Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
115
BLOG

Rząd Tuska

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 108

Zatem mamy skład nowego rządu. Są w nim punkty jaśniejsze i ciemniejsze.

Wśród punktów ciemniejszych wielką, czarną plamą i olbrzymim zawodem jest obsada Ministerstwa Sprawiedliwości. Zbigniew Ćwiąkalski to taki mniej spektakularny (niż byłby Andrzej Zoll) anty-Ziobro i musi to być oczywiste dla Donalda Tuska. Szefem MS zostanie prawnik, a więc członek korporacji. Wszyscy prawnicy, którzy zajmowali dotąd ten urząd, byli lojalni przede wszystkim wobec swojego środowiska. Trudno sobie wyobrazić, żeby Ćwiąkalski miał się zachowywać inaczej, skoro już dwa dni temu zapowiedział, że nie będzie toczył wojny z korporacjami.

Gdyby chodziło jedynie o sposób działania, można by mu przyznać rację. Otwarta wojna i stała konfrontacja nie przynoszą odpowiednich efektów. Takie założenie można by zrobić, gdyby chodziło o człowieka całkiem z zewnątrz, nie mającego wobec środowisk prawniczych żadnych sentymentów ani zobowiązań, który chce po prostu sprytniej walczyć ze skorporacjonizowaniem zawodów prawniczych. Ale chodzi o czynnego adwokata.

Korporacje prawnicze - zresztą wszelkie niemal korporacje, jakie w Polsce istnieją, a więc także np. lekarska czy korporacja architektów albo komorników - dzielą cechy sprawiające, że są tworami szkodliwymi: sprzyjają oligarchizacji swoich zawodów, monopolizują rynek dla swoich członków, czasem zresztą zgodnie z prawem, które samo napędza korporacje, nie dopuszczają ludzi spoza środowiska, windują ceny, w razie problemów ich członkowie bronią się zaciekle i chronią wzajemnie. Walka z korporacjonizmem jest potrzebna, tyle że należałoby ją prowadzić inteligentniej i subtelniej niż robił to choćby minister Ziobro. Prof. Ćwiąkalski z pewnością w tym kierunku nie pójdzie. Młodzi absolwenci prawa, którzy nadal bezskutecznie będą się dobijać do aplikacji adwokackich czy notarialnych, w końcu zapytają nowego premiera, czy dba o ich interesy czy o interesy korporacji.

Inna sprawa to przynależność Ćwiąkalskiego do grupy prawników, wyznających liberalny paradygmat prawa karnego. Gdy Ćwiąkalski opowiada o konieczności reformy kodeksu karnego, zastanawiam się, jak chciałby go zmieniać. Z całą pewnością nie w stronę większej restrykcyjności. Jeśli Ćwiąkalski opowiada o konieczności stworzenia „porządnej" komisji kodyfikacyjnej, to spodziewam się, że w tej „porządnej" komisji zabraknie przedstawicieli alternatywnego paradygmatu, stawiającego na pierwszym miejscu wymierzenie sprawiedliwej kary, na drugim odstraszanie, a dopiero na trzecim resocjalizację. Bo to przecież nie jest „nowoczesne" i „humanitarne" podejście.

Na plus można natomiast policzyć Ćwiąkalskiemu zdecydowane opowiedzenie się za rozdzieleniem funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Tylko że i tutaj diabeł tkwi w szczegółach: w sposobie wybierania prokuratora generalnego, w tym, jakiej będzie poddany kontroli i jakie będzie mieć kompetencje oraz jak zostanie zorganizowana jego współpraca z rządem.

Czy Donald Tusk tego wszystkiego nie wie? Oczywiście, że wie. Zdaje sobie sprawę, że powołuje na jedno z kluczowych stanowisk człowieka, którego poglądy i sposób działania rozmijają się z oczekiwaniami ogromnej części Polaków (co widać po wynikach badań opinii publicznej, dotyczących stosunku do polityki karnej państwa lub kwestii korporacji). Czemu to robi? Najbardziej moim zdaniem prawdopodobna możliwość jest taka, że spłaca w ten sposób dług wobec środowisk, które poparły PO w walce z PiS-em, na podobnej zasadzie, na jakiej Jarosław Kaczyński spłacał dług wobec Radia Maryja. Nie jest jednak dobrze, że spłaca go akurat w miejscu tak kluczowym i poprzez postać taką jak Zbigniew Ćwiąkalski. Uważam, że to zła i pochopna decyzja - nawet z czysto taktycznego punktu widzenia.

Moje wątpliwości budzi także Grzegorz Schetyna jako minister spraw wewnętrznych, ale na razie trudno mu cokolwiek konkretnego zarzucić. Zobaczymy, jakie będą jego konkretne plany. Szczególnie przyglądałbym się Mirosławowi Drzewieckiemu w Ministerstwie Sportu, gdzie „kręcenie lodów" zawsze miało się bardzo dobrze.

Pewnym zawodem jest także poszukiwanie obsady do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Gdyby rząd miał się opierać na czysto merytorycznych przesłankach, fotel mogłaby spokojnie zachować Grażyna Gęsicka. Ale tak daleko posunięta propaństwowość i ponadpartyjność w pewnych kwestiach to pewnie marzenia ściętej głowy.

Jasne punkty to Radek Sikorski (dobrze, że Tusk wytrzymał kampanię, jaką przeciwko Sikorskiemu prowadzili Bracia), raczej Bogdan Klich i kto wie, czy nie Waldemar Pawlak jako minister gospodarki - może nas zaskoczyć. Reszta jest na razie niewiadomą.

P.S. Moja rzadsza niż wcześniej obecność na Salonie wynika z przyczyn czysto osobistych. Najpierw przeprowadzka, teraz intensywne przygotowania do powitania wśród nas mojej potomkini, co stanie się na dniach. Ale nigdzie się stąd nie wybieram.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj108 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (108)

Inne tematy w dziale Polityka