Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1392
BLOG

Po trupie do celu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 276

Piosenkę pod takim tytułem jak powyżej piszą już, mam nadzieję, Jakub Wojewódzki i jego pomagier, wicewojwódzki Figurski. Bo przecież są niezależnymi satyrykami, a nie jakimiś najemnymi błaznami, które wiszą tylko u jednej klamki. Skoro zatem Bronisław Komorowski zaprzągł do swojej kampanii trupa Barbary Blidy, to słynny duet powinien to z właściwym sobie dowcipem skomentować.

Sytuacja jest interesująca, ale i irytująca, stąd ten wpis. Od samego początku zmagań o prezydenturę Platforma oraz sprzyjające jej media i komentatorzy podnosili larum, że kandydat PiS będzie swoją kampanię prowadził po trupach pasażerów tupolewa i na ich trumnach. Czy coś takiego nastąpiło? Trzeba by mieć maksymalnie złą wolę, aby takie momenty odnaleźć. W ogóle odniesienia do katastrofy pojawiały się w kampanii PiS niezwykle rzadko, zaś wizyta Jarosława Kaczyńskiego przy grobie Lecha Kaczyńskiego była zorganizowana w sposób możliwie najdyskretniejszy. Przy czym nikt uczciwy nie powinien mieć wątpliwości, że kandydat na prezydenta może mieć prawo pomodlić się chwilę u grobu brata przed starciem. A trudno przecież, żeby skradał się tam po kryjomu, pod murem, po nocy. Bronisław Komorowski to samo miejsce odwiedzał w ramach oficjalnego pobytu w Krakowie, z pełną pompą.

Platforma doprowadziła skutecznie także do tego, że wątek śledztwa w sprawie katastrofy właściwie zniknął z kampanii, choć śledztwo to nie posuwa się ani trochę lepiej, a pytań wciąż jest mnóstwo. PiS pragmatycznie z tej sprawy zrezygnował – mam nadzieję, że jedynie czasowo.

W ten oto sposób, zlikwidowawszy w kampanii PiS „nekrofilię” – jak to był uprzejmy elegancko ująć jeden z autorytetów PO – Platforma zaczęła uprawiać własną. Wyciągnięcie sprawy Blidy to najklasyczniejszy przykład kampanii robionej na trumnie. Do tego jeszcze nagłośnione przez „GW” poparcie wdowca dla Komorowskiego. Nie przypominam sobie, żeby rodzina którejkolwiek z ofiar katastrofy – zwłaszcza spośród ofiar, związanych z PiS lub z prezydentem Kaczyńskim – oficjalnie i głośno poparła Jarosława Kaczyńskiego. Choć pewnie wiele z tych osób na niego zagłosuje.

W tym wszystkim jest oczywiście jeden zasadniczy fałsz: Blida zabiła się sama. To trzeba przypominać, bo część mediów o jej śmierci mówi w taki sposób, jakby osobiście przyłożyli jej pistolet do głowy i pociągnęli za spust Jarosław Kaczyński lub Zbigniew Ziobro. Można mieć zastrzeżenia do sposobu, w jaki Blidę zatrzymywano. Gdyby dochowano wszelkich procedur, czyli gdyby nie humanitarny gest oficer ABW, która pozwoliła zatrzymywanej pójść samej do toalety, sprawy by nie było. Może nie byłoby jej, gdyby ABW pojawiła się dwie godziny później. Nie zmienia to jednak faktu, że Blida zabiła się sama. I nikt mi nie wmówi, że cokolwiek ją do tego zmuszało. Przyczyn tego desperackiego kroku trzeba szukać w jej psychice i życiorysie, a nie w rządzie PiS.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka