Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
101
BLOG

100 dni: przerost formy nad treścią i iskierka nadziei

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 46

Zastanawiałem się ostatnio z paroma znajomymi dziennikarzami, czy pamiętamy rząd, który z równie wielką pompą świętowałby swoje 100 dni. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że nie. Kazimierz Marcinkiewicz, uważany za mistrza PR-u, wydaje się dzisiaj przy Donaldzie Tusku wzorem wstrzemięźliwości i umiarkowania w popularyzowaniu własnych dokonań.

Przyglądając się dzisiaj relacjom z konwencji PiS i myśląc o zabiegach PO z ostatnich dni, sporządziłbym następującą syntetyczną recenzję.

1. Obchody 100 dni rządu Tuska to zdecydowany przerost formy nad treścią.

2. Przy okazji 100 dni Tusk zaczyna wspominać o pomysłach, które jakiś czas temu przynosiły Platformie popularność (i które są mi bliskie). Gdyby miały być realizowane nawet w perspektywie dopiero paru lat, i tak byłaby to jakaś wymierna korzyść. Pytanie, czy da się je zrealizować.

3. Faktem jest bardzo wysokie poparcie dla PO i skoro wyznajemy - jak to robi Jarosław Kaczyński - kult politycznego pragmatyzmu, to trzeba przyznać, że pod tym względem Platforma na razie bije PiS na głowę.

Przez te 100 dni rząd nie ruszył z żadnym projektem na miarę pamiętnych czterech reform AWS. Zresztą żadnego projektu tej rangi nie miał, przychodząc do władzy, bo trudno za taki uznać ogólnikowe rozważania o „wyzwoleniu energii Polaków". Biała księga Rokity kurzy się jeszcze w paru szufladach - w tym w mojej - a wielka szkoda, bo było tam wiele dobrze opracowanych i przemyślanych pomysłów. Symbolem 100 dni pozostanie sprawa służby zdrowia. Problem czasu pracy lekarzy był doskonale znany. W tej sytuacji PO mogła przed wyborami przygotować choćby szkic odpowiednich ustaw i wyliczeń, które potem wymagałyby jedynie uściślenia. Nic takiego się nie stało.

Innym symbolem 100 dni jest minister Ćwiąkalski, który z Ministerstwa Sprawiedliwości zrobił Ministerstwo ds. Laptopów. A przy okazji wysuwania kolejnych oskarżeń pod adresem Ziobry, przygotowywał regulacje, mające chronić prawnicze korporacje przed otwarciem, za co zresztą w otwartych słowach pochwalił go dwa dni temu w „Rzepie" Stanisław Rymar. Ręka rękę myje, co przewidywałem już dawno.

Zachwianie proporcji między pozytywnym programem a prowadzeniem politycznej wojenki podjazdowej - to uderza najbardziej. Przyczyna jest oczywista - PO wygrała wybory dzięki masowemu sprzeciwowi wobec PiS-u i nie tyle nawet substancji, co stylowi sprawowania władzy przez tę partię. Trzeba zatem, aby utrzymać wysokie poparcie, jak najdłużej przypominać o tym, jak straszliwe były rządy PiS.

Jest jednak pewne „ale". Rząd, który kipiałby od nowych pomysłów, mógłby „przykryć" PiS, reklamując własne plany i działania. Wciąż narzekająca i krytykująca opozycja wyglądałaby w takiej sytuacji bardzo kiepsko. To by był zarazem napęd do pozytywnego wyścigu idei. Nie jestem oczywiście tak naiwny, żeby oczekiwać, że polityczny spór stanie się nagle czysto merytoryczny. Jednak konkretny pomysł - dotyczący np. ordynacji wyborczej - wymusza po obu stronach argumentację bardziej rzeczową niż spór o wgniecionego laptopa. I o to przede wszystkim można mieć do Platformy pretensję.

Podejrzenia budzą działania wokół służb, sprawa J&S, roszady personalne w prokuraturze i Ministerstwie Sprawiedliwości. Wszystkie te kwestie pozostają niewyjaśnione.

W polityce zagraniczne nie ma właściwie czego oceniać. Owa zmiana klimatu, tak przez rząd reklamowana, może mieć znaczenie, ale dopiero w momencie, gdy dojdzie do jakiejś sytuacji kryzysowej lub gdy coś będzie się decydować. Takich okoliczności na razie nie mieliśmy. Zmiana klimatu dla samej zmiany klimatu nie stanowi wartości, podobnie jak wartości samej w sobie nie stanowi „twarda" polityka zagraniczna. Dysonansem jest natomiast tak radykalna i gwałtowna zmiana tonu akurat na dwóch najbardziej kontrowersyjnych kierunkach - rosyjskim i niemieckim.

Dwie najważniejsze wizyty zagraniczne nie przyniosły widocznych rezultatów ani nawet zapowiedzi, że takie rezultaty mogą się pojawić. Kolejny test - Kosowo - budzi wielkie wątpliwości. Jedynym powodem podjęcia takiej, a nie innej decyzji, jest chęć popłynięcia z europejskim mainstreamem i uczynienia ukłonu ku Ameryce. Następnym testem będzie sprawa tarczy antyrakietowej. Poczekamy, zobaczymy.

Jakąś nadzieję daje powrót Platformy do źródeł, choć na razie w sferze deklaracji i ogólnych pomysłów, a nie czynów. Wracają pomysły takie jak okręgi jednomandatowe, podatek liniowy, zmiana sposobu finansowania partii (najbardziej kontrowersyjna kwestia), Tusk wspomina też o jakiejś modyfikacji przepisów, dotyczących związków zawodowych. Ćwiąkalski próbuje po cichutku chronić prawnicze korporacje, ale z drugiej strony Ewa Kopacz robi w końcu jakąś sensowną rzecz, zapowiadając zniesienie lekarskich stażów, co byłoby wymierzeniem ciosu wprost w medyczną korporację profesorów. Jest nadzieja, że gierki Ćwiąkalskiego są prowadzone na jego własny użytek i nie przejdą.

Jest oczywiście pytanie, w jaki sposób PO zamierza - po pierwsze - przeforsować swoje najbardziej rewolucyjne pomysły mimo spodziewanego oporu koalicjanta i - po drugie - jak zmierzy się z wetem prezydenta. To drugie pytanie dotyczy zresztą każdej w zasadzie ważniejszej ustawy.

Lech Kaczyński będzie prawdopodobnie szafował wetem bez opamiętania. Nie ma tu co liczyć na merytoryczne względy, choć w przypadku rozwiązań liberalnych, takich jak podatek liniowy, albo takich jak okręgi jednomandatowe jego sprzeciw będzie wynikał tyleż z kalkulacji politycznej, co z własnych przekonań. Rząd Tuska nie może jednak wstrzymywać się z przedstawianiem projektów tylko dlatego, że prawdopodobnie zostaną zawetowane. To była woda na młyn opozycji. Dlatego ma zamiar powiedzieć prezydentowi „sprawdzamy". I dobrze. Jeśli Lech Kaczyński będzie musiał się tłumaczyć ze sprzeciwu wobec konkretnych projektów, jest większa szansa na rzeczową dyskusję, a owe sprzeciwy pójdą na jego własne konto.

A taktyka PiS? To osobny temat i dlatego, żeby nie przedłużać, znajdzie się w osobnym wpisie.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj46 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka