Długo się wahałem, czy odnosić się w jakiś sposób do ostatnio popularnego w S24 tematu narastającej podobno agresji. Temat wywołał zresztą sam Igor swoim naiwnym apelem o większą wstrzemięźliwość i cywilizowaną dyskusję.
Potem pojawiły się rozmaite komentarze i odniesienia, w których często pojawia się Krzysztof Leski oraz moja skromna osoba. To sprawa, że czuję się zobowiązany do określenia mojego stanowiska.
Jestem aktywnym uczestnikiem znakomitego przedsięwzięcia Igora niemal od samego jego początku. Zaczynałem pełen dobrej woli, przekonany, że dyskusja tutaj będzie z zasady przebiegała na cywilizowanych zasadach. Dlatego przejawy agresji, których wkrótce doświadczyłem, były dla mnie mocno zaskakujące. Sporo trwało, zanim wypracowałem mój ostateczny do nich stosunek.
Ale najpierw parę słów o samym zjawisku. Jest w S24 duża, zapewne stanowiąca ogromną większość, grupa ludzi, dla których każda wymiana zdań tutaj to walka w jedynie słusznej sprawie. Ktoś mógłby to nazwać fanatyzmem, ktoś inny - silną wiarą w konkretną siłę polityczną, względem której definiuje się swój pogląd na każdą sprawę i osobę. Ci ludzie mają swoje spiskowe teorie, w ramach których wszystko ładnie im się układa. Czasem są biegli w erystycznych sztuczkach, z których najbardziej lubią dyskusję z tezami, których autor postu wcale w nim nie zawierał. Czasem jest to dla nich zbyt subtelne, więc po prostu walą na odlew, ad personam. Nie znaczy to wcale, że muszą się w ich komentarzach pojawiać wyzwiska czy wulgaryzmy. Wystarczy, że pojawia się teza obraźliwa i idiotyczna, z czego piszący ją musi sobie przecież zdawać sprawę. Dla przykładu: Warzecha nie ocenia generalnie pozytywnie sposobu działania Sikorskiego, bo takie ma poglądy i tak z nich wynika, ale dlatego, że Sikorski dał mu zarobić na swojej książce, a poza tym liczy na ciepłą posadkę w MSZ (tej posadki jakoś nie ma, ale to nie szkodzi, wymyśli się nową teoryjkę). Skoro piszący takie bzdury zdaje sobie sprawę z ich obraźliwości i nonsensowności, trzeba uznać, że przejawia skrajnie złą wolę. Że jego celem nie jest wymiana poglądów, która musi zakładać dobrą wolę po obu stronach i skupienie się na tychże poglądach, ale kopanie poniżej pasa. Tego typu osoby niemal nigdy nie podejmują merytorycznej dyskusji.
Mógłbym tutaj wymienić kilkadziesiąt najbardziej typowych obelżywych opinii, kierowanych pod moim adresem (że jak z „Faktu", to debil; że jak z Axla, to niemiecki sługus; że liczy na posadki od Platformy; że jak nie jest hurrapatriotą, to zdrajca narodu; itp., itd.), ale nie miałoby to większego sensu. Faktem jest, że tego typu opinii było zawsze bardzo wiele. Czy jest ich ostatnio więcej - nie jestem pewien. Choć faktycznie mam poczucie, że merytoryczna dyskusja jest przez pałkarstwo spychana na margines.
Pałkarstwo jest ogromnie uczulone na swoim punkcie. To zjawisko, obserwowane często wśród marginesu. Im bardziej zapity, zawszony żul, tym bardziej dba o swój „honor". Kiedy pałkarza nazwać pałkarzem, strasznie się oburza i zaraz poświęca osobny wpis temu, jak to niekulturalny redaktor Warzecha go obraził. A przecież - w domyśle - on sam Warzechę traktował zawsze z tak głębokim szacunkiem, tak elegancko i kulturalnie. Wychodzi na to, że ten Warzecha to taki gość, który po prostu lubi sobie poobrażać ludzi dla czystej przyjemności obrażania, bez żadnego powodu.
