Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
461
BLOG

Patentowani "patryjoci"

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 71

W Salonie24 spotykały mnie już różne obelgi. Jak nieraz pisałem, na większość się uodporniłem. Jednak nie na wszystkie. Jeden z emigracyjnych mądralów, a następnie jakiś kolejny gnojek, oskarżył mnie o „negatywne podejście do polskości i patriotyzmu". Być może po niektórych takie słowa spłynęłyby jak woda po kaczce, ale nie po mnie. Trudno mi znieść, gdy jakiś emigracyjny pętak i chłystek, siedzący 10 tysięcy kilometrów od Polski, śmie oceniać mój patriotyzm i stosunek do polskości. Zwłaszcza że ocenia je bez żadnych podstaw.

Nie jest, niestety, wyjątkiem. Istnieje tu - i w ogóle - grupa osób, które nazwałem „genetycznymi patriotami" (za Markiem Suskim, który się swego czasu swoim „genetycznym patriotyzmem chełpił) lub też „Polskimi Patryjotami" ze specjalnym, samemu sobie nadanym patentem na „patryjotyzm". Jestem w stanie wyobrazić sobie, że u podłoża ich postawy leżą szlachetne chęci. W przeciwieństwie do nich daleki jestem od tego, żeby kogokolwiek - poza przypadkami ewidentnymi i historycznymi - oskarżać o „negatywne podejście do polskości", bo dla mnie jest to oskarżenie praktycznie o zdradę.

Niestety, te szlachetne chęci i zamiary przybierają u nich postać wykoślawioną, agresywną i złowrogą. Swoim własnym „patryjotyzmem" są nadęci do tego stopnia, że przyznali sobie prawo orzekania, kto tu jest patriotą, a kto nie. A katalog niepatriotów w ich optyce jest bardzo, bardzo długi.

Generalna zasada jest taka, że podejrzany o brak patriotyzmu i miłości ojczyzny jest dla nich każdy, kto nie podziela ich skrajnych opinii. Szczegółowy katalog zawiera m.in. następujące punkty:

  • O brak patriotyzmu podejrzani są ci, co nie wyrażają bez krytycznego entuzjazmu i zachwytu wszystkimi naszymi zrywami narodowymi.
  • Nie są patriotami ci, co nie dość gorliwie zachwycają się jedynie słuszną partią. Absolutnie nie są nimi ci, co popierają partię konkurencyjną. Ci to po prostu obce ciało w zdrowym polskim narodzie.
  • Z definicji zdrajcami, kalającymi dobre imię kraju, są dziennikarze. Ośmielają się wyrażać na forum publicznym własne opinie, często odmienne niż opinie „patryjotów", i jeszcze nierzadko dostają za to pieniądze, a to już całkowity skandal. A jeśli jeszcze dziennikarz pracuje w medium, będącym własnością zagranicznego kapitału, to jest po prostu targowiczaninem do potęgi dziesiątej. Co prawda, są dziennikarze słuszni, np. w „Rzeczpospolitej" . Im wprawdzie też płacą za pisanie, a na dodatek właściciel wydawnictwa jest w części zagraniczny, a w części państwowy, czyli rządowy, a rząd tworzą dziś zdrajcy, ale to jakoś na słuszność tych moich kolegów po fachu nie wpływa.
  • Antypatriotą jest każdy, kto ośmiela się twierdzić, że w polityce zagranicznej liczą się głównie rezultaty, a nie powstawanie z kolan.
  • Brakiem patriotyzmu odznaczają się gospodarczy liberałowie. Liberał z definicji jest zdrajcą ojczyzny.

 

Można by tę listę spokojnie przedłużyć na przykład o niektórych znanych pisarzy. I nie mówię tu o przypadkach tak ewidentnych jak Gombrowicz, ten sprzedawczyk i zdrajca, który ośmielał się żartować sobie z polskiej tradycji. Ale weźmy takiego Jasienicę na przykład. Nie tylko zachwycał się czasami, gdy w Rzeczypospolitej na równych prawach działali katolicy i innowiercy, a misje dyplomatyczne potrafiły się składać z samych kalwinistów, ale jeszcze głosił pochwałę twardego, realistycznego myślenia w kategoriach interesu państwa i zamiast zachwycać się np. zwycięstwem pod Beresteczkiem, pisał, żeśmy pięknie zmarnowali swoje szanse. Więc czy to nie zdrajca?

A taki Kisielewski? Kpiarz z wywalonym językiem i na dodatek poseł do peerelowskiego Sejmu.

A Norwid? Wysoce podejrzany osobnik! Te jego wiersze jakieś takie pokrętne, zamiast wychwalać, jacy to byliśmy wspaniali, mnożył jakieś dziwaczne wątpliwości, przytyki, krytykował. A kto krytykuje Polski Naród, choćby miał oficjalnie status wieszcza, sam się z niego wyklucza.

Dość kpin. Łatwość, z jaką niektórzy rzucają niezmiernie ciężkie oskarżenie, przygnębia. A przecież z jego wagi muszą sobie zdawać sprawę, skoro, jak twierdzą, są tak gorliwymi patriotami. Jeśli sięgnąć do historii Rzeczypospolitej, jej siła kończyć się zaczęła, gdy tacy ludzie, mający wyłączny patent na patriotyzm, wzięli górę. Była w apogeum, gdy wspólnie o jej dobro troszczyli się ludzie różnych wiar, o różnym pochodzeniu i korzeniach. Spierali się, czasem ostro, ale na ogół na piśmie. I nikt drugiego o chęć pognębienia ojczyzny nie oskarżał.

Ja takiego oskarżenia nie rzuciłem nigdy wobec moich oponentów. Owszem, mogę uważać ich wywody za niesłuszne, a nawet niemądre czy wprost głupie. Mogę się na nich wściekać, nie trawić ich sposobu rozumowania i uważać go za szkodliwy. Ale to mnie nie upoważnia do tego, żeby autorytatywnie stwierdzać, że za tym wszystkim kryje się antypolskość i brak patriotyzmu. Są różne wizje Polski, a w ramach podobnych wizji - różne sposoby dążenia do niej. To, że ktoś w tych sferach różni się ode mnie, nie oznacza, że ma „antypolskie nastawienie". A już z całą pewnością do takiego stwierdzenia nie uprawniałaby mnie wiedza o zawodzie, jaki uprawia czy miejscu jego pracy. Dla mnie jest to oczywiste. Widocznie nie dla wszystkich.

Śmieszą mnie na ogół pompatyczne stwierdzenia, w których lubują się patentowani patrioci. Ale w tym wypadku muszę się wpisać w ten ton: oskarżenie takie jak to, o którym jest mowa na początku, jest wystarczającym powodem, żeby dać w gębę temu, kto je wysuwa. Nawet jeśli działa ze szlachetnych pobudek.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj71 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (71)

Inne tematy w dziale Polityka