Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
108
BLOG

Nasza cudowna Konstytucja

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 57

Lech Kaczyński prosi o ekspertyzy, mające definiować, co mu właściwie wolno. Trochę dziwne, że dopiero teraz - od dwóch lat jest prezydentem i nie zna dokładnie granic swoich kompetencji? Cóż - ta wiedza nie była mu dotąd z oczywistych powodów potrzebna.

Z punktu widzenia politycznej pragmatyki prezydent ma oczywiście pełne prawo swoje kompetencje egzekwować, także po to, żeby utrudniać życie przeciwnikom politycznym. Gdyby byli na jego miejscu, niemal na pewno zachowywaliby się identycznie. Oficjalnie, rzecz jasna, nie chodzi o utrudnianie życia komukolwiek, ale dobro Najjaśniejszej.

Rzecz jednak w tym, że nasza ponoć tak świetna konstytucja na styku dwóch gałęzi władzy wykonawczej faktycznie pozostaje dość mgławicowa. Wygląda to tak - i oczywiście tak było - jakby autorzy ustawy zasadniczej celowo chcieli w paru dziedzinach jak najmniej precyzyjnie zdefiniować kompetencje rządu i prezydenta. Mowa głównie o dwóch artykułach.

Pierwszy to art. 133 pkt. 3.: „Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem". Co to, u diabła, znaczy „współdziała"?! Mniej precyzyjnie nie można się już chyba wyrazić.

Drugi to art. 134 pkt. 1.: „Prezydent Rzeczypospolitej jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej". Wprawdzie pkt. 2 mówi zaraz, że w czasie pokoju swoje zwierzchnictwo sprawuje prezydent za pośrednictwem ministra obrony narodowej, ale to nie tylko niczego nie klaruje, lecz wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej zamąca sytuację, ponieważ może sprawiać wrażenie, jakby minister obrony miał wypełniać polecenia nie prezesa Rady Ministrów, ale prezydenta. Pół biedy, jeśli obaj zwierzchnicy są z tego samego politycznego rozdania. A jeśli nie - jak to ma miejsce teraz? I jaka jest definicja pojęcia „zwierzchnictwo" w tym konkretnym kontekście?

Od kiedy Konstytucja weszła w życie 10 lat temu, nie mieliśmy jeszcze okoliczności kohabitacji tak niewygodnej jak obecna. Napięcia między rządem AWS a Aleksandrem Kwaśniewskim paradoksalnie nie były tak wyśrubowane jak dzisiaj między Lechem Kaczyńskim a rządem Tuska. Kwaśniewski był dalece większym pragmatykiem niż Lech Kaczyński. Dopiero teraz zatem pojawia się pierwsza okazja, żeby przetestować w praktyce pułapki, kryjące się w Konstytucji. Lech Kaczyński nie ma przy sobie żadnego nowego Falandysza, bo gdyby miał, jest pewne, że chętnie korzystałby z jego umiejętności. Jest natomiast niewątpliwe, że obie strony będą na poparcie swoich racji przytaczać opinie najwybitniejszych polskich konstytucjonalistów. Trybunał Konstytucyjny może mieć dużo roboty.

Trudno nawet mieć o to pretensje do jednej lub drugiej strony sporu, bo skoro prawo stwarza takie możliwości, każda z nich będzie je wykorzystywać dla swojego pożytku politycznego. Mamy natomiast przed sobą naoczny dowód tego, że nasza Konstytucja, nad którą tak się rozpływano z okazji jej 10-lecia, jest dokumentem dość kiepskiej jakości, który teraz sprawi nam - i naszemu krajowi - wiele problemów.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj57 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (57)

Inne tematy w dziale Polityka