Teraz o moim stosunku do takich ataków i do mojej obecności w S24 w ogóle. Jako się rzekło, mój stosunek do tego typu agresji przechodził różne etapy. Przez wiele miesięcy miałem skrupuły przed zbyt asertywnym wycinaniem obraźliwych komentarzy. Miałem nawet czas, gdy nie wycinałem prawie niczego. Być może wciąż miałem nadzieję na znalezienie jakiegoś wspólnego języka z ludźmi po drugiej stronie klawiatury, mającymi nade mną tę przewagę, że mogącymi obrażać mnie z moim konkretnym życiorysem, dokonaniami, działaniami. Oni sami na ogół - bo tak jest w przypadku zdecydowanej większości pałkarzy - pozostają bezpiecznie anonimowi.
Z czasem okrzepłem. Kilkanaście tygodni temu dotarło do mnie w końcu, że mam do czynienia ze zwykła hołotą i szukanie z nią porozumienia mija się z celem. Nie szuka się porozumienia z krążącymi po blokowiskach karkami. Internet jest medium skrajnie demokratycznym - do klawiatury może się dorwać byle debil, który z upodobaniem będzie snuł swoje kretyńskie, a niezmiennie obraźliwe dla rozmówcy wywody. Błędem jest wchodzenie z takim kimś w jakąkolwiek dyskusję i udowadnianie mu, że się nie jest wielbłądem. Można - jak to sugerują niektórzy - puszczać takie pierdnięcia mimo uszu. Tylko niby dlaczego?
Dlaczego udawać, że chamstwo, hołota, pałkarstwo, wirtualne dresiarstwo, wirtualna żuleria jest czymś innym niż jest? Że może warto z nimi porozmawiać, że trzeba ich tolerować, że nie wolno nazywać rzeczy po imieniu? Drogi Igorze, prawda jest taka, że Salon24 w ogromnej części zaludniają właśnie takie chamusie, dla których normalna rozmowa, gdzie szacunek obu stron dla siebie jest regułą, jest dziwolągiem. Piszę to już bez pasji, wściekłości czy nawet złości. Ten etap już minąłem. Ja po prostu konstatuję fakty.
A skonstatowawszy, uznałem, że z mojego blogu będę ową żulerię ekspediował na zewnątrz kopniakami w śmierdzące zady, bo tylko taki język rozumieją. Są zresztą nawet tacy, który te kopniaki wyraźnie muszą sprawiać perwersyjną przyjemność, ponieważ uparcie wracają - jak to mendy. Sytuacja jest nieco kłopotliwa, bo są i tacy, z którymi wciąż miło się rozmawia, również w przypadku różnicy w poglądach. Wtedy, w razie potrzeby odezwania się do pałkarzy, muszę się odwrócić do nich, na stronę, przepraszając moich normalnych, pożądanych gości, i przemówić do hołoty jedynym językiem, jaki rozumie i na jaki zasługuje. Liczę na zrozumienie ze strony cywilizowanej części publiczności. Jeśli do dwóch dyskutujących, normalnych osób podchodzi na ulicy agresywny pijaczyna, można, a nawet trzeba do niego rzec: „Sp...j!" - rozumiejący sytuację interlokutor się nie obrazi.
Znamienny jest przypadek Krzysia Leskiego - człowieka cierpliwego i spokojnego, który miał pecha: pisząc cały czas w zgodzie ze swoimi poglądami, w pewnym momencie zaczął pisać to, co się nie spodobało największej grupie tutejszych kiboli. Po wpływem ich ataków najwyraźniej stracił cierpliwość i zapał do pisania. Szkoda. To ci powinno, Igorze, dać do myślenia.
Być może Krzysiek powinien zastosować moją metodę: robactwo należy z siebie konsekwentnie strzepywać, wywalać za drzwi, a jego ścieżki spryskiwać środkiem na robale. Do robactwa nie ma się emocjonalnego stosunku, je się po prostu eksterminuje. Na tej samej zasadzie należy czyścić swój blog z wszelkich prób przejęcia go przez pałkarską bandę. Krzysiek miał opory wobec takiej metody i to się zemściło.
A o tym, że metoda jest dobra, przekonują mnie efekty. Komentarzy jest oczywiście mniej, ale stają się spokojniejsze, ciekawsze, dyskusja jest żywsza i skupia się na problemie, a nie mojej skromnej osobie. Wszystkim tym, którym taka atmosfera odpowiada, serdecznie dziękuję i zapraszam jak najczęściej do siebie.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura