"Mank", to film, który wyreżyserował - wg scenariusza Jacka Finchera - David Fincher.
Jest to film biograficzny, a głównym jego bohaterem jest Herman J. Mankiewicz, scenarzysta, ale i baczny obserwator społeczny oraz polityczny. W jego rolę wcielił się rewelacyjny Gary Oldman.
I oto mamy lata 30-te oraz początek 40-tych minionego wieku i obraz Hollywood tamtego czasu.
A Mankiewicz ściga się wtedy z Orsonem Wellesem /Tom Burke/ w pisaniu scenariusza do... "Obywatela Kane'a". Umówili się, iż ma im to zająć - każdemu z osobna - 60 dni.
Natomiast w międzyczasie poznajemy potentata prasowego, Williama Randolpha Hearsta /świetny Charles Dance/, jego przyjaciółkę, Marion Davies /Amanda Seyfried - to jej dobra rola/, która robi czasami za słodką-idiotkę, choć wcale taka nie jest oraz Louisa B. Mayera /Arliss Howard/, który nie ma problemu z Niemcami tamtego okresu, a np. obozy koncentracyjne, to dla niego gęsta mgła.
Ale najważniejsze, że za pracę dwóch "tenorów" był Oscar, choć sporo to, szczególnie Mankiewicza kosztowało, bo należy nadmienić, iż miał też problemy z alkoholem...
W tym filmie są takie zdjęcia, że ma się wrażenie, iż kręcone one są w tamtej epoce, zresztą czarno-białej. Ich autorem jest Erik Messerschmidt. Natomiast twórcami muzyki są tu Trent Reznor oraz Atticus Ross i jest ona też nawiązaniem do epoki, co całości dodaje smaku.
Film "Mank", to obraz ludzi związanych z kinem, ale i z polityką. Są gierki, podchody i walka o swoje. A Mankiewicz? On był wyjątkowy, nie bał się nigdy wyrażać swoich poglądów, a przy tym był doskonałym gawędziarzem i pełnym humoru człowiekiem.
Bardzo dobry i wciągający film. Polecam.