Wreszcie dzieje się coś, za co mogę ten rząd pochwalić bez wahania: wicepremier Pawlak zlekceważył związkowo-górniczą hucpę i jej żeńską delegację, nie spotykając się z żonami górników z Budryka. Oby wytrwał w swojej postawie.
Nie jest to jeszcze oczywiście apogeum tego, na co stać górników. Wciąż jeszcze ludzie z Budryka nie urządzili w Warszawie demolki, jak to mają w zwyczaju przedstawiciele tego zawodu, z niepojętych powodów cieszącego się nadzwyczajnymi względami rządzących od czasów Edwarda Gierka (tzn. za Gierka powody były oczywiste, ale od kilkunastu lat już nie są). Jeśli rząd PO-PSL okaże się pierwszym, który nie ustąpi górniczemu szantażowi, zasłuży na szacunek. Wygląda na to, że taka ma być taktyka, skoro w podobnym tonie wypowiada się Zbigniew Chlebowski.
Désinteressement Pawlaka jest jedyną właściwą postawą, jaką może przyjąć minister rządu w normalnie działającym kraju o gospodarce wolnorynkowej wobec takiego konfliktu. Równie dobrze mogliby się do niego udać strajkujący pracownicy fabryki drewnianych kołków z Pcimia i żądać interwencji. Górnik jest bowiem takim samym zajęciem jak robotnik od kołków, kierowca, drwal czy menadżer w banku. A jednak jest traktowany przez nasze państwo specjalnie - i nadal przez wiele lat będzie, bo przecież górnicy swoją ostatnią burdą w Warszawie wywalczyli sobie specjalne uprawnienia emerytalne, za które wszyscy będziemy płacić. Starczy.
Wracam do swojego wpisu o Pawle Poncyliuszu, oskarżającym górniczych związkowców o sztuczne napędzanie protestów. Byłoby wspaniale, gdyby związkowi liderzy doprowadzili strajk w Budryku do szczęśliwego końca, to znaczy gdyby skutecznie zablokowali kopalnię i spowodowali jej bankructwo, wskutek czego górnicy naleźliby się na bruku. Może to by ich w końcu otrzeźwiło.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka