Jestem czytelnikiem salonu24 prawie od początku jego istnienia, ale jakoś do tej pory nie sądziłem, że komukolwiek potrzebne są moje przemyślenia. Niestety w XXI wieku ludzi, którzy chcą coś powiedzieć jest znacznie więcej niż tych, którzy umieją słuchać. Jednak w końcu stało się coś, co sprowokowało mnie do zabrania głosu. Nietrudno się domyślić, że jest to morderstwo (polityczne?), dokonane w Łodzi.
Jest chyba pewna granica, poza którą można już tylko "ratować, co się da". Wydaje mi się, że dzisiejsze zdarzenie stanowi ostatni znak ostrzegawczy przed przekroczeniem tej granicy. Dalej jest tylko przepaść.
Widzę, że już w parę chwil po zdarzeniu znalazły się dziesiątki wyroczni, a każda z nich wie najlepiej, kto winien jest tej zbrodni. Część mediów nie wiedząc właściwie nic, już pisze, że zamachu dokonał "szaleniec". Inne - wiedzą z góry, że winny jest Kaczyński, bo przecież da się tak odwrócić kota ogonem, żeby to ofiara była winna. Inne znów - oskarżają konkretnych polityków PO, odwołując się do ich wcześniejszych wypowiedzi, wzywających np. do dorżnięcia watah czy też ogólno-wojennej retoryki.
Jeśli w ogóle można w tej chwili wskazać winnego nieszczęścia, które się stało w Łodzi - zginęła jedna osoba, druga jest ciężko ranna - to, poza samym sprawcą, winnym są nie tyle politycy, co media, które od lat podgrzewają atmosferę, nagłaśniają każdą kontrowersyjną wypowiedź polityków, a jednocześnie nie umieją tymże politykom zadać istotnych pytań, rozliczyć ich z obietnic, przeanalizować treści ich wypowiedzi. Atmosfera jest już tak podgrzana, że znajdujemy się przynajmniej od 2005 roku w permanentnym stanie wojny polsko-polskiej. W takiej atmosferze możliwe są w zasadzie tylko dwie reakcje - przyłączenie się do któregoś obozu i uczestniczenie w wojnie, albo wycofanie się z życia publicznego. Niedawno przekonał się o tym, poniewczasie, o. Maciej Zięba, który usiłował jednocześnie sprawować funkcję publiczną i zachować względną równowagę (swoją drogą, funkcję tę sprawował nieudolnie, ale był kryty przez media "do czasu"). Skutek? Został przez media starty na miazgę. Gdzie były te media wcześniej? Nie widziały problemu, czy też nie było problemu?
Cóż mogę powiedzieć, mając świadomość, że krew już się polała? Apel: "Panowie, źle się bawicie" chyba nie trafi już do nikogo. Panowie politycy i panowie dziennikarze działają jak w amoku, nie dostrzegając długoterminowych skutków swoich działań. Jedyna rzecz, która przychodzi mi do głowy to, że chyba właśnie zrozumiałem Piłsudskiego, który - aby przywrócić w Polsce normalność - musiał dokonać zamachu majowego, a parę lat później - politycznych harcowników zamknąć w obozie. Ja dziś najchętniej polityków i dziennikarzy również zamknąłbym w jakimś rezerwacie - niech się tam nawzajem gryzą i skaczą sobie do oczu, a Polsce niech dadzą spokój.
Jesteśmy jak świnki morskie, a świat to laboratorium, które testuje nas w każdym momencie
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka