No, to chyba już wszystko jasne... Jeśli staatsministerin Cornelia Pieper uznała, że codzienne, nieustanne sztorcowanie Polski przez tamtejsze media i "autorytety" nie wystarcza, jeśli uznała za stosowne zarzucić pozory i jasno pouczyć nas w kwestii wyboru prezydenta, któż jeszcze może mieć wątpliwości? Pani minister-koordynator ds. kontaktów z Polską postawiła sprawę tak jasno, że jaśniej nie można: jeśli Kaczyński, to Polska zostanie odstawiona "na ubocze". Tylko jeśli wybierzemy Komorowskiego, Niemcy nadal będą nas poważać.
No, z tym przedostatnim słowem to może przesadziłem. "Nadal" sugerowałoby, że przynajmniej teraz, pod rządami laureata sławnej nagrody Karola Wielkiego jesteśmy przez Niemcy poważani, a przecież, mówiąc poważnie, na podobne zachowanie wobec drugiego państwa nikt by sobie w cywilizowanym świecie nie pozwolił.
( … )
PS. Już o tym wspominałem, ale przy tym temacie warto raz jeszcze - gdy abp Michalik w homilii na Boże Ciało wezwał wiernych, żeby wybrali prezydentem polityka, który będzie podejmował decyzje w Warszawie, a nie wykonywał polecenia obcych stolic, salonowe media zaniosły się oburzeniem, że agituje za Kaczyńskim. Nawet na Czerskiej nie powstało nikomu w głowie, że mówiąc o samodzielnym prezydencie mógł hierarcha mieć na myśli Komorowskiego.
Inne tematy w dziale Polityka