Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1931
BLOG

Leming Jerzy Pilch

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 51

Przeglądając jeden z ostatnich numerów „Przekroju”, zajrzałem od niechcenia do felietonu (w formie zapisków dziennika) Jerzego Pilcha na końcu pisma. Zwykle Pilcha nie czytuję – po prostu śmiertelnie mnie nudzi, a w swojej publicystyce jest stuprocentowo przewidywalny. Tym razem również ani mnie nie zaciekawił, ani nie zaskoczył, ale w jego tekście znalazłem fragment, który uzmysłowił mi, jak można kilkoma słowami wpisać się w głupawe klisze i stereotypy, sprawiając, że odbiorcy poczują, iż „autorytet” wspiera ich przekonania (te przekonania nabyli oczywiście nie drogą własnych przemyśleń, ale siedząc przed telewizorem). To wszystko rzecz jasna przy założeniu, iż odbiorcy – w tym wypadku czytelnicy felietonu Pilcha – są niemal kompletnie bezmyślni i pozbawieni zmysłu krytycznego.

Oto rzeczony fragment (mowa jest o wywiadzie, jakiego udzielił którejś z gazet Jarosław Kaczyński):

[…] na razie wprawdzie potwierdzić istnienia haków na Komorowskiego w aneksie nie można, bo to ścisła tajemnica, ale nawet jakby się istnienie takich haków nie potwierdziło, to „Komorowskiego i tak kompromituje obrona WSI, które były prostą kontynuacją komunistycznych wojskowych specsłużb. Każdy Polak powinien się zastanowić, zanim zagłosuje na kogoś takiego”.

Swoją drogą, ilu Polaków po przeczytaniu tego rodzaju przestrogi zagłosuje na Komorowskiego od ręki i bez namysłu? Ja na pewno.

Przeciętny, jak to się nieco pogardliwie, ale słusznie określa, leming, czytając ten passus, przyjmie go jako oczywistość, ponieważ obca jest mu analiza czytanego tekstu. Leming widzi tylko hasła. Jest hasło „Kaczor” – znaczy: zły, oszołom, straszy, mami. Jest Pilch – znaczy: inteligent, rozsądny, z definicji ma rację. Dodajmy do tego wątek WSI (oczywiście od razu pojawia się porcja odpowiednich skojarzeń, dobrze zaimplementowanych w lemingowatych mózgach, a także złowrogo skrzywiona twarz Antoniego Macierewicza) i mamy gotową emocję – bo nie rozumowanie, wniosek ani konkluzję: jasne, Pilch ma rację, trzeba bez namysłu zagłosować na Komorowskiego, żeby utrzeć nosa temu zwariowanemu Kaczorowi.

To jest oczywiście emocja na najprymitywniejszym poziomie i o wywołanie takiej chodzi Pilchowi. Pilch jest człowiekiem wystarczająco inteligentnym, żeby zdawać sobie sprawę, że jego stwierdzenie nie przeszłoby nawet najbardziej rudymentarnych testów na dowodzenie, logikę czy wierność faktom. Manipuluje zatem celowo, czyli ze złą wolą.

Teraz pojawia się pytanie: dlaczego manipuluje? Gdyby potraktować jego oświadczenie serio, pojawiłyby się bardzo dla Pilcha trudne, może nawet niewygodne pytania. Czy dlatego, że z zasady nie ma nic przeciwko służbom specjalnym, które były instrumentem totalitarnego państwa? Czy może dlatego, że sam ma jakieś powiązania z tymi służbami, tudzież z ich kontynuacją z okresu III RP?

Gdyby nie uciekać się do aż tak daleko idących przypuszczeń, można by poprosić Pilcha o jakiekolwiek uzasadnienie jego stwierdzenia. Ale rzecz właśnie w tym, że Pilch w ogóle nie widzi potrzeby, żeby cokolwiek uzasadniać. Wtedy bowiem mogłoby się zdarzyć, że zamiast pobudzania emocji lemingów, zaczęłaby się normalna dyskusja.

Taką dyskusję oczywiście można by na ten temat poprowadzić, tyle że wtedy trzeba by mocno rozwinąć zagadnienie, które Pilch załatwia jednym kpiącym zdaniem. Trzeba by np. spytać, czy w służbach specjalnych ważniejsze jest oczyszczenie w przypadku zmiany ustroju czy kontynuacja? Czy dawne uwikłania mogą przeważać nad kompetencjami? Jakie mogą być motywy polityka, który broni tak powstałych służb przed rozwiązaniem i czy nie mogą budzić uzasadnionych wątpliwości? Ale żeby te pytania zadawać i próbować na nie odpowiadać, trzeba by też znać rodowód WSI, pamiętać choćby mniej więcej okoliczności ich rozwiązania (głos Komorowskiego był odosobniony w PO) oraz zawartość raportu z nim związanego i w ogóle mieć wiedzę na temat różnych detali i okoliczności, o których Pilch, jak sądzę, nie ma pojęcia. Mam prawo tak sądzić, ponieważ się do nich we wspomnianym tekście ani słowem nie odnosi.

Wraca zatem do pytania: dlaczego Pilch manipuluje w tak prostacki sposób? Odpowiedź brzmi: ponieważ sam jest lemingiem. Oczywiście na wyższym poziomie, dużo bardziej świadomym i lepiej wykształconym niż większość lemingów, ale mechanizm jest podobny. Pilch jest lemingiem swojego krakowsko-warszawskiego środowiska, w którym nad pewnymi sprawami się nie dyskutuje, ale przyjmuje je jako dogmat. Dogmatem naczelnym jest, że „Kaczor jest gupi”, zatem wszystko, co antykaczorowe musi być mądre i dobre. Nie ma sensu wdawać się w jakieś szczegóły, jak choćby pochodzenie oficerów WSI, brak ich weryfikacji, choć pochodzili wprost z dawnej Wojskowej Służby Wewnętrznej, a ta z kolei wywodziła się ze złowrogiej Informacji Wojskowej (a przecież nikt nie zaprzeczy, że nawyki i sposób myślenia są w takich instytucjach przenoszone z jednego pokolenia pracowników na następne), ich uwikłania w biznes po 1989 roku, dyskusję o bilansie ich pracy (obrońcy wskazują na sukcesy poza granicami kraju i to też trzeba brać pod uwagę) itd., itp.

Piszę o tym wszystkim, ponieważ w ostatnim czasie z moimi wpisami nie zgadzały się osoby, które stosowały metodę podobną do metody Pilcha: posługiwały się hasłami, bez jakiejkolwiek próby ustalenia choćby definicji używanych pojęć. Jeden z moich oponentów oznajmił na przykład, że obecność prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji latem 2008 roku była przedmiotem powszechnych kpin i drwin. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, kto drwił i kpił (poza oczywiście osobami jemu podobnymi) ani też nie umiał rozpocząć dyskusji o tym, czy rosyjską ofensywę w większym stopniu powstrzymały rokowania Sarkozy’ego czy właśnie obecność w Tbilisi prezydenta i innych przywódców, których ze sobą zabrał.

Nie uważam, żeby odpowiedzi na takie pytania, czy też na pytania dotyczące służb, były łatwe i proste. Opinie mogą być różne. Ale kiedy ktoś próbuje zamiast dyskusji serwować propagandowe kpiny, ogarnia mnie irytacja.

Swoją drogą, Pilch wystawił sobie znakomite świadectwo, przyznając, że swój głos w wyborach oddaje bez namysłu.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj51 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka