Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
68891
BLOG

List do Jerzego Owsiaka

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 338

 Szanowny Panie Owsiak

  

„Miliony Polaków” dały Panu znać, że „nie chcą faszyzacji tego kraju”, a nad Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy unosi się zapach z Auschwitz. To wyimki z Pańskiego najnowszego nagrania na wideoblogu, w którym oznajmił Pan, że chciał „zrezygnować ze wszystkiego”. Może lepiej byłoby miłosiernie spuścić na Pańskie paniczne działania zasłonę milczenia, ale liczba ordynarnych manipulacji i zafałszowań, które zawarł Pan w swoim nagraniu, zmusza mnie do odpowiedzi.

Jeden z naczelnych zarzutów, jakie są pod Pana adresem kierowane, to ten, że funkcjonuje Pan na specjalnych prawach. Nie mówię tutaj o kwestiach prawnych czy finansowych, ale o świecie medialnym i politycznym. Pańskie nagranie i reakcja na nie są poniekąd tego dowodem. Gdyby podobne przemówienie wygłosił publicznie którykolwiek z Pańskich oponentów – rzucając oszczerstwa, pokrzykując o zapachu krematoriów, nazywając przeciwnika wariatem itd. – zostałby rozjechany przez kilka ważnych tytułów prasowych i niemal wszystkie media elektroniczne. Panu nie dzieje się żadna krzywda. Relacje we wspomnianych mediach skrupulatnie pomijają wszelkie kłopotliwe akcenty, opisując jedynie w standardowym tonie łzawej i emocjonalnej opowieści, jak to „Jurek” chciał „zrezygnować ze wszystkiego”, ale wdzięczny naród przekonał go, aby tego zamiaru poniechał. Skoro tak ochoczo szermuje Pan w swoim nagraniu skojarzeniami totalitarnymi, to ja również na takie sobie pozwolę: jest to schemat jak żywcem wyjęty z komunistycznej czytanki.

Jak jest Pan traktowany przez prorządowe media, widzi każdy, kto potrafi je odbierać krytycznie. Sam miałem niedawno okazję się o tym osobiście przekonać, gdy trafiłem do „Panoramy” w TVP Info, aby komentować Pańskie działania w warunkach odpowiednio ustawionych, przy prowadzącej program Joannie Racewicz nawet nie próbującej udawać neutralności.

Na początek jednak muszę sobie odpowiedzieć na pytanie, do kogo właściwie piszę. Czy jest Pan sprytnym cynikiem, świadomie prowadzącym grę, która pozwala Panu pełnić rolę oberautorytetu, czy tylko egocentrycznym narcyzem z wiecznym fochem (że sięgnę po Pańskie ulubione ostatnio określenie), który nie może znieść, że jego pozycja jest coraz skuteczniej podważana? Zwykle staram się nie bawić w psychologizowanie na temat osób, o których piszę, ale czasem jest to niezbędne. Zresztą ośmielił mnie Pan, przeprowadzając jakiś czas temu głęboką psychoanalizę mojej skromnej osoby i dochodząc do wniosku, że ja Panu po prostu zazdroszczę. To zresztą jedna ze stosowanych przez Pana stale – i powtarzanych przez Pańskich wyznawców – metod erystycznych. O tym dalej.

Jeśli jest Pan cynikiem – niektórzy sugerują, że cała Pańska medialna kariera na to wskazuje, by odwołać się choćby do obszernego tekstu Piotra Lisiewicza w jednym z niedawnych wydań „Gazety Polskiej” – to większość rzeczy, o których napiszę, jest dla Pana całkowicie jasna i oczywista, a opisane niżej zabiegi stosuje Pan świadomie. Jeśli jest Pan egocentrykiem z fochem, posługuje się Pan zapewne wieloma schematami bezwiednie, czerpiąc je z przychylnych Panu mediów. I zapewne autentycznie czuje się Pan prześladowany.

Jak jest naprawdę, wie tylko Pan i być może kilkoro najbliższych Pańskich współpracowników. Ja przyjmuję założenie pośrednie. Zakładam na potrzeby tego listu, że jest Pan cynikiem o wyjątkowo czułym ego, który doskonale rozumie, jaką pełni rolę w ramach establishmentu III RP, ale zarazem ta rola tak Panu pasuje i tak przywykł Pan do tego, że ma się Pan jak pączek w maśle, że całkiem autentycznie nie jest Pan w stanie poradzić sobie psychicznie z sytuacją, gdy Pańska pozycja wydaje się chwiać i gdy coraz znaczniejsza część świata medialnego (dzięki segmentowi mediów niezależnych) śmie kwestionować Pańskie motywacje i dokonania.

Zanim rozłożę na czynniki pierwsze Pańskie ostatnie nagranie wideo z 7 lutego, najpierw kilka ogólnych uwag o metodach, jakimi się Pan posługuje.

Po pierwsze – nigdy nie podejmować merytorycznej polemiki. Zarzuty pod Pańskim adresem są rozliczne i z różnych dziedzin. Matka Kurka kwestionuje Pańskie rozliczenia finansowe (do procesu jeszcze wrócę). Ja zarzutów z tej dziedziny nigdy nie stawiałem, choć oczywiście z uwagą przyglądam się procesowi karnemu, który za Pańską sprawą toczy się przeciwko Piotrowi Wielguckiemu. Moje zarzuty dotyczą Pańskiego ideologicznego zaangażowania, stosunku całości kosztów organizacji finałów do zebranych środków (podkreślam: pisząc „całości” mam na myśli wszelkie koszty, ponoszone przez wszelkie instytucje, uczestniczące w jakikolwiek sposób w organizacji finałów, a nie koszty uwzględniane w sprawozdaniach WOŚP – tych całościowych kosztów nikt nigdy nie policzył), Pańskiej specjalnej pozycji medialnej, atakowania przez Pana w sposób skrajnie chamski i bezpardonowy Pańskich krytyków.

Nigdy nie widziałem, aby odniósł się Pan w sposób merytoryczny do któregoś z tych zarzutów. I ja to świetnie rozumiem. Nie może Pan tego zrobić, ponieważ siła Pańskiej pozycji leży nie w podejmowaniu polemiki, ale w graniu na emocjach. I w tym jest Pan znakomity. Ma Pan grono fanatycznie oddanych zwolenników i jeśli narzeka Pan na brutalizację języka w komunikacji publicznej, zachęcam Pana do wizyty na mojej oficjalnej stronie na FB. Proszę odszukać komentarze pod linkami do tekstów na temat WOŚP (a zapewne i pod tym), przy czym te drastyczniejsze zostały skasowane. Mimo to powinien Pan wciąż tam znaleźć steki wyzwisk, życzeń wszystkiego najgorszego i podobnych stwierdzeń. To jest fanatyzm w czystej postaci.

Pozostaje Panu tylko metoda dyskredytowania Pańskich krytyków poprzez tanie kpiny albo nic nie wnoszące do sprawy grepsy. Dodam – grepsy, skonstruowane według dobrych zasad erystyki i propagandowej manipulacji. Takim na przykład grepsem jest wspomniane przeze mnie słowo „foch”, którym określa Pan obecnie każdą krytykę pod Pańskim adresem. „Foch”, czyli coś absurdalnego, bezpodstawnego, mającego źródło w nadąsaniu i emocjach, a nie w przemyśleniach, argumentach, konkretach. Występuje Pan w koszulce z napisem „Nie mam focha” – ci, co mają focha, to zazdrośnicy i zawistnicy, z którymi nie warto podejmować dyskusji.

Ta metoda jest przejmowana przez kolejnych Pańskich obrońców, również tych ważniejszych. Oto prof. Kaliciński pisze do Pana, trzymając się idealnie tego właśnie schematu: „Ludzie, którzy to podważają nie mają pojęcia, o czym mówią, żyją wyłącznie w kategoriach zawiści, nienawiści do wszystkiego, co pozytywne, bo nie rozumieją, że można robić coś dobrego, wkładać w to całe serce i cieszyć się tym po prostu”. Nie ma w tym oczywiście nawet najmniejszej próby podjęcia polemiki z zarzutami, jest jedynie czysto emocjonalny stek frazesów.

Nie wiem, czy tego typu manipulacje tworzy Pan świadomie, czy ktoś to Panu podpowiada, ale przyznaję: sprawdzają się, głównie dlatego, że większość ludzi działa właśnie pod wpływem emocji, a nie rozumu.

Po drugie – użyć moralnego szantażu. Ostatnim i modelowym przykładem była Pańska wizyta u chorego Łukasza ze Szczecina. Wizyta, która przecież mogła się odbyć bez kamer – nie sądzę, żeby dzielnemu wolontariuszowi robiło to jakąś różnicę – ale wtedy nie byłoby efektu propagandowego. Ten argument moralnego szantażu poddaje Pan nieustannie swoim zwolennikom, którzy do znudzenia powielają go w skrajnie zwulgaryzowanej postaci, tworząc absurdalny sylogizm: krytykujesz „Jurka”, czyli krytykujesz pomoc dla chorych dzieci.

Po trzecie – gdy warto i trzeba, zajmuje Pan stanowisko, jakiego oczekuje salon. Tak było, gdy oferował Pan hołubionemu Lechowi Wałęsie, że wyjedzie Pan „z baśki” tym, którzy piszą i mówią o jego nieciekawej przeszłości. Tak było, gdy nawoływał Pan, aby „gonić dziadów”, czyli niewygodną dla władzy (i dla Pana) Telewizję Republika. Jak Pan sądzi, jaka byłaby reakcja przychylnych Panu mediów, gdyby osoba publiczna, związana z dzisiejszą opozycją publicznie nawoływała, aby „gonić dziadów” z TVN? Tak było, gdy ogłaszał Pan, że Macierewicz szczuje ludzi na siebie. Jest Pan aktorem życia publicznego o bardzo jasno zdefiniowanych poglądach politycznych, którym coraz częściej daje Pan wyraz w coraz brutalniejszej i coraz bardziej wulgarnej postaci.

Po czwarte – zamiast odpowiadać na zarzuty, sięga Pan po środki prawne, żeby uciszyć krytyków. Idę o zakład, że 95 proc. Pańskich zwolenników nie zdaje sobie sprawy z tego, że w sprawie Piotra Wielguckiego sięgnął Pan nie po normalny w takich razach pozew cywilny, ale po instrument wyjątkowo wredny, jakim jest art. 212 kodeksu karnego. To środek dawno już potępiony przez Radę Europy, krytykowany przez wiele polskich organizacji, zajmujących się prawami człowieka (w tym np. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka), o którego wykreślenie z polskiego kodeksu karnego od dawna walczą solidarnie właściciele polskich mediów od lewej do prawej.

Żeby było zabawniej, przeciwko artykułowi 212 w polskim kk protestowała również prof. Monika Płatek, która teraz zamierza „wrzeszczeć” w Pana obronie. Nagranie, na którym karnistka feministka mówi o art. 212 kk, znajdzie Pan tutaj. Prof. Płatek stwierdza: „Zbyt często służy on [art. 212] do tuszowania nieumiejętności komunikowania się przez ludzi, którzy tę umiejętność muszą posiadać”. To nie o Panu przypadkiem?

 

A teraz przechodzę do Pańskiego najnowszego nagrania, wyliczając tylko te bardziej wyraźne manipulacje i fałsze. Przy czym proszę docenić, że zadałem sobie trud uważnego obejrzenia całych 38 minut, co nie było łatwe, wziąwszy pod uwagę Pański sposób komunikowania się z otoczeniem.

Po pierwsze – tworzy Pan kłamliwe i absurdalne skojarzenie krytyki WOŚP z najgorszymi przejawami totalitaryzmu.

„Jeżeli chcę to [co się wokół nas działo] do czegoś porównywać, to niestety muszę to porównywać do zapachu komór gazowych, do języka nazistowskiego, komunistycznego, do słów, które mogły padać w Katyniu, mogły padać w Auschwitz. To jest ten rodzaj retoryki, który się dzieje wokół także nas”.

Matka Kurka, używając sformułowania „cygański maczo”, nawiązuje do standardów, które „były w obozie w Auschwitz. Takie standardy wprowadzili naziści”.

„Miliony Polaków dały nam znać: nie chcemy faszyzacji tego kraju”.

Takich nawiązań jest w Pana nagraniu więcej. I są to sformułowania mówiąc wprost haniebne. Jakim trzeba być zapatrzonym w siebie narcyzem, jakim chorobliwym egotykiem, żeby krytykę swojej publicznej działalności porównywać do zbrodni hitleryzmu albo komunizmu? Czy zdaje Pan sobie sprawę, że tym głupawymi stwierdzeniami obraził Pan nie tylko tych, którzy stawiają Panu spokojnie przemyślane zarzuty, ale przede wszystkim tych, którzy zginęli w Auschwitz albo w Sowieckiej Rosji od strzałów w tył głowy?

To nie przypadek, że wielbiące Pana media tych fragmentów z Pańskiego nagrania w ogóle nie wspominają. Nawet wydawcy tychże widzą najwyraźniej, że jest to zbyt trudne do obrony i lepiej udawać, że Pan tego po prostu nie powiedział.

Rozumiem oczywiście, dlaczego sięgnął Pan po taką retorykę. To stary zabieg polskiej salonowej lewicy: jeśli ktoś w nas uderza, zacznijmy krzyczeć, że faszysta. Zawsze był to zabieg kłamliwy, jednak Pan przesadził o kilka długości. Na takie stawianie sprawy nie ma zgody. Powiedzmy więc wyraźnie: krytyka Jerzego Owsiaka i jego przedsięwzięcia – lub nawet bezpodstawne zarzuty im stawiane – nie są żadnym „językiem nazistowskim” i z totalitaryzmem nie mają nic wspólnego. To tylko kwestia Pańskiej manipulacji lub Pańskiego rozdętego do kosmicznych rozmiarów ego. I szczerze radzę czym  prędzej za te słowa przeprosić.

Po drugie – manipuluje Pan w sposób wyjątkowo podły w sprawie Bronisława Wildsteina, prezesa TV Republika, która zalazła Panu za skórę. Robi Pan to tak, żeby zabezpieczyć się przed ewentualnymi sądowymi skutkami Pańskich zawoalowanych oszczerstw.

Najpierw zatem stwierdza Pan, mówiąc o Wildsteinie „ten pan”: „wszedł [do IPN] i pan wyciągnął wszystko, co pan miał. Równie dobrze mogę pomyśleć, że pan wyciągnął także swoją tekę”. Wyjaśnienia są tylko dwa. Albo jest Pan skrajnym ignorantem i nie wie, że lista Wildsteina była jedynie spisem katalogowym, nie ma więc mowy o wynoszeniu żadnych teczek. Jeśli ktoś kiedyś mógł wynosić bezkarnie z archiwów bezpieki teczki, to nie Wildstein. Albo wie Pan, czym była lista, a w takim razie jest to czysto cyniczna manipulacja.

Nawiasem mówiąc, ten fragment nagrania, w którym narzeka Pan także, że „ten pan” nie poniósł do dzisiaj konsekwencji, doskonale pokazuje, jak silnie jest Pan zaangażowany po jednej stronie politycznego konfliktu.

Dalej dokonuje Pan zabiegu wyjątkowo podłego. Pilnując się, aby nie można było stwierdzić wprost, czy idzie o Wildsteina, czy o kogoś innego, powiada Pan, że spytał Pan kiedyś swojego ojca (przypomnijmy: w milicji od 1945 r., zasłużonego w rozbijaniu lokalnych struktur PSL w jednej z gmin, I i II sekretarza POP PZPR), kim jest „ten pan, który tak dużo o nas mówi”. Ojciec miał odpowiedzieć: „To nasz kolega”. Wtedy Pan szlachetnie zakrzyknął, że nie chce Pan nic więcej o tym wiedzieć.

O kim jest mowa – niby nie wiadomo, ale ciąg skojarzeń dla słuchających nagrania jest łatwy do wyobrażenia. Albo Wildstein, albo jakiś inny zagorzały Pański krytyk był pracownikiem lub współpracownikiem organów Peerel. Kto – nie wiadomo i o to właśnie chodzi, by rzucić anonimową potwarz.

Tak się składa, że gdyby zmierzyć opozycyjne dokonania Wildsteina i Pańskie (jesteście niemal równolatkami), mógłby Pan najwyżej zawiązać Wildsteinowi buty. I to nie częściej niż raz w miesiącu.

Po trzecie – obraża Pan człowieka, któremu zafundował Pan proces karny. O Piotrze Wielguckim powiada Pan: „wariat ze Złotoryi, człowiek niezrównoważony”. Ma Pan jakieś faktyczne podstawy dla tych stwierdzeń? Czy może chce Pan dać Wielguckiemu podstawy, aby on z kolei mógł Pana postawić przed sądem za te słowa?

Doradza Pan też Wielguckiemu, żeby założył własną fundację i pokazał, na co go stać. To jedna z często stosowanych przez Pana i Pańskich zwolenników manipulacji. Bo większość Pańskich krytyków wskazuje właśnie na ponadprzeciętne wsparcie państwa i mediów, także publicznych, jakim cieszy się Pańska akcja. W roli rzecznika której z fundacji obsadza się z własnej woli minister pracy? To Kosiniak-Kamysz publicznie stwierdził, że WOŚP jest absolutnie przejrzysta. Proszę sobie teraz wyobrazić i odpowiedzieć na pytanie: co napisałyby media, które są z Panem w sojuszu, gdyby minister w rządzie PiS tuż przed procesem w sprawie oskarżeń o niegospodarność publicznie oznajmił, że fundacja Lux Veritatis jest czysta jak łza?

Nikt nie ma z Panem szans, dopóki takie bezprecedensowe wsparcie istnieje i Pan doskonale o tym wie.

Po czwarte – formułuje Pan całkowicie absurdalne oskarżenie pod adresem „jednego z posłów” (znów sprytnie bez nazwiska). Kto śledzi spory wokół WOŚP, wie, że chodzi o Artura Górskiego z PiS. Twierdzi Pan w całkowicie oderwanym od reguł logiki wywodzie, że Górski, za sprawą swoich oskarżeń pod Pana adresem, jest współwinny temu, że w zachodniej prasie pojawiają się sformułowania „polski obóz koncentracyjny”. Nie bardzo nawet wiem, jak to skomentować. Tak piramidalnej bzdury chyba po prostu komentować nie warto.

Po piąte – czy nam Pan grozi? Było już „gońcie dziadygów” z TV Republika. Teraz jest: „Chcecie nam łamać zęby. Uważajcie na swoje”. To jakiś wariant „dawania z baśki”?

Kuriozalnych momentów jest w Pańskim nagraniu więcej. Jak powiadam, to jedynie część z nich.

 

Jak napisałem na początku, nie wiem, czy uznać Pana za cynika czy chorobliwego egotyka. Czy kombinację jednego z drugim. Natomiast Pański występ – rezygnacja „ze wszystkiego”, potem listy od wdzięcznych fanów, wyrazy wsparcia od członków salonu i odpowiednie relacje w mediach – robią na mnie wrażenie słabej ustawki, która ma Panu pomóc w coraz trudniejszej dla Pana sytuacji. Dekoracje się sypią, zza maski podstarzałego wesołka wyziera panika.

Lubi Pan czasem retorycznie pytać, o co chodzi Pana krytykom i czego właściwie chcą. Ja mam dwa scenariusze, które – mam nadzieję – w końcu się zrealizują i które sprawiłyby, że przestałbym mieć z Panem kłopot.

Scenariusz pierwszy: WOŚP i Jerzy Owsiak przestają być traktowani specjalnie. Wiele razy apelował Pan, żeby Pańscy krytycy pokazali, co potrafią. To oczywiście demagogia (o czym pisałem już wyżej), ale ja mam inną propozycję: niech Pan pokaże, na co Pana stać bez wsparcia państwa. Niech WOŚP spróbuje działać bez angażowania publicznych mediów, bez dokładania się samorządów do finałowych koncertów, bez aukcji w rodzaju „dzień z wicepremierem”, „dzień z BOR-em” albo „rejs na okręcie MW” oraz bez datków od spółek skarbu państwo i z jego udziałem. Niech pokaże, jak sobie radzi w normalnych, rynkowych warunkach i ile wtedy jest w stanie zebrać. Śmiało, przecież jest Pan świetny i najlepszy. Na pewno się uda.

Scenariusz drugi: Jerzy Owsiak jasno deklaruje swoje poglądy. Jeśli przysłuchać się Pańskim wypowiedziom, Pańskie poglądy polityczne sytuują Pana gdzieś między lewym skrzydłem PO a centrum SLD. Niech Pan jasno postawi sprawę i wprost zaangażuje się w politykę. Idzie cykl czterech kampanii wyborczych. Na prezydenta raczej nikt Pana nie wystawi, ale na listę do Parlamentu Europejskiego albo do Sejmu czy Senatu pewnie oba te ugrupowania chętnie by Pana wciągnęły. Proszę  przestać się krępować. Niech Pan wystartuje, wtedy już bez hamowania się będzie Pan mógł obrzucać obelgami polityków PiS. Zobaczylibyśmy, jak trwały jest Pański autorytet, zbudowany na WOŚP. Która musiałaby wtedy jakoś radzić sobie bez Pana, ale przecież na pewno sobie poradzi, prawda?

Na odpowiedź nie liczę. A w każdym razie nie na odpowiedź ad rem, bo zakładam, że nawet gdyby potrafił jej Pan udzielić, nie jest to w Pana interesie.

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia, zwłaszcza gdyby zdecydował się Pan realizować któryś z opisanych przeze mnie scenariuszy.

 

Łukasz Warzecha

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka