macminer macminer
232
BLOG

Szczyt absurdu: być zakładnikiem w manewrach wojskowych

macminer macminer Polityka Obserwuj notkę 1

Ceterum censeo...

Historia referendum warszawskiego po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że wszelka ideologia (nawet taka, z którą się zgadzam) czy polityka  musi się trzymać jak najdalej od gospodarki i zarządzania.

Firma, aby wyprodukować i sprzedać produkt (wszystko jedno czy materialny, czy usługę) musi wykazywać się pomysłowością, "trafić" w potrzeby klienta i kierować się rachunkiem ekonomicznym. W krótkim terminie może nawet dopłacać do produktu, ale ostatecznie musi osiągnąć zysk. O ile wobec władz państwowych można by jeszcze twierdzić, że nie muszą się kierować czystym rachunkiem ekonomicznym (choć ja tak nie twierdzę!), bo w ich rękach leży prawo - czyli możliwość zmieniania reguł gry, co może mieć wpływ na rozrachunek, to w przypadku władz samorządowych pole manewru jest niewielkie. Ostatecznie dla miasta nie liczy się  wygrywanie bitew politycznych, tylko co udało się zrobić, w jakim tempie, za ile i czy w długiej perspektywie przyniesie to korzyść, czy stratę.

Niestety coraz mocniejsze upartyjnienie systemu władzy sprawia, że gospodarzom miast czy gmin opłaca się podejmować przede wszystkim decyzje wizerunkowe, nie pragmatyczne ani ekonomiczne. Coraz mniej jest samorządów, które rzeczywiście potrafiłyby i chciałyby rozwiązywać problemy swojego terenu (tzn. to, czego sami obywatele czy prywatne firmy nie mogą rozwiązać - np. infrastruktura, opieka zdrowotna). Wielu włodarzy miast można porównać do biednego, zadłużonego gospodarza, który zaciąga kolejne długi, żeby sobie w domu wstawić złote klamki - bo widzi, że jego sąsiad też takie ma. A jak wstawi sobie złote klamki, to wszyscy mieszkańcy go pochwalą, że dba o swój dom. Nic to, że za chwilę wierzyciele upomną się o swoje i zabraknie pieniędzy na oświetlenie, ogrzewanie i remonty.

No dobrze, ale jak to się ma do warszawskiego referendum? Otóż ma się, i to bardzo. Hanna Gronkiewicz-Waltz, pieszczotliwie zwana Bufetową, zasłużyła z wielu powodów, aby odwołać ją z urzędu. Jak się dobrze zastanowić, merytorycznych powodów można znaleźć dowolnie dużo. Pierwszym było sprzeniewierzenie miejskich pieniędzy na prywatny cel, jakim było korzystanie z pomocy prawnej w celu udowodnienia, że niezłożenie w terminie oświadczenia majątkowego nie oznacza pozbawienia urzędu. Kolejne - darmowe bilety komunikacyjne dla urzędników warszawskich (koszt 11 mln zł!) przy ciągłych podwyżkach cen biletów dla zwykłych mieszkańców. 50 mln zł nagród dla warszawskich urzędników. Zadłużenie miasta rosnące w dramatycznym tempie ... itd., itd. Jednak z jakichś powodów adwersarze zamiast skupić się na nadużyciach czy niegospodarności, woleli ogłaszać "godzinę W" i ogólnie - uderzać w tony polityczne. Skutek taki - że referendum kosztowało swoje (w tym wysiłek wielu osób zbierających podpisy!), prezydent zostaje po staremu (piszę to w chwili, gdy nie ma jeszcze ostatecznych wyników), a polityczni adwersarze osiągają kolejne poziomy absurdu i wzajemnego zbrzydzenia, które można tylko określić jako "dno, muł i szlam". Ostatnie dwa miesiące to nie był pojedynek między różnymi koncepcjami zarządzania, różnymi rachunkami ekonomicznymi, ale dalszy ciąg wzajemnych przepychanek między PO a PiS, z lewicowymi elementami w tle. Nie jestem mieszkańcem Warszawy, ale gdybym był, to przede wszystkim zastanawiałbym się, dlaczego ktoś z mojego miasta robi pole bitwy. Co mnie obchodzi, czy PO / PiS dostanie czerwoną czy żółtą kartkę?

Koniec końców trzeba postawić pytanie: po co to wszystko? Kto na tym wygrał? Na pewno nie miasto i nie obywatele, którym zależało na rozsądnym gospodarowaniu stolicą. Politycy zrobili z nich zakładników - co jest tym bardziej absurdalne, że sami politycy traktowali referendum nie jak prawdziwą bitwę, ale jak manewry wojskowe sprawdzające własne uzbrojenie przed rzeczywistym starciem. Polityków nie pytam nawet, jak długo jeszcze zamierzają tak się bawić, bo to oczywiste, że tak długo, jak długo coś z tego będą mieli. Pytać raczej należy "normalnych" ludzi: długo jeszcze  dacie z siebie robić zakładników w pozornych bitwach? Jeśli jakiś wniosek płynie z tego referendum, to że w wyborach samorządowych czerwoną kartkę należy dawać z zasady wszelkim kandydatom wystawianym przez partie. Może wtedy politycy zrozumieją, że ta zabawa zwyczajnie się nie opłaca. I wtedy zamiast polityki do samorządów wróci zdrowy rozsądek i zdrowy rachunek ekonomiczny.

macminer
O mnie macminer

Jesteśmy jak świnki morskie, a świat to laboratorium, które testuje nas w każdym momencie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka