Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
112
BLOG

O wałbrzyskim proteście i prof. Gomułce

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 69

Piątkowe „Fakty" pokazały poruszający materiał o proteście kobiet w magistracie w Wałbrzychu. (O szczegółach można przeczytać tutaj.) Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o to, że ludzie, czekający na lokale socjalne, zajęli samowolnie komunalne pustostany, więc miasto odcięło im w nich media, aby zmusić ich do opuszczenia mieszkań.

Autorzy materiału nie pozostawili wątpliwości, po czyjej stronie jest, ich zdaniem, racja - choć przecież był to materiał w zamierzeniu czysto informacyjny. Z jednej strony mieliśmy zrozpaczone matki z małymi dziećmi, koczujące w biurze radnego, który zgodził się je przechować, a z drugiej aroganckiego prezydenta miasta, który żądał, żeby kobiety się uspokoiły.

Wszystko to pachnie jednak typowym patologicznym janosikowaniem. Lokale zostały zajęte prawem kaduka. Prawda, że każda z protestujących kobiet mogłaby pewnie udowadniać, że musi mieć gdzie mieszkać. Każdy musi. Czegoś jednak w tym wzruszającym materiale zabrakło: wypowiedzi osób, czekających karnie w kolejce na lokale socjalne, zajmowane nielegalnie przez głodujące kobiety. (Nawiasem mówiąc, głodówka prowadzona przez kobiety będące w ciąży to przejaw skrajnej nieodpowiedzialności, na którą jest być może jakiś paragraf w kodeksie karnym.)

Łatwo jest zrobić wzruszający materiał filmowy, epatujący obrazami dzieci, przewijanych w spartańskich warunkach z biurze radnego. Trudniej na spokojnie zadać pytanie, czy urzędnicy gminni mają prawo tolerować ostentacyjnie łamanie prawa, zwłaszcza gdy inni tego prawa przestrzegają, czekając w kolejce i nie zajmując samowolnie komunalnych mieszkań. Tak zwane „ludzkie podejście", charakterystyczne dla lewicowego myślenia, prowadzi do dwóch rzeczy: po pierwsze - anarchizacji, bo przecież, gdyby kobiety zostały pozostawione w zajętych przez siebie mieszkaniach, każdy mógłby zachować się tak samo, licząc na to, że i jemu się upiecze - byłoby to usankcjonowanie złamania prawa; po drugie - do pokrzywdzenia tych, którzy chcą załatwiać sprawy legalnie i spokojnie.

Dlatego moja sympatia jest jednak po stronie miejskich urzędników, którzy pozostają nieugięci - mimo szantażu kobiet i nacisku mediów.

 

***

 

A z innej beczki - wielką moją sympatię zyskał prof. Stanisław Gomułka, rezygnując ze stanowiska wiceministra finansów.

Po pierwsze - pokazał, że przyszedł do rządu dla realizacji konkretnego celu, a nie dla stołka. Skoro premier mu tego celu nie pozwala zrealizować, jego dalsza obecność z jego gabinecie mija się z celem. Podobne deklaracje składała swego czasu Zyta Gilowska, która także miała wprowadzić w życie swoje opus magnum - reformę finansów publicznych. To się nie udało, ale pani wicepremier do dymisji się nie podała.

Po drugie - pokazał swoją niezależność. Zachował się jak człowiek, który ma życie poza rządem i poza polityką i który nie musi już w żaden sposób walczyć o swoją pozycję. Takich ludzi zawodowi politycy najbardziej się obawiają, bo ich nie da się zdyscyplinować groźbą nieumieszczenia na liście w kolejnych wyborach albo dymisji ze stanowiska. Oni nie muszą - i to jest wielka różnica z większością polskich elit politycznych, która polityką po prostu zarabia na życie.

Po trzecie - nie obawiał się szczerze opowiedzieć, co skłoniło go do złożenia dymisji. I nie jest to opinia dla rządu Donalda Tuska pochlebna. Wygląda bowiem na to, że gabinet PO-PSL tchórzy przed planami reformy finansów publicznych, które mogłyby się okazać trudne do przełknięcia - być może zwłaszcza przez koalicjantów, ale pewnie i przez własnych członków - przede wszystkim dlatego, że musiałyby zawierać to, co zawierały także plany Zyty Gilowskiej: założenie likwidacji lub znaczącego przekształcenia rozmaitych rządowych agencji, funduszy oraz gospodarstw pomocniczych przy resortach. A to oznacza o wiele mnie stanowisk do obsadzenia.

Nie wierzę w to, że następczyni prof. Gomułki weźmie się za to na serio. Zdaje się, że rząd Tuska właśnie zrezygnował z reformy finansów publicznych.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj69 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Polityka