Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
95
BLOG

Mamy listy z Powstania!

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 66

Udało się - listy z Powstania Warszawskiego trafią do Muzeum Powstania. Bywa czasem, że udaje się w prostej sprawie zakopać wszystkie wojenne topory i nikt nie ma wątpliwości, że warto. Mnie dawno nic tak nie ucieszyło, jak ta właśnie wiadomość i fakt, że między Janem Ołdakowskim z MPW a Bogdanem Zdrojewskim nie było żadnego partyjnego darcia kotów.

Kolekcja listów i projektów znaczków z Powstania ma nie tylko wielką wartość dokumentalną, emocjonalną i historyczną. Ona pokazuje coś jeszcze: niebywały, nigdzie nie spotykany poziom organizacji powstańczej enklawy w Warszawie. To był ewenement na skalę światową, a konkurs na projekt znaczka powstańczej poczty i oryginalne egzemplarze tychże są tego świadectwem.

Polskie władze współpracowały z MPW we wzorowy sposób i obu panom - Ołdakowskiemu oraz Zdrojewskiemu - należy się mocne uściśnięcie ręki.

Jednak w samym fakcie, że listami z Powstania handlował Niemiec, jest coś obrzydliwego. Świadomość tej niestosowności, delikatnie mówiąc, mieli zapewne i inni licytujący, którym nie brakowało widocznie przyzwoitości, skoro zdecydowali się z licytacji wycofać.

Czasu na jakiekolwiek kroki prawne z polskiej strony było zapewne za mało. Czy jednak nie można by ich podjąć? Dzieła sztuki, zrabowane podczas działań wojennych, bywają wycofywane z aukcji. Tu mamy coś bardziej specyficznego, jednak żadne medium nie zainteresowało się dotąd, jak tak ważna i pokaźna kolekcja trafiła w niemieckie prywatne ręce. A co z listami, których adresaci jeszcze żyją? Czy nie mogli żądać przekazania im ich?

Przed aukcją gdzieś - nie pomnę już, gdzie - pojawiła się opinia, że ładnym gestem byłoby, gdyby dla polskiego rządu kolekcję listów kupił federalny rząd niemiecki. Nie wiem, czy Niemcom w ogóle nie przyszło to do głowy, czy też postanowili sprawę zlekceważyć. Dość, że nikt ze strony niemieckiej o tym nawet nie wspomniał.

Nie jest to żadne odkrycie, że Niemcom brak wyczucia w kwestiach dotyczących historii. Działania na rzecz upamiętnienia niemieckich przesiedlonych jako „wypędzonych" są najlepszą ilustracją tendencji do relatywizacji historii. Odpowiedzią na taką politykę powinna być dobra, świadoma, ofensywna polityka historyczna. Rząd Tuska deklarował, że - przynajmniej w jakimś stopniu - będzie ją kontynuował. Na razie mieliśmy tylko festiwal niekoniecznie odwzajemnionych uśmiechów pod adresem Angeli Merkel oraz rozmyte stanowisko w sprawie Widocznego Znaku.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj66 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (66)

Inne tematy w dziale Polityka