Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
170
BLOG

Cyrk ważniejszy od racji stanu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 53

W ciągu dwóch lat rządów PO miały miejsce różne okoliczności, które wskazywały, że premier Tusk nie rozumie, na czym polega interes państwa w polityce zagranicznej lub też rozumie, ale nie zamierza tego w swoich działaniach uwzględniać. Tak było w przypadku tarczy antyrakietowej, wojny w Gruzji, Nordstreamu, Centrum Przeciwko Wypędzeniom (dziś pod inną nazwą) czy obchodów 1 września. Bywa jednak, że najdrastyczniej o tym, jaki stosunek ma polityk to interesu narodowego, przypominają wydarzenia i komentarze okazjonalne, w sprawach, wydawałoby się epizodycznych.

Pisałem kilka dni temu o nieobecności Radosława Sikorskiego w Kordowie. Wyjaśniałem, dlaczego to spotkanie było ważne i dlaczego szef MSZ bezwzględnie powinien na nim być. Fakt, że go tam nie było, pokazał, jakie są priorytety dla Sikorskiego: własna kariera jest na pierwszym miejscu.

Dziś zmroził mnie – choć nie powinien, bo przecież można było się tego spodziewać – komentarz to tej sprawy, jaki wygłosił premier. Cytuję wiadomość z TVN24.pl:

„Premier uważa też, że Sikorski nie powinien dostać "żółtej kartki" za nieobecność na nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE, które zakończyło się w sobotę w Cordobie. Sikorski w sobotę wraz z Komorowskim uczestniczył w spotkaniu Stowarzyszenia Młodzi Demokraci w Katowicach. Oburzona jego nieobecnością w Hiszpanii jest opozycja - SLD i PiS.

– Trudno się spodziewać, czegoś innego po konkurencji politycznej – ocenił. – W tym przypadku nie widziałem i nie widzę żadnego uszczerbku dla polskiego interesu. Polska nie straciła na tym ani jednego euro, ani nic z reputacji i prestiżu. Gdyby było inaczej, ta kartka nie byłaby żółta - podkreślił premier”.

Po pierwsze – faktycznie, trudno od Tuska oczekiwać, żeby grał pod dyktando opozycji. To muszą przyznać nawet jego przeciwnicy. Tyle że kwestii w ogóle by nie było, gdyby Sikorski do Kordowy pojechał. A pojechać by tam musiał, gdyby premier pilnował spraw polskiego interesu w Unii i gdyby szef MSZ wiedział, że za nieobecność na spotkaniu, gdzie decydują się losy polskiego udziału w unijnej służbie dyplomatycznej, spotkają go wewnątrzpartyjne i wewnątrzrządowe konsekwencje. Tusk jednak, jak widać, o te sprawy kompletnie nie dba. Ważniejsze dla niego jest, żeby cyrk na miejscu się kręcił.

Po drugie – w wypowiedzi premiera charakterystyczne jest stwierdzenie, iż „Polska nie straciła na tym ani jednego euro, ani nic z reputacji i prestiżu”. Szef rządu zapewne bezwiednie zdradził, co się jego zdaniem liczy: poza korzyściami finansowymi, co można zrozumieć, jedynie reputacja i prestiż. Tyle że reputacja i prestiż nie są wartościami same w sobie, jak zdają się swoimi wypowiedziami i sposobem działania od dawna sugerować Tusk i Sikorski. Są jedynie środkami do celu. Do jakiego celu mają służyć dzisiaj – nie wiadomo.

W wypowiedzi Tuska nie pomieściła się kategoria realnego wpływu na organy Unii, co również jest jednym ze środków działania, znacznie na ogół ważniejszym niż reputacja i prestiż. A to jest właśnie to, co Sikorski zdecydował się poświęcić, żeby móc brylować przed małolatami z platformerskiej młodzieżówki.

Kiedyś Sikorski miał do mnie osobistą pretensję za sugestie zawarte w jednym z tekstów w „Rzeczpospolitej”, że stawia interes osobisty wyżej niż interes państwa. Dziś mam ostateczną pewność: miałem rację. Dodać mogę tyle, że dzieje się to niestety przy pełnej aprobacie szefa polskiego rządu.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj53 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (53)

Inne tematy w dziale Polityka