Właśnie wszedł na ekrany kinowe film pt. "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy". Wyreżyserował go Jan Holoubek, do scenariusza Andrzeja Gołdy.
I niby wszyscy już znamy tę realną historię, a jednak w wielu miejscach zaskakuje.
A fabuła zaczyna się w roku 2000, kiedy to domu rodziny Komendów wchodzą policjanci i brutalnie aresztują Tomasza /świetnie gra go Piotr Trojan/, za morderstwo sprzed 3 lat, dokonane na nastoletniej dziewczynie.
Matka Tomasza /rewelacyjna Agata Kulesza/ nie wierzy w jego winę i walczy jak może o jego uwolnienie.
Ale na podstawie dowodów /dopasowanych, dla wygody/ chłopak zostaje skazany, najpierw na 15 lat więzienia, a w drugim etapie na... 25.
Bo nic to, że nie było go na miejscu zbrodni, ani, że ugryzienie znalezione na ciele dziewczyny zostało tylko... dopasowane, trzeba było go uwięzić.
A za kratami, to prawdziwa gehenna... I trudno też zrozumieć, jak służba więzienna mogła tak bezprawnie wchodzić w konszachty z innymi skazanymi, żeby chłopaka dobijać. A, gdyby nie więzień "Stary" /świetny Jan Frycz/, postać tragiczna, to nie miałby tam do kogo się odezwać...
W tym filmie są świetne zdjęcia Bartłomieja Kaczmarka, które doskonale oddają klimat czasu i miejsc. Natomiast niezwykle klimatyczna muzyka stworzona została przez Colina Stretsona i Sarah Neufeld.
Ten film pokazuje, jak samotnym jest człowiek, gdy aparat państwa, w tym przymusu, uprze się, aby z niego zrobić winnego. A, gdy ten jeszcze nie chce iść na współpracę, to nie może liczyć na złagodzenie kary. Jednak Tomasz Komenda miał w końcu szczęście, że trafił na uczciwych prokuratorów i policjantów, dlatego dziś może cieszyć się wolnością. Choć ci, którzy go wsadzili, wciąż nie ponieśli kary, więc to jeszcze nie jest koniec...
Komentarze