W środy mam w „Fakcie” swoją autorską kolumnę. Jednym z jej elementów jest „Teatrzyk Przegniły Batonik”. Wczoraj opublikowałem następującą sztukę:
Teatrzyk „Przegniły batonik” przedstawia
sztukę kryminalno-polityczną w trzech aktach
pt. „Przeszukanie”
Występują:
Marcin Rosół – b. asystent Mira Drzewieckiego
Agent CBA I
Agent CBA II
Akt I
Scena: mieszkanie Marcina Rosoła, na ścianie zegar, pokazujący kwadrans na 13
Dzwoni telefon.
Rosół: Halo?
Agent CBA I: Dzień dobry. Czy pan Marcin Rosół?
Rosół: Tak, słucham?
Agent CBA I: Mam taką serdeczną prośbę, czy my moglibyśmy za pół godzinki wpaść do pana? Nie chcemy przeszkadzać, jeśli ma pan akurat coś ważnego…
Rosół (trzęsąc się i blednąc): O Jezusie, Maryjo! Mam szykować szczoteczkę?…
Agent CBA I: Ależ, panie Marcinie. My już tak nie działamy. Tak to może było za siepacza Kamińskiego. Nam tylko chodzi o pana komputery i jakieś inne takie tam urządzenia.
Akt II
Pukanie do drzwi. Rosół otwiera. Wchodzą dwaj agenci CBA. Zegar pokazuje 13.15.
Agent CBA II: Dzień dobry, panie Marcinie, my może nie w porę? Jeśli tak, to może jutro przyjdziemy?…
Rosół (rozluźniony): Ależ nie, zapraszam.
Agent I: A jak zdrowie?
Rosół: Dziękuję, generalnie dobrze, tylko katar jakiś się przyplątał. Może panowie kawy?
Agent CBA I: A chętnie, chętnie.
Agenci wchodzą, zdejmują buty.
Akt III
Na zegarze 16.30. Rosół i agenci siedzą przy stole. Na stole kawa i ciasteczka oraz butelka whisky.
Agent II (śmiejąc się): …a ona wtedy: no i patrz Zenek, jemu też gacie spadają!
Agent I: Panie Marcinie, miło się siedzi, ale robota czeka. Musimy iść.
Rosół: Może jeszcze kawki?
Agent II: Kawka pyszna, ale kolega ma rację, trzeba zmykać. Tylko co my tu właściwie…
Agent I: Te komputery i te inne.
Rosół: A, tak, tam panom przygotowałem przy drzwiach w reklamówce.
Agent II: I to wszystko jest?
Rosół: Ależ oczywiście.
Agent I: To my dziękujemy i polecamy się na przyszłość. Co złego, to nie my.
Kurtyna.
Jak Państwo widzą, w mojej sztuce agenci „odzyskanego” CBA, wchodząc do mieszkania pana Rosoła, uprzejmie ściągają buty. Dzisiaj pan Rosół zeznał, że agenci na jego prośbę tak właśnie zrobili.
Chciałbym niniejszym oświadczyć, iż pisząc moją sztukę, nie byłem w posiadaniu wiedzy o faktycznym przebiegu wypadków w mieszkaniu pana Rosoła. Co więcej, nie sądziłem, iż rzeczywistość doścignie moją satyrę.







Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka