Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
253
BLOG

Teatrzyk kagiebowca Putina

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 66

Zdecydowana większość opinii na temat wczorajszych uroczystości w katyńskim lesie trąci skrajną naiwnością albo urzędowym optymizmem, przeceniającym lub wprost fałszującym znaczenie i skutki polityki obecnego rządu wobec Moskwy. Analizując spokojnie przemówienie rosyjskiego premiera oraz całokształt stosunków pomiędzy naszym krajem a Rosją, nie znajduję żadnego powodu ani do satysfakcji, ani optymizmu. Mówiąc w uproszczeniu – stary kagiebowiec Putin odegrał kolejny akt przedstawienia w ramach wielkiego spektaklu imperialnej rosyjskiej polityki.

Najpierw parę słów o samym przemówieniu Putina. Muszę przyznać, że ja sam uległem jakimś nieracjonalnym nadziejom i sądziłem, że rosyjski premier odejdzie od typowego wzorca, według którego dotychczas kształtowała się moskiewska polityka w sprawie Katynia. Kiedy Putin skończył mówić, zrobiło mi się głupio z powodu mojej bezzasadnej naiwności. Gdyby oceniać przemówienie byłego kagiebowca łagodnie, można by powiedzieć, że było sztampowe i nie wnosiło absolutnie nic nowego do sprawy. Gdyby oceniać je ostrzej, należałoby powiedzieć, że było dość bezczelne.

Po pierwsze, Putin zastosował klasyczny zabieg rozmywania odpowiedzialności. Mówił o tym, że w okolicy ginęli różni ludzie, a to Rosjanie, a to Polacy, a to znowu Kozacy. Zabijali też różni, właściwie nie wiadomo kto. Na pewno nie Rosjanie, tylko ewentualnie jacyś enkawudziści bez narodowości, dla których nie liczyły się ani religia, ani narodowość ofiar.

Po drugie – to ostatnie stwierdzenie jest szczególnie istotne, ponieważ jedną z ważnych cech zbrodni ludobójstwa jest zastosowanie przez sprawców kryterium narodowościowego właśnie. Putin zapobiegawczo odciął się od takiego podejścia.

Po trzecie – Putin podkreślił wyraźnie, że Federacja Rosyjska określiła już swoje prawne stanowisko w sprawie zbrodni katyńskiej i nie zamierza tego zmieniać. Jak można rozumieć, jest to stanowisko wyrażone m.in. w rosyjskim piśmie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, będącym odpowiedzią na skargę potomków pomordowanych. W piśmie tym zbrodnia katyńska jest określona jako „zdarzenie”.

Po czwarte – nie nastąpiło oczywiście nic, co choćby przypominałoby przeprosiny w jakiejkolwiek formie.

Po piąte – Putin wyraźnie podkreślał, jak ważne jest „patrzenie w przyszłość” i jak nieodpowiedzialni są ci, którzy domagają się jasnego określenia winy i potępienia zbrodni. Brakowało tylko, aby użył słowa „mąciciele”.

Ubawiło mnie, gdy niektórzy próbowali uznawać za gest mający szczególne znaczenie uklęknięcie i przeżegnanie się przez rosyjskiego premiera. Wziąwszy pod uwagę życiorys Władimira Putina i jego kagiebowską przeszłość, tego typu zachowania należy raczej uznać za tanią farsę, do której pasuje przysłowie „diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni”.

Dość powszechna była opinia, iż sukcesem jest już samo uczestnictwo rosyjskiego premiera w uroczystościach. Tu trzeba zarysować szerszy kontekst tego wydarzenia.

Przede wszystkim jako założenie należy przyjąć, że rosyjska polityka zagraniczna jest absolutnie amoralna i aetyczna, a może nawet antyetyczna. Inaczej mówiąc – jest to polityka, w której nie ma absolutnie żadnego miejsca na jakiekolwiek wartości poza wzrostem siły imperium. Jest ona w stu procentach pragmatyczna, zaś jej nadrzędnym celem – poza oczywiście celem wewnętrznym, jakim jest pomoc w utrzymaniu władzy przez krąg ludzi, związanych z dawnym KGB i GRU – jest odbudowa stosunkowo rozległej strefy wpływów, sięgającej na zachodzie z całą pewnością Polski i państwa bałtyckich. Wynika z tego, że jeżeli rosyjscy politycy wykonują jakieś symboliczne gesty, to nigdy nie robią tego bez konkretnej, pragmatycznej przyczyny. W rosyjskiej polityce nie ma czegoś takiego jak dobre stosunki gwoli samych dobrych stosunków czy pojednanie po prostu w imię prawdy. Jeśli Putin zdecydował się przyjechać do Katynia akurat wczoraj, to musiał mieć jakiś pragmatyczny powód. Sądzę, że tym powodem była realizacja doktryny „dziel i rządź”. Gest został wykonany wobec tego polskiego polityka, który jest w ocenie kremlowskiej administracji łatwiejszym partnerem, któremu zależy na pokazaniu zachodnim partnerom, że jest w stanie osiągnąć jakieś porozumienie z Rosjanami. Putin odegrał ten teatr dla Donalda Tuska, ale oczywiście nie posunął się w nim zbyt daleko. Na tyle tylko, aby zaznaczyć w oczach swoich bliskich europejskich sojuszników: z tym panem jesteśmy gotowi rozmawiać, z tym drugim – nie.

Realnie, wbrew bezzasadnym optymistycznym ocenom niektórych, Rosja nie poszła nam na rękę absolutnie w niczym. Archiwa pozostają zamknięte. Nowych dokumentów brak, choć trudno uwierzyć w to, aby ich nie było. Narodowych przeprosin brak. Zbrodnia katyńska jest kwalifikowana jako „wydarzenie”. „Katyń” Wajdy (zresztą porażająco słaby film) został wyemitowany w rosyjskiej telewizji, tyle że w marginalnej stacyjce o śladowej oglądalności. Uroczystości katyńskie nie były nigdzie w Rosji transmitowane. Podręczniki historii, z których uczą się rosyjskie dzieci, pozostają zakłamane w najbardziej ordynarny sposób. No i oczywiście jest Nordstream, najbardziej konkretny i namacalny dowód rosyjskich intencji wobec całego regionu.

W tym kontekście żenujące są radosne pienia Radka Sikorskiego, który wylicza „wiekopomne” osiągnięcia w stosunkach polsko-rosyjskich (zresztą od roku te same, bo żadnych nowych nie ma), przypisując je rzekomo genialnej polityce obecnego rządu. Przypomnę te „osiągnięcia”, gdyby ktoś chciał się pośmiać: umowa o wolności żeglugi na Zalewie Wiślanym, handel polskimi towarami, możliwość zawarcia umowy o małym ruchu granicznym, odzyskiwanie działek posowieckich w Warszawie. Wszystko to są sprawy może i w małej skali ważne, ale w porównaniu choćby z tym jednym strategicznym zagrożeniem, jakie tworzy gazociąg północny, są doprawdy groteskowe.

I jeszcze fragment z informacji na TVN24.pl, naprawdę humorystyczny:

„Czy po uroczystościach w Katyniu Rosjanie podejmą jakieś dalsze przełomowe kroki w sprawie katyńskiego mordu, na przykład odtajnią dokumenty? Według Sikorskiego nie jest to aż tak ważne. Dlaczego? – Bo myślę, że prawda o zbrodni katyńskiej i o jej sprawcach dla nikogo w Polsce nie jest żadną tajemnicą. Ważniejsze jest, aby ta prawda przebijała się w społeczeństwie rosyjskim i dlatego tak ważna jest obecność premiera Rosji w tym miejscu – podkreśla szef polskiej dyplomacji”.

Szkoda, że szef MSZ nie wyjaśnił, w jaki sposób owa trudna prawda – którą zresztą sam Putin, jak wykazałem na początku, zamaskował po mistrzowsku – miałaby się do Rosjan przebijać, skoro o wizycie Putina na katyńskim cmentarzu nie wie w Rosji pies z kulawą nogą, a jeśli nawet wie, to sądzi, że Putin pojechał tam głównie z powodu rosyjskich ofiar „błędów i wypaczeń”.

Jedno muszę, gwoli sprawiedliwości, Tuskowi oddać: miał na katyńskim cmentarzysku naprawdę dobre i poruszające przemówienie. Tusk potrafi się w takich momentach zmobilizować (jak podczas pamiętnej konferencji prasowej z Putinem po uroczystościach 1 września na Westerplatte) i jestem nawet gotów założyć, że obcowanie z byłym kagiebistą, który zamiast twarzy ma doskonale wytrenowaną na szkoleniach w uczelni KGB maskę, sprawia liderowi PO osobistą przykrość. Może to znowu odruch naiwności z mojej strony, ale mam nadzieję, że Tusk nie da się jednak całkowicie Kremlowi rozgrywać. Choć oczywiście trzeba pamiętać, że ta gra ma więcej niż jeden wymiar i rozciąga się na całą Europę, a Tusk gra w niej być może o wysoką osobistą stawkę.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj66 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (66)

Inne tematy w dziale Polityka