiąć się wyżej ponad otaczających nas ludzi, gdzie podobno widać więcej i łatwiej się oddycha. Panowanie nad światem złożyliśmy w rękach już nie tylko mierności, ale przede wszystkim chciwości, wzruszamy ramionami na postępujące rozwarstwienie społeczne, rosnącą władzę gigantów skupiających większość światowego bogactwa i malejącą władzę reprezentujących nas papierowych rządów, nie mówiąc już o samorządach. Wiem, że trudno patrzeć na to z takiej perspektywy, kiedy każdy uciemiężony ma pełny brzuch, wygodną kanapę i wielki telewizor zapewniający mu rozrywkę o każdej porze dnia i nocy. Jednoczyliśmy się w obliczu patrzącej nam w oczy śmierci, tym razem nie zagrażają nam raczej bezpośrednie działania wojenne i głód (choć nie jest to takie oczywiste), jeśli już to wojna informacyjna i zwykłe wykluczenie z decydowania o własnym losie i przyszłym kształcie tego świata. Nie potrafimy zjednoczyć się przeciwko nowym opresjom, skoro ich nie widzimy. Przeciwko systemowi, który nie jest już katem i oprawcą, choć niewoli i kontroluje nas mocniej niż poprzednie. Nie potrzebuje już kajdan na ręce, zaprzęga w nie umysły. Wróg jest niewidoczny i mówi Ci, że sam jesteś swoim wrogiem, jeśli nie skorzystasz z okazji, które ci proponuje, jeśli nie staniesz do wyścigu, w którym wygraną są bogactwa tego świata. Sam jesteś panem swojego losu, więc nie oglądaj się na innych. Wspólnota, braterstwo, solidarność to przeżytki poprzednich epok, społeczeństwo dziś to zbiór jednostek będących twoimi konkurentami lub co najwyżej klientami. Mówimy dużo o wolności osobistej, o tolerancji, o prawach człowieka, ale tak naprawdę ten drugi człowiek przestał nas kompletnie interesować. Reszta i jej problemy, ludzie z krwi i kości, mijani na ulicy czy w sklepie, sąsiedzi czy kamraci to tylko wyimaginowani mieszkańcy tego samego wszechświata, którzy nie są warci naszego zainteresowania. Ta reszta to niestety także my, dopóki tego nie odkryjemy dalej będziemy biernie przyglądać się postępującemu zepsuciu świata i władzy, które wszystkim nam się udzielają.

https://naocznyobserwator.blogspot.com/

Łukasz Studnicki - znajdź mnie na https://naocznyobserwator.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka