macminer macminer
672
BLOG

Tam nie ma żadnych uchodźców

macminer macminer Polityka Obserwuj notkę 7

Przeczytawszy setki tekstów na temat uchodźców, ciągle nie umiem sobie odpowiedzieć na jedno pytanie. Wiem już, że w ostatnim czasie nie wybuchła żadna nowa wojna, konflikt w Syrii i Iraku ciągnie się już kolejny rok, nie ma więc powodu, żeby nagle Europę zalewała wielka fala uchodźców. Wiem też, że Turcji i ONZ coraz trudniej jest utrzymywać obozy uchodźców na terenie przylegającym do krajów ogarniętych konfliktem. Nie rozumiem jednak jednego: jak to możliwe, że "uchodźcy" - czy to z Syrii, czy z Afryki, zamiast normalnie wejść na pokład samolotu, przylecieć do Berlina czy Sztokholmu i ubiegać się o status uchodźcy, decydują się na ryzykowną podróż przez Morze Śródziemne, ryzykując swoim własnym życiem, płacąc też niezwykle wysoki haracz przemytnikom.

Sprawdzałem przed chwilą: cena biletu z Ammanu (Jordania) do Berlina wynosi ok. 300 euro. Ceny z Ankary czy Stambułu są podobne. Z krajów afrykańskich nieco wyższe, ale z reguły nie przekraczają 1000 euro. Tymczasem "uchodźców" nie stać na kupno biletu lotniczego, ale stać na zapłatę dziesięciokrotnie wyższego haraczu przemytnikom. Pytanie: dlaczego?

Wydaje mi się, że odpowiedź jest stosunkowo prosta. Prawdziwy uchodźca, pragnąc statusu uchodźcy (czy też azylu) w którymkolwiek kraju UE, musiałby udowodnić, że faktycznie jest uchodźcą. Że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo, że został wypędzony z własnej ziemi itp. Tymczasem olbrzymia większość tych "uchodźców", którzy decydują się na przeprawę przez Morze Śródziemne nie ma zamiaru poddawać się tym procedurom, prawdopodobnie dlatego, że po prostu nie są uchodźcami, ale zwykłymi imigrantami ekonomicznymi. Procedury imigracyjne na lotniskach są surowe i nieuniknione, tymczasem migrując przez morze, można ich uniknąć, rozpłynąć się w tłumie.

Jeśli tak jest, to oznacza to jedno: wszystkich tych imigrantów, przypływających na łodziach i statkach, należałoby poddać normalnym procedurom imigracyjnym, bez żadnej taryfy ulgowej. Nie umiesz wykazać swojego statusu uchodźcy - wracasz do Afryki czy Syrii. Sądzę, że zasadniczo rozwiązałoby to problem: faktyczni uchodźcy, o ile są wśród tej fali imigrantów, uzyskaliby status uchodźcy, państwa UE nie miałyby problemów ze znalezieniem dla nich stosownych ośrodków i udzieleniem pomocy w innych formach.

Krótko mówiąc, problemem nie jest fala uchodźców zalewająca Europę. Problemem jest indolencja urzędników w krajach UE, którzy dopuścili do możliwości masowego omijania procedur imigracyjnych. Pytanie tylko, czy to indolencja przypadkowa, czy przeciwnie - celowa. Całkiem prawdopodobne, że pod obecnymi pięknymi hasłami o pomocy uchodźcom kryje się świadomość liberalnych elit, że społeczeństwa konsumpcyjne UE wymierają, nie ma zastępowalności pokoleniowej i dlatego lepiej już przyjąć imigrantów niż dopuścić do krachu systemów socjalnych i emerytalnych. Między wierszami, a czasem nawet wprost (jak szwedzka minister w programie-debacie duńskiej TV) mówi o tym coraz więcej polityków. Czy więc przypadkiem społeczeństw UE nie próbuje się nabrać na piękne hasła o konieczności pomocy humanitarnej, gdy w istocie chodzi tylko o podtrzymanie jeszcze przez chwilę liberalno-konsumpcjonistycznego mirażu fundowanego społeczeństwom przez elity od jakichś 40 lat?

macminer
O mnie macminer

Jesteśmy jak świnki morskie, a świat to laboratorium, które testuje nas w każdym momencie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka