Zadawanie niewygodnych pytań będzie uznane za nietaktowne. Trudno. Trzeba je zadać, bez zbędnych wstępów, zwłaszcza że pod oficjalnym „nastrojem zadumy" huczy od nieoficjalnych informacji o przebiegu feralnego lotu. Gdyby okazały się prawdziwe, znaczyłoby to, że cała ta sytuacja jest naznaczona bezprzykładną hipokryzją.
Wybieram metodę pytań, ponieważ pytać można bezpiecznie. I naprawdę wolałbym, żeby odpowiedzi były uspokajające.
- Jak wyglądał przebieg lotu? Co działo się na pokładzie? Czym zajmowali się pasażerowie?
- Jak to możliwe, że najnowszy nabytek polskiej armii, samolot, mający służyć celom ściśle militarnym, został potraktowany jak autobus, rozwożący kolegów po konferencji? Dlaczego oficerowie nie wracali pociągami od razu do swoich miast? Dlaczego samolot robił rundkę po kraju, za czyje pieniądze i na czyje polecenie? Jak brzmi rozkaz, dotyczący lotu, i kto go wydał? Czy takie transporty to standard w polskiej armii?
- Czy za sterami samolotu przez cały czas siedział pilot, mający obsługiwać ten lot, czy może kto inny?
- Dlaczego w dniu katastrofy w mediach nie pojawił się żaden z oficerów, którzy wysiedli z samolotu tegoż dnia na trasie lotu, podczas międzylądowań? Ci sami oficerowie pojawili się w telewizji następnego dnia, a zatem nie było problemów z dotarciem do nich. (To pytanie zadał dziś w Sygnałach Dnia Stanisław Janecki z „Wprost").
- Dlaczego na miejsce katastrofy nie zostały dopuszczone cywilne służby ratownicze? Czy chodziło o ukrycie czegoś?
- Jak to możliwe, że śledztwo ma potrwać nawet rok? Czy to normalne? Czy nie chodzi o to, żeby jego wyniki ogłosić, gdy wszyscy już zapomną o wypadku i nie będą drążyć?
- Z jakiej faktycznie wysokości spadł samolot? Z kilkuset czy zaledwie kilkudziesięciu metrów? Jak to możliwe, że przy drugim podejściu znalazł się tak nisko?
- Czy doczekamy się publikacji zapisu rozmów z kokpitu oraz rozmów z wieżą kontroli lotów? Jeśli nie, to czemu?
- Czy istnieje prawna możliwość, aby dochodzenie wojska zostało zweryfikowane przez kogoś z zewnątrz - np. przez cywilną komisję, powołaną specjalnie przez MON?
Nadzieja w tym, że minister Klich dopilnuje wyjaśnienia sprawy. Padły dziś z jego strony znamienne słowa, że nie pozwoli zmiatać niczego pod dywan. Byłoby dobrze.
Nie wierzę, że - o ile w krążących wieściach jest ziarno prawdy - wojsko będzie chciało tę prawdę nam opowiedzieć.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka