Pawel Pasionek w dzisiejszym
NDz zwraca uwage na znamienna manipulacje mediow ( a od nas bedzie zalezec, czy okazemy sie takim durniami, za jakich nas uwazaja ):
Tomasz Lis na łamach "Gazety Wyborczej" z 13 maja zachęca do zintensyfikowania działań, pisząc: "Dziś bowiem może jeszcze zadziałać efekt strachu przed Kaczyńskim, za chwilę może jednak zacząć działać efekt bandwagon - cała masa wyborców woli poprzeć tego, który wydaje się mieć większe szanse i idzie do przodu (...)". Na tej samej stronie "Gazety" Leszek Jażdżewski podpowiada, co robić w takiej sytuacji: "Platforma musi teraz umiejętnie prowadzić politykę strachu (...)". Jednocześnie narzeka na niekonsekwencję mediów, które w obliczu tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i całej polskiej delegacji udającej się do Katynia zaprzestały nachalnej nagonki na głowę państwa. Jak sugeruje: "Można by ich [mediów - przyp. aut.] nie żałować, gdyby nie to, że zacierając granicę między uhonorowaniem zmarłego prezydenta a oceną jego dorobku, szykują grunt pod pisowską ofensywę (...)".
* Podobnie też myśli Marcin Król, który na łamach "Rzeczpospolitej" z 13 maja użala się, iż media "grubo przesadziły podczas żałoby narodowej" - musiał we wszystkich telewizjach oglądać "czarno-białe obrazy, trumny na lawetach". Według niego, z faktu, iż ludzie tak licznie przybyli na uroczystości żałobne i pogrzeb, by pożegnać prezydenta i innych tragicznie zmarłych, nie należy wnioskować, iż doszło do "jakiegoś wielkiego narodowego zrywu, bo w tłumie, jak to zwykle bywa, działy się różne rzeczy (...)". Widać nie było go wówczas razem z nami. Na Krakowskim Przedmieściu, placu Piłsudskiego w Warszawie, Rynku w Krakowie oraz w wielu innych miejscach spotkał się bowiem Naród. To odrodzenie Narodu Polskiego w niektórych środowiskach wywołuje obawy, które skłaniają do zastosowania starej retoryki, by poprzez propagandę medialną zniszczyć kiełkujące dobro.
* Na łamach "Polityki" datowanej na 15 maja lewicowy publicysta Bronisław Łagowski próbuje wmówić czytelnikom, iż Lech Kaczyński "poza obrzędami patriotycznymi, pracami muzealnymi, nic dobrego nie zrobił dla Polski". Szokuje, iż Łagowski pomimo uniwersyteckiego stażu patriotyzm pojmuje jedynie jako motywowanie "ludzi do celów produktywnych".
* Donald Tusk w "Gazecie Wyborczej" z 10 maja twierdzi, iż "w polskiej polityce są jeszcze ludzie z kompleksami na punkcie historii". Mówiąc tak o obozie politycznym, z którego wywodził się tragicznie zmarły prezydent Lech Kaczyński, jednocześnie drwi z jego ofiary życia i tych, którzy mu towarzyszyli. Jednocześnie szef rządu wyraźnie ma nadzieję, iż ludziom znowu uda się zamydlić oczy, by wybrali jego partyjnego towarzysza. Dlatego w Platformie wszyscy zabierają się do szeroko zakrojonej akcji propagandowej. Jak nawołuje Sławomir Nowak, szef sztabu Bronisława Komorowskiego, na łamach "Gazety Wyborczej" z 7 maja, elektorat PO "musi się mobilizować. Bo kampania będzie bardzo trudna, konkurent jest poważny i silny, a mobilizacja w jego elektoracie wysoka". Pomagają, jak mogą, w tym przedsięwzięciu autorzy programu "Teraz My" w TVN, zapraszając do studia na dyskusję Michała Figurskiego, który z Jakubem Wojewódzkim, stając po stronie PO, próbował wprowadzić do kampanii niesłychaną brutalność. Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski najwyraźniej uznali, że skoro w innych mediach nie zainteresowano się zbytnio tym paszkwilem, to oni spróbują go na nowo przypomnieć, bo przecież najważniejsze jest osiągnięcie celu.
Jak widać, Platforma oraz usłużne jej media dzień po dniu będą próbowały zniweczyć przemianę w polskiej polityce, która nastąpiła po 10 kwietnia, gdyż środowiskiem ich funkcjonowania jest partyjny folwark, a nie narodowe państwo, w którym liczy się troska o dobro wspólne.
Odnosnie pogardy, zywionej przez Medrcow Salonu wobec naszego narodu, polecam:
Inne tematy w dziale Polityka