Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
2531
BLOG

Kruszenie zielonego absurdu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Trybunał Konstytucyjny Obserwuj temat Obserwuj notkę 30
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie systemu ETS (handlu emisjami) z wtorku nie zostanie wydrukowany. To nie zmienia faktu, że będzie potężnym narzędziem przyszłej władzy w ofensywie przeciwko duszącym Polskę zielonym absurdom.

We wtorek 10 czerwca Trybunał Konstytucyjny orzekł w sprawie, która była skutkiem wniosku złożonego w lutym 2023 przez grupę posłów, związaną z Suwerenną Polską. Wydanie orzeczenia opóźniło się z powodów politycznych. W obozie PiS trwał konflikt pomiędzy środowiskiem Zbigniewa Ziobry a Mateusza Morawieckiego. To pierwsze oskarżało tego drugiego o sprzyjanie unijnej polityce klimatycznej i godzenie się na jej kolejne etapy i zaostrzenia. Dopóki na czele TK stała pani Julia Przyłębska, trybunał nie zajmował się sprawą. Zmieniło się to po objęciu stanowiska prezesa przez Bogdana Święczkowskiego, związanego ze środowiskiem byłego prokuratora generalnego. Ma to znaczenie o tyle, że gdyby wyrok zapadł wcześniej, jeszcze za rządów PiS, zostałby opublikowany. Obecnie, jak wiadomo, rząd na podstawie uchwały podjętej w grudniu ubiegłego roku wyroków TK po prostu nie publikuje. Oczywiście rząd nie ma żadnych uprawnień, aby uchwałą decydować o tym, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego miałyby być publikowane lub nie, a jego działanie przyczynia się do zwiększenia prawnego chaosu. Przy czym, żeby było zabawniej, rząd twierdzi, że właśnie swoją uchwałą ten chaos ogranicza.

Uchwała rządu jest skutkiem politycznej wojny, rozpoczętej jeszcze latem 2015 r. przez Platformę Obywatelską, która powołała nadmiarowych sędziów TK, co następnie wykorzystało PiS, żeby powołać własnych nadmiarowych sędziów – odłóżmy to jednak na bok. Wyrok jest faktem i niezależnie od tego, czy zostanie opublikowany, będzie miał wagę instrumentu politycznej presji kłopotliwego dla rządzących, którzy chcieliby realizować w pełni unijną politykę klimatyczną, a pożytecznego dla tej strony sporu, która tę politykę kontestuje.

TK, opierając się na ogólnie brzmiących artykułach polskiej konstytucji, stwierdził – jak czytamy w końcowym komunikacie trybunału – że przedmiotem jego badania stał się w pierwszej kolejności trzeci z podnoszonych wobec ETS zarzutów: „przedmiotem oceny Trybunału było to, czy zakres kompetencji przekazanych nie został samodzielnie – zatem z pominięciem procedury konstytucyjnej – rozszerzony przez ograny Unii, względem tego, co było przedmiotem zgody Rzeczypospolitej Polskiej wyrażonej w traktacie akcesyjnym, a następnie w traktacie lizbońskim. Problem konstytucyjny w tym zakresie dotyczył wyłącznie aspektów proceduralnych, to jest dochowania konstytucyjnie przewidzianego trybu przekazania kompetencji na rzecz Unii Europejskiej”.

Nie wdając się w detale prawniczego języka, w dużym uproszczeniu można stwierdzić, że TK orzekł, iż UE bezprawnie zdecydowała, że system, mający istotne znaczenie dla polskiego miksu energetycznego, nie podlegał prawu weta, podczas gdy zgodnie z traktatami każde postanowienie kształtujące miks energetyczny krajów członkowskich powinno być zatwierdzane na zasadzie jednomyślności (czyli z prawem weta). Oczywiście w komunikacie wydanym po orzeczeniu analiza jest znacznie bardziej drobiazgowa, a jeszcze bardziej będzie w momencie, gdy TK opublikuje uzasadnienie wyroku.

Nie ma natomiast wątpliwości, że system ETS działa na polski sektor energetyczny i ciepłowniczy wyniszczająco. Sprawa była omawiana wielokrotnie. ETS nie tylko nie skłania firm do „zielonych” inwestycji, ale przeciwnie – odbiera im pieniądze na jakiekolwiek inwestycje, a nierzadko po prostu na bieżącą działalność. Mówił o tym na moim kanale w „Rozmowie Niekontrolowanej” mec. Karol Wenus, prezes Stowarzyszenia Odpowiedzialnej Transformacji Energetycznej, posługując się przykładami konkretnych firm, które z powodu ETS zostały postawione pod ścianą i zmuszone są nawet brać komercyjne kredyty na opłacenie zakupu uprawnień. Co ma oczywiście krótkie nogi.

Nie jest też prawdą – trzeba to przy każdej okazji podkreślać jak Katon Starszy podkreślał zawsze konieczność zburzenia Kartaginy – że ETS jest systemem rynkowym. Nie jest. Nie ma z mechanizmami rynkowymi zgoła nic wspólnego. Jest całkowicie sztucznie wykreowanym obciążeniem, którego waga sterowana jest decyzjami politycznymi o puli przysługujących rządom uprawnień. Nie wystarczy, że uprawnienia są przedmiotem giełdowej spekulacji, żeby można było mówić o całym systemie, że jest „rynkowy”.

Koszty zielonego ładu, które są już oczywiście odczuwalne, ale w ciągu najbliższych lat staną się najzwyczajniej nie do zniesienia, szczególnie w Polsce – o ile wejdą w życie wszystkie jego planowane elementy – będą w coraz większym stopniu centralnym elementem politycznego sporu, w którym strona „europejska” czy też „demokratyczna” będzie coraz bardziej na przegranej pozycji, nawet jeśli dzisiaj jej przedstawiciele niespodziewanie zaczynają mówić głosem sceptyków. W tym sporze wtorkowy wyrok będzie bardzo poręcznym argumentem, który w pełni może znaleźć zastosowanie po wyborach w 2027 r., jeśli wygra je obecna opozycja i przejmie władzę. Można nieco nieśmiało postawić tezę, że polityka Mateusza Morawieckiego – zgódźmy się na klimatyczne szantaże, bo i tak się im nie jesteśmy w stanie sprzeciwić, a w zamian wynegocjujmy jak największe pieniądze – nie wróci. On sam, przynajmniej na razie, wydaje się być odstawiony na bok, również z powodu tych właśnie swoich dokonań. A to oznacza, że przy asertywnym prezydencie Karolu Nawrockim nowa władza może zacząć prowadzić działania niestandardowe w celu wyzwolenia Polski spod obciążeń zielonego ładu.

Wprawdzie zgodnie ze sformułowaną już dawno temu doktryną wyrok TK, stwierdzający niezgodność danej regulacji unijnej z polską konstytucją, może prowadzić tylko do jednego z trzech skutków: zmiany prawa UE, zmiany konstytucji RP lub wystąpienia Polski z Unii. Niemniej możliwe są poczynania spoza tego wachlarza. Można sobie na przykład wyobrazić, że w oparciu o system ETS zostanie w Polsce ogłoszone referendum na temat uczestnictwa naszego kraju w niektórych elementach zielonego ładu, takich jak ETS, ETS 2 czy EPBD (dyrektywa budynkowa). Bardzo prawdopodobny wynik negatywny będzie podstawą do rozpoczęcia zabiegów nieprzewidzianych w dotychczasowych regulacjach i ustaleniach – ale nie zapominajmy, że w UE wszystko jest polityką i nie ma takiej dyrektywy lub rozporządzenia, którego nie da się zmienić. Można sobie doskonale wyobrazić, że Polska działająca wręcz konfrontacyjnie wywalcza sobie zwolnienie z przynajmniej części polityk zielonego ładu – a za Polską mogą pójść następni, co może zaowocować zawaleniem się całego systemu. Oby. Oby wtorkowy wyrok był początkiem procesu kruszenia się tego gmachu absurdu.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj30 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka