Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
87
BLOG

Quo vadis, PiS-ie?

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 86

Niezwykle interesujące jest, jak poczynać sobie będzie w opozycji PiS. Jeśli wierzy się w talent strategiczny Jarosława Kaczyńskiego, należałoby uznać, że jego obecne działania mają jakiś głębszy sens i przygotowują partię do przetrwania trudnego okresu. Jednak metoda, jaką zdaje się wdrażać prezes, budzi moje duże wątpliwości z czysto prakseologicznego punktu widzenia.

Narasta ferment wokół trzech „buntowników" - Zalewskiego, Dorna i Ujazdowskiego. A ja się dziwię. Przede wszystkim dlatego, że Zalewski i Ujazdowski to ludzie, których w PiS już dawno nie powinno być, jeśli założyć - a sądzę, że można to uczynić bez wahania - że Jarosław Kaczyński świadomie kształtuje wizerunek swojego ugrupowania także jeśli chodzi o ludzi, będących jego twarzami. Pisząc, że tych dwóch dawno już w PiS być nie powinno nie mam na myśli tego, że powinni zostać wyrzuceni. Mam na myśli to, że powinni odejść sami, zdając sobie sprawę z tego, że PiS ich odrzuca.

Rozumiem, jak mi się wydaje, taktykę Zalewskiego i Ujazdowskiego: oni chcą zostać wyrzuceni, żeby pokazać, że do samego końca mieli szczerą chęć zreformowania swojej partii, ale nie pozwolono im na to - co zresztą będzie prawdą. Takie postępowanie czasami się sprawdza, bo istotnie bywają sytuacje, gdy lepiej zostać wyrzuconym niż odchodzić samemu. Trzeba jednak znać miarę. Jeśli zbyt długo czeka się na wyrzucenie, może to źle wpłynąć na wizerunek oczekującego. Zalewski jest tutaj w szczególnie kiepskiej sytuacji, ponieważ od wielu już miesięcy - od czasu, gdy ośmielił się zadać kilka pytań NMSZOCKZ Fotydze - jest w PiS sekowany, upokarzany, atakowany na wszelkie sposoby. On tymczasem twardo trwa w partii, która wyraźnie go odrzuca. Niestety - zasługuje sobie tym na wizerunek polityka miałkiego, bezjajecznego i potulnego. Staje się kimś, komu można pluć w twarz, a on udaje, że pada deszcz. To nie podnosi jego wartości transferowej.

Prościej ma Ujazdowski, który aż tak atakowany nie jest.

Całkiem inna jest sytuacja z Dornem, gdzie w grę wchodzą jeszcze psychologiczne zależności między nim a Jarosławem Kaczyńskim. W wywiadzie, który zrobiłem niedawno z byłym premierem (wtedy jeszcze urzędującym), a który zasłynął głównie z powodu zdania o tym, że JK wychowywał się w lepszych miejscach niż podwórko, Dorn został wyróżniony na tle pozostałych dwóch autorów listu, komentującego sytuację wewnątrz PiS, jako jedyna osoba z tego składu, której ustąpienie z funkcji wiceprezesa może mieć jakieś znaczenie.

Czyli Jarosław Kaczyński nie uznaje, żeby ustąpienie - a w perspektywie zapewne także odejście z partii - Zalewskiego i Ujazdowskiego miało jakiekolwiek znaczenie dla stanu jego ugrupowania i poparcia dla niego. Podczas rozmowy o ich geście mówił w sposób całkowicie lekceważący, w przypadku Zalewskiego - którego nazwiska nie wymienił - wręcz lekko obraźliwy. Wniosek z tego taki, że twarze Zalewskiego i Ujazdowskiego to nie jest kierunek, w którym prezes chce pokierować swoją partię. I to mnie zastanawia.

Z punktu widzenia strategii logiczne wydawałoby się skierowanie PiS-u właśnie w tę stronę - ku umiarkowaniu i centrum. Maksymalne wykorzystanie postaci takich jak Paweł Zalewski i Kazimierz Ujazdowski bardzo by tu pomogło. Niestety, nie da się już wykorzystać Kazimierza Marcinkiewicza ani Radka Sikorskiego, ale przynajmniej tamte dwie twarze mogły jeszcze mieć znaczenie. Nie ma cudów (nomen omen) - Platforma zużyje się w czasie swoich rządów. Oczekiwania są nieprawdopodobnie wyśrubowane, nie ma szans, aby je w stu, a może nawet 60 procentach zaspokoić. Elektoratu trzeba zatem szukać wśród tych, którzy wahali się pomiędzy PiS a PO, a ostatecznie w ostatnich wyborach oddali głos na tę ostatnią, zniechęceni być może głównie wizerunkiem PiS. Logiczne wydaje się pójście w stronę centrum, skoro po prawej zdobyło się już wszystko, co było do zdobycia. Centrum jest zresztą naturalnym polem połowu dla wszystkich partii na całym demokratycznym świecie, które na serio myślą o sprawowaniu władzy. Poza tym sam JK wspominał w tymże samym wywiadzie o konieczności zdobycia inteligencji, choć zaraz zepsuł cały efekt, powiadając, że PiS popiera już jej lepsza część.

Odejście Zalewskiego i Ujazdowskiego, do czego niewątpliwie dojdzie, będzie ostatecznym sygnałem, że PiS-owi nie zależy na bardziej umiarkowanych wyborcach. Bo kto miałby się o nich zatroszczyć? Przemysław Edgar czy Jolanta Szczypińska?

Być może zatem Jarosław Kaczyński chce się okopać na swojej flance, wciąż licząc na to, że Platformę osłabi raczej rosnąca w siłę lewica, a on wtedy, dostając być może nawet trochę mniej głosów niż w ostatnich wyborach, i tak będzie dość silny w kolejnym parlamencie, aby przejąć władzę. Tyle że lewica przędzie dziś cieniutko, a rozczarowani raczej po prostu nie pójdą głosować. Kolejny parlament mógłby się więc odrodzić w układzie patowym, podobnym do V kadencji.

PiS, rzecz jasna, nie istnieje bez JK, więc kierunek, w którym popchnie swoją partię to jego suwerenna decyzja - zwłaszcza gdy zwolennicy mniej autorytarnego sposobu zarządzania lądują na aucie.

 

***

 

10-dniowa nieobecność w S24 to mój niechlubny rekord, ale mam nadzieję, że jestem usprawiedliwiony. Córeczka i mama czują się dobrze, na razie przyzwyczajamy się do siebie. Wszystkim, którzy wpisali się pod moim poprzednim wpisem, dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że więcej tak długich przerw nie będzie.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj86 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (86)

Inne tematy w dziale Polityka